Andrew / Andrzej / Piton – Kubów
goskand@yahoo.com
Trudno i ciężko jest mówić o swoich wierszach, że się je lubi. Wcale nie mam ani jednego takiego.
Opracowanie samemu swojej recenzji oznacza krytyczne odniesienie się do swojego dzieła. W przypadku wierszy jest to szczególnie trudne, bo to jest tak, jakby recenzent uzurpował sobie wyłącznie – swoje prawo do kierowania osobistymi emocjami, do narzucenia innym swojego sposobu myślenia, tego niby racjonalnego, a przecież wiersze, choć ręką spisywane, podyktowane są „sercem” i emocjami! Żeby dobrze zrozumieć takie wiersze trzeba wczuć się w to co przeżywał autor chwytając za pióro, aby zapisać swoje kłębiące się myśli.. W pośpiechu szuka się wtedy choćby skrawka papieru, by kłębiące się myśli zdążyć zapisać; wtedy koniecznie trzeba pośpiechu – wykorzystać ten krótki moment. Wiersze zawsze dyktuje serce. Najbardziej szczere są te, których nie zdąży oszlifować umysł, dbający o rytm, rym, liczbę zgłosek, literacką poprawność, zgodność z ustalonymi szablonami.
Wiersze nie powstają codziennie, czasami trzeba długo poczekać na to, co ma się ziścić.
Wiersz to chwila, która mija i znów w myślach pędzimy za następną z nadzieją, że ta będzie nieco inna od poprzedniej, bardziej zjawiskowa i bardziej znacząca. Odczuciem, że ta akurat stanie sie bogatsza w przeżycia. A gdy już jestem z nią sam na sam – odczuwam rozczarowanie, że to jeszcze nie ten. Ostatnio piszę rzadko. Wybrałem wiersze z różnych swoich okresów życia, różnią się formą interpretacji. Wciąż jestem w tym dziele amatorem, może w tym tkwi największa tajemnica w jakim zakamarku pola produkcji kulturowej można by ją umieścić i odnotować.
Mam nadzieję, że za pięć lat ten wybór będzie już nieaktualny, a może napiszę lepsze ?
Śtuderowanie …
Stworco jastrzębi i chrobocków
Ryzując siotkom dłoń cłowieka
Zboc se, zek przecie na obcyźnie
I znaku Twego wiernie cekom.
Cok Ci ucynił, ześ mnie stworzył,
Omotoł w koło barwom świata?
Zmarnotrawiyłek Twoje dary
Zanim rozpoznoł w bliżnim brata.
Dołeś mi duse, cobyk cuł i nicość
Włosnom pojąć móg. Dołeś mi rozum.
Teroz Ciy pytom przy mnie stój
W kosiołkak zawęźlonyk dróg.
Miarkujes o tyk co siy kręcom,
Miyłujes tyk co pominyni,
Kieby tak nogle pomar świat
Cy byłbyś ze mnom w onej chwili?
Na nowom pyrć
Modlitwom smreków
Kusyniym pamięci
Przelotem kań
Bąka przesłościom
Radościom chłopięcom
Powracom hań
Za płotem Giewont stary
Gońciane strzechy
Dunajca brzeg
Kłymbionce siy dymy
W ślepym zaułku
Przerwany bieg
Zycio i casu
Kukułka kuko
Połednie juz
Przemijo wiesna
Nadchodzi lato
Wędrówki kurz
Przetre roz jesce
Zwierciadło zycio
By spojrzeć wstec
I pełnom piersiom
Zacyrpnąć powietrza
Na nowom pyrć.
copkowanie …
kieby tak wolno było
cynić po swojemu
po świecie …
furkać bez skrzydeł
do serc zazierać
bez zaprosynio
z zawartymi ocami
odgadywać przysłość
nigdy nie dowiedziołbyk siy
co to jest “copkowanie”
o ( amerykańskom ) wize
Winowaty
Nie taksujcie zek syćkie rozumy pozganioł
Choć starom siy być postępowy
Miarkuje po cęści za cyjom przycynom
Miesiącek mo wygląd podkowy
i kany przebywo – odkiedy go s’nami nima ?
