“Czyż piszę z miłości do ludzi? … Piszę, by dać życie mym myślom.” – Max Stirner
“Andrzej Pitoń – Kubów, polski góral z Podhala, niegdyś także stanął w obliczu trudnej decyzji.
Polska początku lat osiemdziesiątych XX wieku, nie była krajem, o jakim marzyli rodacy.
Jak wielu innych, wahał sie, zmagał sam ze sobą, buntował w sobie, aż w końcu wybrał.
I ani się nie oglądnął jak mineło ponad trzydzieści lat obcowania w Ameryce.
Czy poezja – – – choć to słowo wzniosłe, a takich jak już wiemy APK zręcznie unika w swojej ocenie – – – zatem, czy zmaganie się ze słowem, przelewanie na papier myśli, spostrzeżen, może być takim antidotum, na tysiące kilometrow w oddali? Wielka Woda, jaka dzieli od kraju z lat dzieciństwa, młodości, od umiłowanego Podhala, jego kultury, gwary – mowy ojcow, i wszystkiego co odziedziczył po przodkach?
To nie przypadek, że najlepsze wiersze rodzą się z tęsknoty, żalu, czasem złości, bo przecież nie wszystko w życiu układa się tak, jakbyśmy sobie tego życzyli.
Niejednokrotnie zdarzenia zdają się wymykać misternie, układanym ludzkim planom, wprawiając w zadziwienie samych twórcow tych życiowych scenariuszy. Na wewnętrzne rozdarcie pomiędzy tym, co dyktuje serce, a tym, co podpowiada rozum, każdy musi znaleść własne ukojenie.
Z pewnością, zacięcie do pisania, dzielenie się słowem, często jak sam wspomina – do szuflady, jako zapiski … są dla niego ucieczką, zaspokojeniem chcicy, swoistą refleksją, albo sposobem na własną tożsamość. Dzięki temu stał się też doskonałym obserwatorem życia, nie tylko tu na obczyźnie.
Swiatowe obycie pomogło mu szybko zaadoptować się w nowym środowisku.
Polubil Amerykę, Chicago i jego mieszkanców, ktorych ceni za ich tolerancyjność i otwartość bez barier.
Twórczość Andrzeja Pitonia – Kubowego, stała się mostem jaki przerzucił pomiędzy dwa światy, Polską a Ameryką, pomiędzy tym co dyktuje własne serce i rozum. Z jednakową łatwością posługuje sie polszczyzną jak i gwarą, kiedy powraca w swoich wierszach do górskiej krainy, rodnego Podhala, wspomnień z dzieciństwa czy młodości, badź gdy przedstawia tutejszą, amerykańską rzeczywistość i jej zawrotne tempo. W swoim zbiorze dokonań i wierszach, kryje się napewno odpowiedz na wszystkie pytania “.
[ recenzja poety Jana Skupnia ]
( Wątkiem na kanwie mitów osnute )
Od zawsze fascynowała mnie historia, a zwłaszcza ta dotycząca mojej rodziny.
Zawsze zastanawiałem się skąd pochodzą moi przodkowie, pra pra przodkowie, R1a1a1 – kim byli, jak żyli, co robili?
Od paru lat dzięki publicznemu dostepowi do badań DNA udaje mi się znajdować odpowiedzi na te oraz wiele innych pytań.
12.000 lat przed Chr. zaczęły kurczyć się brzegi Morza Kaspijskiego,
odsloniły się i zazieleniły nadmorskie równiny na wschodzie,
w jaskiniach górskich pojawiła się pierwsza ludność paleolityczna,
z hodowlą owiec, kóz i ceramicznymi naczyniami na mleko.
Co to za ludzie? Na podstawie archeologicznych śladów …
myślimy o migrującym rodzie R1a.
Około połowy szóstego tysiąclecia przed Chrystusem. niewielka grupa
proto-indoeuropejskiej ludności, migrując przez Bliski Wschód,
gdzie w Anatolii zostawiają ślady, przechodzi przez Kaukaz,
na ziemie nadczarnomorskie.
Około 4000 lat przed Chr. powstaje tu zupełnie nowa kultura,
amfor kulistych, znów z wyraźnymi cechami dystynktywnymi.