Nie dziwujem siy z (oniemienio) kie w cyrwcu,
ze śnyznym podmuchem, przytrafio siy zima ?
Zmitygowany hetki dosedna nie – miarkujym – pocemu …
Boćki ( klekoty ) katrupiom starego rodzica ?
Choć znawcy powiadajom, ze to mądre ptoki !
Powściągliwie miarkuje, po cemu swoje młode pożyro królica?
Bez winy ostaje – – – winowaty jest cłowiek …
bo zabocył swojom powinność ( nie uracył jej wody ).
Jednego ino nie pojmujym i chyba siy nie dowiym?
Cemu, ten co brata katrupi * kce mianować siy cłowiek ?
/ na okoliczność /
* 19 października 1984 r., ks. Jerzy Popiełuszko,
duszpasterz ludzi pracy i kapelan „Solidarności”,
został zamordowany przez funkcjonariuszy
IV Departamentu Ministerstwa Spraw Wewnętrznych.
trzynostego
(na roki nic potem)…
ciskom wantom do słowa…
nastały casy trudnej próby
bic …
uwiązgnon nad nasym grzbietem
ino jesce siy waho
okrutno chwila
t e r r e m t e t t e …
oskorzom ludzkie sumienia
wyonacone z moralności
jo … prociwnik
ujarzmionych nadzieji
zapytuje …
o przetrąconom anormalność
o wywołany zamęt
o masowe internowania
o lutosierne łzy niewiast
o wystrochanom gębusie dziecka
o dramaty okolicności w sądach
o warunki bezwzględnej cenzury
o los ludzi niepokornych ?
Grubo kryska …
pohańbiony cas
w zasięgu wzroku
banalne hasła
od gniewu siy pieni
lud rozeźlony
oskrusył wschodni mur
ideologicnyj pracowni
po
cęści
schody
betonu
pękły
na
pół.
______________
G r u b o m k r y s k o m
odkreślono przesłość
zalękniętom przysłość
posadzono w kwiotkach
o k r ą g ł e g o s t o ł u
na gruzach
pocęto lypić
wezbranom arke
bez pomocy
Noego
tamowany gniew
kartkami historii
tarmosi
przysłości przepowiado
odwrócenie ról
manifestacje
lęk w ocach
z odwróceniem ról
serc kołatanie
tere-fere kuku…
Miyłościom zapłonieć…
W wiecór wilijny w całym polskim kraju Cy to w mieście, cy na wsi, w pałacu cy chacie Wedle starego u nos obycaju Wsędej na stole opłatek spotkocie. Zaś kiedy wybijo wiecyrzy godzina, Tyn chlyb świyncony, matka w rynce biere By siy nim dzielić wzrusono rodzina Cyni to samo i bośko go scyrze. Ino cy wiecie, co znacy opłatek? Cemu dzielimy siy nim ze swoimi? Bo to miyłości i zgody zodatek, Nadziyja braterstwa nasego na ziymi. I nie dość, ze siy dzielimy weselem Nolezy, bliskiemu pomogać w potrzebie Ulzyć mu, wesprzeć, niek bedzie nom celem Uciesom siy z tego janiołkowie w niebie. Miyłować ucyło nos to Boskie Dziecie. Potem, ciyrniowom wieńcone koronom Boccie, kie opłatkiem dziś siy połomiecie Niek’ze Wom serca - miyłościom zapłonom ! Godnie Swięta 1987
Wigilia bez taty…
Syćko by’k oddała za to, Kiebyś ku nom wrócił – Tato Bez Cie nima Świąt prowdziwyk Takich ciepłych, barz scęśliwyk Bocys ?
Jako zawdy kozdej zimy Kiedy byłeś tutok s’nami Spuscaliśmy siy sonkami Zaś niedługo, wnet po sonkach Lypiyliśmy wroz bałwonka.
Co rok ta tradycja trwała. A dziś, tego nie rozumiym ? w sabaśniku stygnie karp … Co go mama zgotowała Z tom nadziejom Ze siy dzisiok Ku nom wrócis. Kany ześ Tatuśku, kany ? Syćkim wkoło serca smucis Nawet kartki od Ciy … Nie uświadcys teroz w skrzynce Markotnom mioł mine Janiołek, co styrcy na choince. W chałupie otępa Okrutniy ponuro Nie wiem … Jako to syćko znose Wróć siy ku nom Tatuśku … Tak od serca – P r o s e !
W starym kraju … po staremu
Zaś powracom ku dziedzinom po schedzie
z pamięci odgrzebuje wnętrze ... Zatarte myśli
kierunkuje
na nowe tory po któryk miały siy tocyć do następnej zmiany mojego punktu patrzenia. Po skrawku
z kłębka odwijom na motek nawlykom nić wspomnień pogmatwanych
w nawale bez jutra pewności Afera goni afere za piniądzem gonitwa i tłumy chciwców nachalnie wypychajom słabsyk z kolejki. Po dziedzinak biyda z nędzom fatyguje ubóstwo nieporadność decydentów zatacuje złowrogie koło w ciągłej walce z łomaniem zasad i reguł W otocce haseł i mów pół wieku ryli zawzięcie pod prąd bez postępu przed nowym casem tamując świyzy trend w swej wielkiej pysze
podli brutale. Co to za scęściy – pytom ? Widząc - tyk samyk ludzi (po wykopkach z intratnych posad) sunącyk po utracony cel wyzuci z posad z lobbingu dziś poruciyli przebranie a trampolina wyruciła ik w gore jako mechanizm dominacji który kiedyś stworzyli Pora siy opamiętać ! APK ... 2003 w kraju, gdzie, lewica znów objęła ster władzy...
Kasprowy w obcyk ręcak …
1. Hań - kosówka siy ścieli i Regli kantat mozno posłuchać W zachwycie śmigłe turnie uciekajom spod nóg. Wierch, dolina, w urokliwym słonku - kalejdoskop. Użytecność kosorów uleciała z reguły tradycji. Niechciano przydatność hól, owinięto łańcuchem smutku Nie mozebne zabocyć uroku Goryckowej Przełęcy. Słonkiem wypełniono Kotlina pod Zakosy, siy styrmie Zieleń z głazow obmyto przez burze i wiatry. ( śnieg pod Beskidem ... więdnieje lodowa kra ) W cyrwcu ( po Janie ) rychlej dnieje o świcie Kwiotkami pochnie w Goryckowej - ciepłota Językiem kopie kopliny, na (FIS-ie) wyzierajom Kamienie, namacalnie, same wyłazom spod śniega. Na linie cłek w tarapatak, we mgle wyobraźnia siy lęko Świstok - cień wietrzy na pyrci, rzęsami trzepoce W wykopanym tunelu, labirynt symbiozy ukrytego światła ( dobra i zła ) mocniej bije serce - kie władze debatujom. 2. ( na pastwę zgłodniałym domysłom ) ... Dzień po dniu ( rychło ) wyjaśnio siy przysłość PKL pochlebianiem słowa, nicym pociorki siy ozesuły. świadectwo kiczu ( jest ) epizodem na Kasprowym. Zakopane tyz coroz barzyj zboco z wytyconej drogi stojący na straży obrońcy Tatrzańskiego Parku corno patrzom na skrzyzowanie ślaku ( bez świateł ) szare plamy erystyki w płomiennyk słowach retoryki dosłowność i fikcja z łatwościom ulegajom alchemii mozno by było od casu do casu pozwolić sobie na pitolenie o Olimpiadzie – ino ( nici ) z tego te słowa w pół sensowności mamiom ludzi do cna to samo w sobie koślawe - wymogo sprecyzowanio. Luty 2015
Sekutnica
Wleciała do kościoła z rachunkiem sumienia ujyna bajdurzyć (gęba jej siy nie zamyko). Pytom Ciy Boże o moment bycio z Tobom
miałak wielkom przyjemność
w przerwie dostawy prądu
to absolutny przypodek
chwioła siy pościel
haftowano ręcnie w nietoty
na nic ni miałak wpływu
w tym szalyństwie
nie do opisanio, ino
patrzeć w niebo i cuć
w zasięgu
wiele mi siy marzyło
cokolwiek to wiecej niż nic
Kie juz syćko wypedziała wyleciała ... nie cekajęcy na pokute.