Tu genetyka domyśla się już rodu R1a1a1, z mutacją M417.
Ta bowiem grupa rozpoznana została w dwóch grobach,
przypisanych do następnej kultury, kultury ceramiki sznurowej.
Górale … w naszych żyłach płynie Wołoska krew
http://pitonski.com/apiton/?file=woloska-krew/genetyka
Hipoteza balkanska zaklada, ze Wołosi są na Balkanach ludnością autochtoniczną „paleobałkańską”, stanowiącą jedną z najstarszych grup etnicznych tej części Europy,
pochodzącą ze zromanizowanej ludności trackiej, iliryjskiej i staromacedońskiej,
zamieszkującej południową część Bałkanów … dziś [ Macedonia, Bułgaria, Serbia ].
Trakowie i Ilirowie byli starożytnymi ludami indoeuropejskimi,
które od epoki brązu zamieszkiwały Półwysep Bałkański
Po zajęciu tych terenów przez Rzym rozpoczął się długotrwały,
trwający od 300 do 500 lat, proces asymilacji tych ludów / pod panowaniem Rzymu /.
Ludność wołoska, trudniąca się pierwotnie osiadłym rolnictwem,
podczas ekspansji Słowian w VI i VII w. została wyparta
z żyznych terenów rolniczych na tereny górskie,
gdzie zmuszona była prowadzić koczowniczą gospodarkę pasterską.
Po podbiciu tych terenów przez Słowian
wraz z pasterzami albańskimi, Wołosi musieli składać daniny
słowiańskiej starszyźnie. Dowody historyczne wskazują,
że Wołosi zasymilowali się ze Słowianami i Awarami,
prowadząc wspólną ekspansję w kierunku zachodnim i północnym
dziś ( Chorwacja, Słowenia, Rumunia, Mołdawia ) …
i dalej łukiem Karpat docierają na Orawę i Podhale.
Podczas całego średniowiecza Wołosi byli na całych Bałkanach
liczącym się elementem etnicznym, politycznym i militarnym.
W X w. znane są z północnej i środ-kowej Grecji regiony:
Wielka (Tesalia), Mała (Etolia) i Górna Wlachia (Epir),
które stanowiły najdalej wysunięte ku południowi
tereny zamieszkane przez Wołochów.
Powszechnie utożsamia się Wołochów
z nomadyczną społecznością zasiedlającą
żywiołowo tereny Karpat, prowadząc wyłącznie
gospodarkę pasterską na terenach górskich.
Niekwestionowaną duchową stolicą narodu arumuńskiego
jest położone w Albanii dawne kupieckie miasto Moskopole.
Stanowiło wielki ośrodek handlu wołoskimi wyrobami
wełnianym i produktami owczymi,
które przynosiło ogromne bogactwa Wołochom
z pogranicza Grecji, Albanii i Macedonii.
Moskopole było największym skupiskiem
wołoskiej elity finansowej i kulturalnej.
Miasto zostało całkowicie spalone w 1789 r.
przez zazdrosnego osmańskiego oligarchę Alego Paszę.
PODRÓŻE TROPEM KORZENI.
Łączą nas wspólni przodkowie, często geny …
łączy nas podobny wygląd, wspólne cechy,
w myślach, przeczuciach, nawet spojrzeniem na świat
staramy się dostrzec właśnie to – co nas łączy?
Poszukiwanie korzeni to nie tylko ludzie,
to także miejsca w których żyli nasi przodkowie.
To tradycja, historia, a także kuchnia.
To okazja żeby lepiej poznać i zrozumieć siebie.
Genealogia bez odkrywania tych wszystkich miejsc
gdzie przebywali przodkowie
mogłaby być troszeczkę niepełna,
dlatego warto uzupełniać swoje poszukiwania.
Może to być początek historii ; drewnianej puciery
albo redyku. Ze żerdzi – naprędce postawiono – kosor,
wegnano doń – kierdel dojnych owiec. To ich ostoja,
w gieletach wzbiera się mleka owczego ocean.
Baca, się schował w szałasie, juhasi po drugiej stronie
w świetle majowej pogody, podążają za swoim wezwaniem
Gromada wilków widoczna. Owczarki zrywają się na równe nogi
Mijamy kosor, owce, krowy, żyjemy pod jednym niebem.