Chuć…
chłopce mój siuchaju ... jesce roz
ciepłem słów pochwol pobośkaj posłódź moje wargi suche ...
nase ocy
spłonom
bez miyłości
z księżycem
całom noc
przegodojmy
pod niebem
wse nojlepiyj
śnić Ps. po góralsku Chuć – ( niby erotyk )
Pomiędzy niebem a ziemiom …
Uwijom siy tęgo - kielo ino moge, coby zdązyć przed casem, zanim siy zwiyńcom godziny zmierzchu. Chmurne mozaiki ponad Polany. Przewrotność losu w odsłonie, przestrzeń na sześć zmysłów. Wedle woli - na kolana chwalnie przycupnońć, ze swoim Janiołem, posukać Niebo na Ziemi, a ziemskie pochlebstwa niekze mi Bóg wybocy. Wierze we syćko niewypedziane i milckiem wyzwolom swom zocność. Pod losu cięzorem spojrzyć w ocy Ukrzyzowanemu i bliskim co odeśli z haw-tela. Poecie, słowami pokrzepy żmudne wersy znoju przytaknąć. Jakosi siyła nabozno do ucynku mnie wiedzie, moc nieodparto, ku ziemi przodków. Ocy i wargi wyznaniem, zaświecić świycke, osłonić. Niekze siy poli. Wyświechtany goralski kapelus na ciemieniu wypłowioł. Z nadziejom dojrzywo modlitwa, uskrzydlone ucucie w centrum wszechświata. Tajemnica to wielko i łaska tako szczytno, jakom Bóg udziylo dusy w kozdym momencie "to taki obrozek" wymalowany ciyrpieniym. Klinga ramion, udręka lędźwi - przeniko zmysły. Nie słychno płacu, Doraźniy serce kołace. Takom chwilom chwałe Niebiosom ukozać. Powtorzojcie, ze ciyrpiy. Niek wase ocy doceniom - jak konom. Kyrie elejson, okoz nom łaske i miyłosierdzie, przychodzi na myśl.
zimne spojrzyniy …
( jaki seł takiego nasłoł )
Demokracjo ... [ kany ] ... lud, mo niby nojwięksom władze i majom [ rzekomo ] na telo rozumu coby wybiyrać ale ni majom go dość ... coby siy sami [ spośród ] nadawali do wyboru. Wybrany [ rząd ] zawse „wiy” nojlepiej co jest dobre a co złe ? Za nase głosy szczęśliwi kąsanym słowem wypróbowanom mniemanologiom przekabocom kozdom racje rządzącyk nad rządzonymi. Temu som tym kim som ? Rząd EU logistycniy uzurpuje sobie wiedze i władze
odbiyro prawo decydowanio tak swoistego dlo norodu dlo którego jest stworzone rzodki to traf ... coby prawa jednego norodu mogły nadawać siy drugiymu ? Kiedy PRL była okupowano miała rząd nie dbający o interesy Polski gospodarka zawse była dołowano w praktykach nie było potępienia
za zdrade i wrogość Wtej nastompiył wielki zryw Walka o Wolność ! Mielimy wyraźnego wroga ! Ale kie Wolność stała siy faktem ... na kolejnom szanse bezlitośnie jej siy pozbywomy oddając jom w rynce [ EU rządu ] ? A tyn naruco nom swojom wole co wolno ... a ... co nie wolno ? Tako dominacjo to - realne zagrozynie. W świadomości przeciw-wogi ... wypatrzujom sojuśników wspólnego porozumienio ? My, jako Polocy,
od wieków nie potrafimy siy zjednocyć ze sobom wewnętrzniy
w ściśniętym krocząc szeregu a co dopiyro godać o szczerości i sprzymierzeńcach ? Oni, jako kraje o śiylniyjsej pozycji bedom nami mącić, naciskać, dzielić skłócać, szantażować, narucać walute coby ino osiągnąć swój cel. Widać jako naski rząd ugino siy pod naciskiem - trochę szybsze tętno. Dzisiejsi [ władcy ] przechwalujom siy ... o handlu, finansach, by blask ocalić nadzieji Drukujom coroz więcej plastykowyk [pinędzy] bez pokrycio – coby ino – pozycać ... dobrowolnie w długi siy wplątywać. Potem zabierajom ci dom, auto, cały majątek. Mennice drukujom, banki pozycajom rośnie inflacjo, my - za syćko płacimy. Prawo bankowe to taki śtachetkowy płot ... wilcór przechipnie, kot siy prześlizgnie ino ( bydło - stoi pokornie - ze spusconymi głowami ). My ( owiycki) przeznacone do strzyzynio ( w casie pokoju ) na rzeź ( w casie wojny ). Politycy, biurokraci to ( owcarki ) strzegące stada.
Krach finansowy i kryzys,
zawse przychodzi z niedobocka. Ozbuchane medialnie igrzyska [ dlo publiki ] cyniczno forma propagandy – tresura malućkik ... na postrzeganie świata z wybielaczem nojwięksego zachwytu.
Nojbarzej mnie wkurzajom hasła postępowe wykute na pamięć, popularne w TV ( debaty ) Niezło ściyma i gymby pełne frazesów ... o zgrozo - sondaże wzrostu;
ta opozycja - nie ma siy cym chwalić
stwarza w nas niepokój - ino nie ci liderzy w bezkresie niemocy - bez kapitana i załogi. Wg. Tuska ... Polskość to nienormalność skoro Polacy wybrali PiS i Jarosława w związku z tym [oPOzycja] nagabuje obce mocarstwa coby ozegnały partie PiS – na śtyry wiatry ! Coby było jak było, po staremu. Ino ze kozdy As - biere roz ! Ludzie wolni z prawami ... kcom być wolni bez motywów zapalnych ! Coroz więcej Poloków w kraju i za granicom poznaje siyłe żydowskiego lobby.
( Wasze ulice, nasze kamienice ) Przykre, ze po – 800 rokak obcowanio ... Polocy musieli siy dowiedzieć co o nik myślom ? Dziś, poniektórzy wyznawcy filozofii antysemickiej, uciekajom od - sacrum, bo ; ni ma tam ani krzty miyjsca dlo polskich ofiar Holocaustu ( II wojny światowej ). Zniesmacyni bezkarnymi atakami na dobre imie Polski i Poloków trafiajom do kategorii sprawców ... żydowskiygo cierpienio, ik zagłady. Polskie stosunki wymogajom kapitalnego remontu ! Polska, nie po to stała siy wolnym Państwem ! Jej mieszkańcy byli i som Polokami ! Potrafiyli siy podniyść z kolan nie po to coby dobrze zrobić ... elicie i obcokrajowcom. Jest na to dowód - Polocy to mądry Naród ! Fakt totalitaryzmu jest świadomy ... Jednostajnie ciepły i lepki jak wata cukrowa! Ni mom nic przeciwko temu coby dbać o ludzkie beśpiecyństwo ale, nie kcem coby okładać nam ściany podsłuchem wybijać okna, wyłomywać klamki ! Państwowość mo swoje plusy wymyślone dlo piyknyj egzaltacji Ino coby te plusy nie zasłaniały minusów Rola państwa powinna siy ogranicyć do obrony wolności, interesów obywateli. Syćkie inkse zakazy ogranicajom wolność sprowodzajom siy do dyktatu. Coby zapewnić finansowanie swoik ( programów ) rząd co roku zadłuzo nos i nase dzieci. Podotki - ( stale dziura w budżecie ) ? Cy ktosi myśli o nasej przysłości ? Dziś nika ni ma prowdziwyj demokracji ... przymykajac oczy ( to jest światowe osukaństwo ) pod kryptonimem – demokracja.