Wieki zdają się mówić
zdarzenia kroplą czasu ich kruchość
ogarnęła imperium od wielu wieków
księżyc obok suchego drzewa
dłoń kładzie na zachmurzonym czole
wyraźne krawędzie krajobrazu
wzdłóż murów tłoczy się życie
wścibskie tłumy krok po kroku
falą cnót, wiara, nadzieja i sztuka
przeszłość zaszłością we wnętrzu
przekraczając bramę legendarnej Troi
próg mijam z wgłębieniem
wyżłobionym ludzką stopą
patrząc na dzieje i to co zostało
usycha przeszłości skarbnica
w ciszy zdruzgotanych zakątków
świat wrażeń ździwieniem upewnia
chcący przywołać przyćmioną epokę
za stertą gruzu ukryty fragment Iliady
w bezgranicznych dalach
siedem kościołów Apokalipsy.
Aby nie zapeszyć …
wyraźne krawędzie krajobrazu
starożytne szlaki w rozdroża
wścibskie tłumy zagadką
zbiegi okoliczności
przemieszczam się
przechodząc bramę
po raz wtóry próg mijam
z wgłębieniem
wyżłobionym ludzką stopą
patrzę na to co pozostało
aby uzmysłowić moment
z rozmysłem przemyśleć
myśli zebrane wyprzedzić
nim dotrą pewne do ust
wszystko ma jakiś swój sens
do spełnienia ważne zadanie.
PO TURECKU W RYDWANIE …
moje podróże powiodą do wnętrza
potykając się o to co prawda minęło
nie do końca mistyką się zowie
słowo za słowem jak strumień żywe
na murach przygarbionej historii
kamienie twarzą w stronę ulicy
rozmyte w deszczach minionego czasu
wygrywają z epoką rydwanów
na glinianych wazonach apoftegmaty
światła ukłony i dzień kładzie się spać
pośród palm szczęśliwe godziny
od wieków przybywają i odchodzą
zmrok pogrąża księżycowe miasto
usypia echem minionych wieków
pomiędzy nierówny rytm morza
w nieskończoność mroczną podąża.
Po stronie wstającego świtu …
Bijącym sercem przeciąga się trwoga, żeglując powieką
Od Hellespontu zwodnicza flotylla herosów
Na tureckim dywanie dziejowość przygód rozwiązuje supły
przeszłości wstęga owczą przędzą utkana historia.
Na sklepieniu chmury poczynają blednąć
Za słońcem kolumny w jońskim porządku
Głowice kariatyd zdobione refielem
Po gzymsach antyczność się ślizga.
Domysły snują miłe boskością freski
Na mokrym tynku temperą tematy z epoki
Malowane pitosy zlizane ręką czasu
Na brzuścu, przemawiają motywy Achajów.
Nieopaczną ręką uniesione włócznie …
Sprzymierzeńców tarcze migotają blaskiem
Idą gęsiego, tłum wycieńczonych wojów
Zostawiając za sobą odsłonięty brzeg.
Okręty o staję ( chłoną po bitwach wielu )
Żaglom starganym dały ponieść się fali
Wyrzucone na mieliznę kamienistej zatoki
Nieszcęście było tak blisko, na wyciągnięcie ręki
Zmurszałe brody i twarze z królestwa Spartan
Na skałach osamotniony okręt Menelaosa
Gdzieś podziała się reszta flotylli ?
Wydarzenia z odciskiem palca na ustach.
Dziś w zatoce cisza egejskich muszelek …
Istnieniem fali brzeg się przybliża i ustępuje
Kiedy słońce zachodzi, nieśmiertelne nimfy
Podkasane, ruchome sylwetki kuszą wyczekująco.
NA ZEW Z MINARETU …
1
Chwila w bezruchu – gdzie wszyscy z sandał wyzuci
Przed nami kraina otoczona tchnieniem meczetów
Rozpalona modłami i śpiew na mocy przeznaczenia
Krzykliwy Imam z uniesionymi dłońmi wybałusza oczy.
Tam gdzie życie wciąż kluczem do rozważań
Obrządek pacierzem z fascynacją porusza ustami
Ze wspiętymi rękami chcący być lepsi (od innych )
Anatolia wymiernym kształtem reflektuje się do nas.
Złocista smuga światła oddziela dzień od nocy
Luką prześwieca z okiennic rozmodlonego nieba
Z zadartą głową czekamy na przychylny dzień
W polu widzenia włóczący się po przedmieściach.
W niemym olśnieniu widoki grzęznące w głąb źrenic
Dardanele w zachwycie ( dumne z epoki żeglarzy )
W cień odchodzą posępne miesiące spędzane na morzu
Cisza i zgiełk w Stambule przytulne ulice po kolei budynki
2
Niebanalny w uroki pejzaż w głąb duszy zabiega drogę
Na dziedzińcowym cokole spazmatyczna istota
Olimpijskim laurem uwieńczona głowa
Najpochlebniejszym popiersiem się dwoi i troi.
Przedstawia się jako Apollo, po udanej wyprawie
[On] – jak i wszyscy inni – schowani w cieniu Zeusa;
Eros, Dionizos, Atena, Hera, Afrodyta, Artemida
Byli wybranym zespołem akcentów wielkodusznych
Epizodem, który nawiedzał sfrustrowaną ziemię
Odszczepionego dziedzictwa, zgoła – pięć tysięcy lat
Wstecz – dobre to były czasy greckiego panteonu
Z atrybutami podziwu, mieli ze sobą mnóstwo boskich dzieci.
Kaprysami niepomni opuścili ziemię w rytualnym orszaku
Gdy ludzkość uskrzydlona chimerycznym nastrojem
Z oczami wpatrzona w kogoś nowszego ( odwróciła się )
W sobie – śmieszną pretensją – przekrzywiając głowę.
Z brakiem ludzkiej logiki wrócili do dziejowych posłannictw
– – – urok i moc utraciła – Artemida, Atena, Hestia, Nike,
– – – smutno w dal spoglądają Muzy – Euterpe, Kalliope, Talia
Zgasł bogów wielki archeotyp … narodziła się nowa świątynia.
W gruzach legli starzy bogowie – Zeus, Dionizos, Eros.
Dziś, w mitach błądzące, upokorzone ich cienie,
Widziane gościnnie z głęboko utrąconym ramieniem.
Któż dziś rozpozna boginkę z mirtowym wieńcem na głowie ?
3
Krople słońca ściekają po rozsypanych bezkształtach
od wieków milczą kolumny, bezkształtnym tłem anomalii
nie zdając sobie sprawy z kolejności rozkładu planet.
Za murami, wciąż słychać powtarzane historie
dotykiem niezbadane szczeliny, maskują coś w sobie
aby ostrzec współczesność – historia się rada powtarzać.
Zbieram wszystkie ubrane w codzienność tematy
do wnętrza (prosząc o łaskę) sposobią się nasi stronnicy
w perygeum księżycowy testament. Orion na orbicie.
Na chłodnym marmurze zaśniedziałe litery greką
źle znoszą spojrzenia – matrony z odłupaną twarzą
nie umiem sobie wyobrazić ich pogodnych historii.
Mam oczy słońcem zmęczone.
KRAJOBRAZ … ( legł w gruzach )
1.
Wiatr chmury przeciąga nad głowami drzewa szepczą
to skarga rozległa, choć bramy ruin na oścież otwarte
spojrzeniem idę przez wieki połamany świat.
Stąd widać w gruzach poległy przeszłości koniec.
Obok antycznych ruin, każda myśl wydaje się być nowa,
pomiędzy odkopanymi miejscami, szukam niedomówień.
Dlaczego właśnie w tym miejscu w odległym zarysie – fakt
ścieżką skrytą w zaroślach – sprawiedliwości stało się zadość?
2.
Wsród zajęć świata – świat się stawał – (nie) światem …
arkadią w rozpadzie epok (matowej gry) zmierzch dinozaurów
Po tysiącleciach z łupanego kamienia ożywczy postęp żarna
sukcesją rodzą się spory w umysłach samorodnych mędrców.
W każdej epoce; chwiejnością drogi skrywała się rozpacz
przetrawić chaos i krzyk kamiennych tablic z prawem.
W syczeniu ognia o łaskę proszą bogowie Hellady …
przez mity się do nas uśmiechają, niechby w podzięce.