O nadzieji …
Nadzieja jest Matkom głupich Wedle ... Marysi Maciugowej To hurma myśli W szafirze nieba Zapętlone kosiołki Marzenia iskrzom W nasyk głowak Pobozne zgrzytanie Ku temu Coby siy spełniyły. Nadziyja ni mo Koloru zielonego Mo wygląd Mydlanej bańki Jest ulotno Przepusco Odpryski słonka Zwijo siy w kłębek Chodzi w porze Z głuchym losem
Bez pardonu Na nase prośby Nadzieja (nie) istnieje Ale - jest nadziejom Zwodziciylkom Następnom szansom Coby siy na niej zwieść.
wysoko w Holak …
pod samiućkom graniom wystawiym kolibe doprowadze ceste wybrukuje skolami powtykom pochodnie niek’ze siy jorzom coby łatwiej było hań dotrzyć...
Koliba – to moja dusa Cesta – ścieżka - cel zycio Fakły – to nadzieja coby zawse siy tlyła…
o drzewie …
na leśniarce w Kirach gajowych urada … Cychowane drzewo jest jakoby - zniewolony cłek … Drzewo, umiyro za ludzkom przycynom … Drzewo ścięte, przechodzi do świata umarłyk … Drzewo, nicyn cłek ostawio swoik potomków … Drzewo, jak niedźwiedź do spanio siy układo … Drzewo, na zime zruco swoje odziynie i śpi do wiesny … Cłek, o tyj porze roku - ubiyro siy cieplyj … Drzewa w lesie potrafiom urodzać swoim językiem – Ino głos drzewa jest zawse wiatrem podsyty …
Kornik
w Reglu siy panosy syćko idzie na marne butrznieje. Jako ta rosło jedla co jom leśni ścieni. Nie umiała temu zapobiec. Zapłakała zywicom umarła. Skrony tego syćkie smrecki i leśno latorośl co pnie siy ku niebu zadarły głowy uniesły gałęziaste dłonie
smutkiem ramion skrzyzowały spojrzynia Modlyły siy o święty spokoj w lesie.
Miesiącek
okrakiem wyseł zzo grani do cudu paradny wędrując wzdłóż wiosek do okien zaziyroł urokliwym dzieciom
nie bez powodu ocka stuloł główki układoł do podołków urode malowoł dziywcętom w głowach miysoł niewiernym
parobkom nogi plontoł dotknięciem różdżki
w ocy patrzoł anielskim spojrzeniem głowy odwracoł despetnikom skorym do miyłości
bez miyłości kochankom jednej nocy
w odświętnym odzieniu
talary ozdawoł
roztropnym
na scęście złudne
pies sceko nie nadaremno
trza mieć ocy ozwarte
pomiędzy jawom a snem
młodość mo swoje prawa
nieskorych skupiynio
w godzinach
beztroski i scęścio złudzeniem poświaty
stawio spokojne kroki po niebie sekret nocy w porannym świetle oddalo siy nom z ocu.