3
Na resztę życia zastygli głęboko wokoło wulkanów …
z otwartymi ustami nikt ich nie słucha, więc tracą nadzieję
okaleczone widma, kaleki horyzat, osaczony rzekami lamentu
pod nawierzchnią mułu nie mają siły przemówić.
Od krańca do krańca … dane mi było poczuć tamtejszy świat
obfity w legędy aby uzupełnić pustkę, zapisy mędrców
postaram się nosić w pamięci, zatrzymać pod powiekami
Mitem owiani herosi, dla ukojenia powierzyli się ziemi
BASNIOWE KOMINY …
już tyle lat
na rozwinięte pąki
gdzieś w Trzeciorzędzie …
pył osiada zakrzepłą smugą
dzień każdy do siebie podobny
wygląda na swoje lata
ze wzgórza – kokardą dymu
kopcą stożkowe wulkany
Dede , Melandiez , Hasan
topnieją w oczach
całymi kwartałami
wychodzą z siebie
plują kawałkami lawy
na obrysach
mątny oddech ziaje
dolina drży tętnem żaru
opada dylemat piekła
podmuch nośny
zamazuje wschód słońca
wsród aktywności
drganie po drganiu
wbijają się w ciszę
żywiołem ziemia płonie.
KAPADOCJA …
po dużej atywności
w pożodze glorii
okres zlodowaceń
łagodniejszym stał się klimat
jeziora się pojawiły
lasy pełne zwierząt
skamieliny tufu
do słońca się grzeją
skalne ołtarze
baśniowe kominy
brąz i czerwień odbija się blaskiem
trawa i zieleń w pobliżu ścieżki
kwiaty pachną stepem
niebo oddycha
błękitną tonią ucieka
horyzont mocno pofałdowany.
PRYMITYWNE PLEMIONA …
W biegu historii – stopniały lodowce, głęboko odmarzł
dywan ziemi. Zabłąkanym wąwozem wody cwałować ustały.
Niepokój ustąpił w strumykach. Po siódmym dniu boskiego tygodnia,
na odległym krańcu, ze zdwojoną chęcią ( aż do utraty tchu )
ramię przy ramieniu ( wschodnie cywilizacje ) użyźniają ugory.
( Każda wspólnota rozwijała się dzięki zbiorowej pracy )
Z uporem osła ( spulchniali darń ) ciosami kamiennych motyk
na poły karczowano. Na rozkraczonych nogach szły sochy
z sękatych gałęzi, ciągnięte smykiem kolczaste radła ( wyplenić
źiąber i osty ). Musieli się spieszyć, aby zakończyć dzieło
dopóki słońce palącym żarem nie przemieni wilgotnej ziemi,
w twardą jak skała bryłę. Kłujący ból, opuchnięte ręce i nogi.
Jak każe siódmy zmysł ( wciąż przed siebie brnąc trzeba ).
Z doświadczeń przedwiośnia, za oraczami ruszyli siewcy,
wprawną garścią rzucając (sowicie) zakorzeniali oziminy.
Po zasianym … przepędzono stado raciatych owiec i kóz,
aby solidnie wdeptać sens do ziemi. Jeszcze tylko w poprzek
tak i siak ( potrzebą ) przeciągnąć rozczochraną gałąź.
Mijał czas patrzeniem z bliska, goszczenia owadów. Na styku lata
obfitość deszczy (złą perspektywą). Wylewy pośród pnączy,
więdną łodygi, kona ich płodność. Odwróconym spojrzeniem
Widzą, co im w prezencie przynosi los. Schylają się do źródła
Z kamieni usypują groble, gromadząc nadmiar wody.
W czasie ulewy, mogą posłużyć za drogi (w odleglejsze pola).
Jak kazał siódmy zmysł i znaki na niebie – chęci ( to czysta abstrakcja )
więc, życie skupiało się wokół rzeki, wzdłóż koryta, rośnie chleb powszedni.
Daleko od zgiełku, rozwija się bujna roślinność. Pachną zerwane cytryny.
Pięknie tutaj ( w objęciach okoliczności) widać las oliwkowy,
Górzysty krajobraz , łagodny ma klimat i osobliwą zaletę.
Na skarpie światło przemawia. Gronowy ogród i sad się wygrzewa za murem.