Matka natura
Limbo chylos siy wiatrom śiompawicom w podzięce za wilgotność Morskiemu Oku
siy wdzęcys za przeźyracke syćkim ludziom
co nic nie zrobiyli za środowisko
Ku wieśnie …
z siklawic siy zagibujom cubate turnie cytajęcy wiesne z zieloności hól do ziemi modle siy zielonej zielony som jak limby kiść turnice porośnięte mchem mgławicom pobielony las i śpiewo las i mrucom turnie od Wiyrchow, cieplejsy wiater duje wierze ze wiesna wnetki siy rusy z piyrsym podmuchem w góre
Nojblizsy …
W tobie jest cłowiek a jo twoj janioł nastręcony przez stwórce Ty – mącis zyciem a jo nadsłuchujem nadstawiom usiska od świtu do nocy cas mitręzys po kruchym lodzie gnos na oślep a jo purpurze siy za ciy smuce twojymi cynami wse mom ciy na oku strofuje syćkie występki cekajęcy na wdzięcność.
Lawina
z niedobocka L A W I N A skiełzła do Cornego Stawu na lodowom tafle ino utopić siy ni’moze otocono śkarpami
kosiarcyk łącke kosi … kosa mu kosić nie kce
Pogłos kosy pocieranej osełkom zamaszyście, roz, dwa, trzy i zaś do zadu zadziyros głowe kiedy kłębiom siy chmury pełen bojaźni spozieros w psotny cas do uprzykrzenio jaskółki furgajom nisko nad polem łąkowej poezji pokotem pomierwiono latorośl przepiórka na drugim pokosie turkawka pnąc siy kryśli ósemki w natłoku jesce jeden piruet pscoły ozłozyły ramiona, na zapas nawiydzajom zogony łąkowej poezji na holi, sałasy starzejom siy brzyćko świadkowie pasterskiego zwyku przed nami hole - dojrzewajom polany hojne naturom tym co było ik chwałom
na długich wiotkich łodygach pokrzywy i zol w sercu ostaje, nęko świat praojców.
myśli nie cesane…
Owiecki przed słonkiem kornie powstały Co promieniastym wysło okrakiem Sowy siy w dziuplak powykluwały Moze kie drzewo ostanie ptokiem ? Przy wietku miesiąc siy wyprzągo Na chicagowskim smutków niebie Otupność i niemoc mdli bez kraju Majacy w dali scytów grzebień. Wartko mi tutok cas przelecioł Zaloty, chrzciny, dwie kołyski Dziś myśl siy wlywo do suflady Jak owce mlyko w głębie miski.
Dobro rada …
W niepewności wse nieznośno męka pragnieniem zmysłów pociesynio ból całe roki nadzieja cłeka nęka z kozdym oddechem w snach cierpienie moc troski. Nie utropioj siy matko ze to akurat przytrafiło siy dziecku. Otrzyj łzy, odsłoń skąpane powieki skrzywdzone majom prawo siy radować Zajrzyj do głębi swojego wnętrza; tam we wnuku jest serce na jego dnie jest cosi co sprawi ze stanies siy odmienionom i ocknies siy ze strzępów cierpienio co Cie we wnuku dopadło. Ino nie zaboc ... o jednej z cnót
ono, rado siy gnieździ w cłowieku Pożrej bez pogardy po ludziak nie być w słowach markotno nie poddawoj siy walcyć trza do ostatka lepse jutro nastanie. Nie dej Boze, coby zakotwicyć osiednąc na mieliźnie. Licy siy Twoje chcenie Ty, jesteś tom ocalałom wygranom niewiastom co w pozie ciyrpiynio krocy dziękczynnym wątkiem. Na moim ramieniu siy wesprzyj dopomoge Ci przetrawersować walke ze samom sobom z tym co Cie tropi ... Uwierz, udo siy, ino ochłodź skronie. Niek Cie żalu łza nie trawi. W zyciu stawioj wezbrane cele i staroj siy do nik dązyć. Za sobom nie pal mostów cobyś mogła kiejsi wrócić w to samo miejsce - kany z Opatrzności Boskiej ...
stoń wobec żywiołów radość urośnie a ból przepadnie. Chicago, grudzień 1989 rok
Górolu zol mi ciy, zol …
1. Z wyboru zamieniłeś góry na niziny wyrwane rodowe korzenie tęsknota na prerii błękit tatrzańskiego nieba porównujes zbacujes moc holnego wiatru na codzień żyjąc w wietrznym mieście z Chicago wypatrujes kłębiące siy chmury nad starom ojcowskom chałupom zamazany Giewont z kutym krzyzem w oddali owiecki z dzwonkami u karków pasom siy dojne - na holi zasumioł rzewnie las wtóruje nutom sabałowom… 2. Zyjemy daleko w świecie scęścio tak "trąbi" o tym zewsąd świat kany w domach - przepych zbyt wielki nas byt otocył i syćko śmiychem pęcnieje wokoło dziękczynne hymny wielobarwnym słowem ... żyjemy w gorączce nerwów. Ino jednako wse boli
tęsknota świadomości i groza z kolejnym rozstaniem na mokrych rzęsach łzy i smutek drżący z niemocom mozno by było zeswotać.
3. Samotno staruszka wysusona na papier w góralskiej smatce zacepiono ozdobio okna bielom polskich firanek. Wyśnione gór wspomnienia pochyłej goncianej strzechy malujom rysy na jej twarzy. W ocach smętek cofnięty tęsknota stare serce dłowi. W cierpieniu zgryzota duch słaby i siyły niemrawe. Jej zycie upływo nieraźnie. We włosach powagi chicagowski wiater siy wdzięcy jesiennym liściem prusy i echem odbijo siy młodość.
4. Pochyleni wśród obcego świata jesień nos woło ból i śmierć. Cas przenosić kwitnące myśli tam kany wiyrzby ku ziemi swoje włosy chylom Zycie wse do zadumy zmuso przesuwo wskazówki na cyferblacie z niedobocka siy skrado mrok przewidywalnej przysłości. Spocnies na Zmortwychwstaniu ! * Zmartwychwstanie – nazwa potoczna polskiego cmentarza obok Chicago
Melina … ( przyjaciele domu )
Bóg im nie poskąpiył Przyjaciół Kolegów Męża oblubiyńca Którzy z cystym Sumieniem Z dobrego serca Nawiedzali ik dom Kropla po kropli Sprawiali niespodzianki Wesołom atmosfere i płac dzieci Wywołując skryty. Przyjaciele domu Nicym dobre (anioły) Kropla za kroplom Lycom siy Ze syćkik rozterek Codziynności Maxymom Cłowiek nie wielbląd Napić siy musi ... Dziś jeden z (aniołów) Wiadomość smutnom zostawiył; Poprostu odfrunął Nie dziękując za syćko M e l i n i e.
w blasku świec ... cy siy jesce zamyśle nad wersetami góralskich przemian coby wse były razem z radościom, muzyki obrazem ? Cy siy zatre jak folus w otchłani casu, ufnym cekaniem na brzeźnym uskoku, strzępami pamięci w rozwichrzonym jarze ? Cy zabłądze jak drzewiej w huściawie na pierzchliwyj pyrci osacony mgłami, z przesłości zgliszcza sałasów, okrutne momenty ? Cy witoł siy bede z bliskimi, co odeśli na padół w orszaku poruszeni ujęciem, powidok cmentarza i łzy w kręgu przyjaciół ? Cy z smrecyny, cetynowe wionki, uwijom ostomiyłe dziywcęta wedle gałązek jedliny, jaferniok i świyzo natargane kwiecie ? Cy pod chórem przyklękne naboźnie, pośrodku pobladych świycek bursztynowy wosk, ufnie wedle smutku, strapione ośnieżone anioły ? Cy dusa moja markotno w blasku wydarzeń gromnicy, zawdzięcając dar Bogu o sercu pokornym jak gołąb, poszybuje z powiewem - hań - ku Tatrom ? Cy stary (rzęch) co poznoł bezmała syćkie granice, ras i narodów (siy łudzi) ze dloń - na odchodne zabrzękolom góralskie gęsiołki ?