Wreszcie nadeszła pora – oddzielania się ziarna od kłosów,
przez setki lat ( pod naporem postępu ) na żarnach drobne pęknięcia.
De Facto, obraca się kula ziemska (a z mąki wypieka się frykasy )
W chłodniejszym cieniu, stare drzewa oliwek i winna latorośl
Odarte owoce, dzielono równo pomiędzy członków gromady
Co dnia ( rozpalając ufność ) zmieniano tryb życia na osiadły.
BURSZTYNOWY SZLAK …
W Anatolii – – – asyryjscy kupcy, od wieków mieli się dobrze.
Wędrując ze szczyptą rozumu, zostawiają swój ślad i piszą nowe prawa!
Bogowie od codzienności nie wyrzadząli im nieznośnej krzywdy.
Topole, wskazywały drogę, pozwalając odejść aleją życiowego taboru.
Pioruny, ani razu nie trąciły na szlaku, obyło się bez trzęsienia pór roku.
Z wystających gór (rozrzuconych wokoło wędrówki) z jednego wzgórza na drugie
Ziemia zmieniała barwę. Stawiającym stopę za stopą, gwiazdy spijają noc.
Idąc zuchwale po dziewiczych śladach, konieczny jest trud i upór.
Na osłach siedząc … za popędzaną żągadłami wielbłądzią czeradą.
Jusuf ; wybraniec władcy rodu ( kupiec wytrawny) nie bez przypadku …
Wystawiony na próbę (sternika ) zebrał garść opaternych ziomków.
Szykując się do drogi ( tu ) zostawiali swoje serce i pełno było łez.
Odeszli z karawaną w kierunku Illionu, szlakiem gwiezdnych pielgrzymów.
Wędrując przez odludne tereny – wsród gapiów i trzody pasterzy
Wiedli za sobą jutrzne zwierzęta, ich cień pełzał – pospołu ze słońcem
Wzdłóż i szerz (bezmiar przestrzeni) krzewem zarośnięte i trawą.
Góry strzeliste, strome ściany, bliskość nieba, bory dziewicze,
Uskoki, dumne rozległością doliny – wyjątkowe jeziora.
Fale niewdzięcznych owadów i prąd rzeki zbyt wartki, aby przebyć ją w bród.
Brodzić więc muszą przeganiając trzody, albo w grocie zamieszkać.
Nieraz gdy trwoga, rozsądkiem mężów – złożyć palną ofiarę.
Z opuszczonymi głowami prosić będą ; by moce były przychylne.
Nadzieją zawsze niebo! W podarunku łaskawością zaświeci.
Znając uprzejme ścieżki, wsród mroku gwiazd – nieba ornament
Z takim samym zapałem ( za rok albo dwa ) pragną tędy powrócić
Powrotnym idąc tropem. Wsród rozmów zarysy gór ( wielkie ich piękno ).
Byli świadkami; panoszenia się wielu dumnych plemion.
Szczere łzy ludzkich omyłek (żywą legendą) ocalałych z tułaczki wojów …
Szyję wyciągają, głowę odchylają (aby dojrzeć postury wielkich ludzi epoki)
Spartanie w szadź wrastający (z wodzem Leonidasem) pod Termopilami
Grekom wydał ostatni rozkaz, posłuszni duchem – pomknęli prosto do nieba.
Chwała ich płonie – – – mitologicznym płomieniem w omdlenie popada
W największej ulewie blade światło i mrok opływa w ciszy – niepokój.
Piorunami burza przegnana. Na szlaku ( nie-ludzki wysiłek ) kamienie
Zrzucane z nienacka lawiny. W dolinie musieli na chwilę przystanąć.
Krocząc z nieopisanym mozołem – wiele katastrof i zniszczeń mijali
Rozrzutnością posępne królestwa tytanów ( z najnieszczęśniejszych lat )
Księga pamięci i pomruk bitew, okropne ognie za siódmą górą …
Walczące na zmianę wulkany, trzęsienia ziemi, pożary, zgliszcza i epidemie.
Dziejowe dzieła, postokroć nie czując żadnego lęku – spotykają człowieka.
Pobekują stada – na górskich stromiznach przymrozki.
Pośród krzewów jałowca – ślady wydeptanych kopyt.
Wielbłądy, szlachetne okręty pustyni …
Na szczudlastych nogach – z wyjącym piaskiem muszące się zmagać.
Brzęczenie much. Od zawsze nocną ostoją – scalający ( karum ) …
Więc, zatrzymajmy się tutaj na chwilę …
Pośpiesznym traktem z wszech stron kroczące turbany stałych bywalców
Stare wygi, parskając śmiechem, żują suszone daktyle i figi,
żarem opiekane kasztany – popijają wielbłądzim mlekiem.
Przekrwione oczy klękają (w tajemnicy wiary ) po wędrówce od świtu do nocy
Bogu, obie ręce podają wyniośle. Z zadartą głową słowa o boskim znaczeniu.
Pod kopułą nieba noc, skulona w lepkich powiekach – oczy pogrążone.
Łukiem bałkańskich Karpat, migrują Słowianie, Wołosi, wszyscy są sobie bliscy.
W cwał … oburącz … na takt … dłonie uderzają w skórzaną membranę.
Bębenki głośniejsze hałasem wsród kwilenia piszczałek … całą noc.
Karmazynowy horyzont. Spadające gwiazdy od Bałtyku – po wrota – Hellespontu.
Nieregularność rys …
W nieznane biegły trzy szlaki. Znacząca zbieżność
Wędrówek. Na bezludziu krzyżują się sekrety,
Przez krainę Hetytów – daleko transmituje się lęk.
Ich język z narzecza ( odpoczywającej rzeki ) – Nesa.
Na głos się mnożą ( od boga ) rozrzutność piorunów
Zapamiętajmy hetytckich bogów – Tesub.
Nosił w sobie wrzask – ogromny.
Wśród echa nocy bogini Hebat
Z rozkoszą na grzbiet ślepego lwa
Siadała okrakiem nie wiedząc dlaczego?
Nawiedzone wulkany – Erciyes i Hasan.
Pustoszą ogniem i dymem pastwiska
Niszcząc zasoby – roślinność i wodę.
Na równinie wymierają gatunki – każdy dzień jest okrutny.
Wypalone kontury, wszędzie czai się śmierć.
Żywioł – wiatr rozdmuchuje. Zbiorowe mogiły.
Dramatem lawy ( ruiny i zgliszcza ) żałobny tren
Niebo karmi się żarem, tysiące płomieni wyszło na żer.
Strach, siejąc popiół – niepokój uciekających.
To Hades … tłumaczyli swoje klęski.
TROJA … ( Illion )
Zapłonęła i zgasła. Wczesnym świtem na wzgórzu Hisarlik.
Wzdłóż murów ( przed-helleńskiego ) miasteczka
Zanosi się i milknie (przypływem) odpycha wzdłóż morza wybrzeży
Na polu chwały – trawa we wszystkie kierunki, poraża oczy zielenią.
Szum morza. Z radością płynąć wzdłóż wysp zanurzonych
Słońce głowę wystawia. Zapachem kwiecia wiatr zachwycony
Obłoki i drzewa chichoczą. Pod sandałami piasek sypki.
Pomiędzy kiściami oliwek, nić lata w różnych kierunkach
Niebo pełne owadów i gzów, uciekają zwierzęta w popłochu.
Nagie kolumny. Drzewa magnoli kwieciem pokryte …
Uszczęśliwione. Pszczoły, zapachem nektaru zwabione
Wibrują skrzydłami, niczym latawce, wiatrami gnane
Gołębie skręcając, okrążyły wzniesienie. Trącając antyczność,
Wirują w powietrzu ( na tle obłoków ) oko ich śledzi.
Lądem, wzdłóż morza, pędzą niczym powicher ( pięć kółek )
Powiewem gnane, wznoszą się niemal … ku niebu.
Gaje oliwne pejzażem, za murem ogrody, szepczą na płaskowyżu
Twardą ręką opancerzone obozowisko! Zrzędźi się strach Achajów !
Patrząc przed siebie – po ulewnej nocy – słońce Illionu
Prostopadle przeszywa, mrużąc oczy, prze z nieboskłonu.
Poranek; leniwie – przeciąga się po płaskim wzgórzu …
Przebudzone słońce, poleciało w podskokach – równiną Skamandra
Wzdłuż rzeki zagiętej ostrym łukiem, rozlewisko w szuwarach.
W obłoku światła, zawisło nad Trojan sennymi głowami.
Wały ziemne o dziwnych imionach, od czoła kamiennym murem,
Wzgórz się trzymają. Na rogach cofnięte do wnętrza tarasy.
Za fosą; droga wykuta w skale … nie widać żywego stworzenia ?
Wymarły znaczące gatunki. Kocie łby mocno spłycone w rejonie bramy
Przechodząc z kurhanu przez wiele lat pradawnej kultury …
Uwierzyć. Całość pozbawiona pól martwych, na sporym obszarze
Plaga rozrastających się dziko samosiejek … wykupuje teren.
Pod wieczór oziębiło się wokół, kamienie nadal przyjaźnie nagrzane.
Echo powtarza opowieść …
O … zgrzytające zębami muzy! Pieśniarki; córy miłości i zemsty
Od wyspy do wyspy, wśród usłanych muszlkami cieśnin
Syreny, śpiewające mieszkańcom egejskich nadbrzeży
Mrużące oczy, wczytują się w swoją połówkę księżyca.
Parys – był synem Hekabe i króla Troji – Priama
Nie stało dla niego miejsca na królewskim dworze
Wsród pasterzy z gór Idzi, kręcą się czarne owce i kozy
Stary pastuch, na piszczałce piska o porwanej niewiaście.
Helena – kością niezgody i przyczynkiem do wojny
Wsród trojan, dzielnością Hektor się wyróżniał
Czarny wąż, niszczyciel i popłoch idących do boju
W doskonałości mężniejszy od Parysa (brata swojego)
Cierpliwy jak wieczność, był wzrostu słusznego
Andromacha ( jego oblubienica ) ramieniem objęta
Piękna niewiasta w chitonie, przeznaczeniem mu służy
Stanowiąc bezpieczną barierę, jego woli oddana.
W czasie wojny trojańskiej – zabił Partoklesa,
Używając w tym celu (podstępnie) zbroję Achillesa
Bogom, darować głowę raczył – za klęski obietnicę
Z rozchylonymi ustami, marnie zginął pod murami Troji.
Mijały lata załadowane ciszą, księżyc zmieniał oblicze
Czas, przykrywał chustą nagie ciała poległych
Achilles, okrył się sławą ( za to ) że … zginął młodo
Ugodzony grotem w obnażone – czułe miejsce.
Padł jak młody dąb, u samego korzenia raniony
Umierając, oddał głowę bogini Atenie
Przy śpiewie muz, w złotej urnie złożono kości herosa
pod skalnym kurhanem (spełniły się słowa wyroczni).
Dziś, wzdłóż morza i gajów oliwnych … pasą się dzikie kozy.
Koń … co mury skruszył …
( O bogowie, jakież okrutne wasze wyroki ? )
Przez dziesięć wykrwawionych lat, czekali na ten zmierzch
Grecy w impasie. Zniweczenie. Odyseusz, wymyśla podstęp,
Drewniany koń / arx / w podarenku Atenie – kołacze do bram !
Niepokój Kasandry, zepchniętej przez ludzi z gościńca.
Bez końca admiracja, zachwytem skrawki antycznych czynów
Monety na powiekach praprzodków, dzieje życia i śmierci.
Bezlitosna zjawa i lęk w sercu historycznych przekształceń
O! klęsko – trzykroć nieszczęsna, czterokroć, pokarało ich bóstwo.
Atena … nieruchoma jak posąg, nadaje rytm, każe pisać dzieje
Gdy pierwszym snem zmorzeni, usnęli wojowie,
Błądząc myślami w poświacie nocy, wtargnęła „horrendus” zasadzka
Wciągnięta za mury przez grono radujących się Trojan !
Kasandra … w egzegezie ( marny ten – kto wciągnie konia ) !
Nie wiedząc co niesie los … wszyscy nań się zapatrzą !
Nikt nie uwierzy, dopóki gwiazdy i księżyc są w górze !
Szaleństwo, co na wieki w historii zasłynie !
Recenzując to co nie jest obojętne …
Odysseusz, wciąż błąka się po wezbranych morzach
Gdzie wiatry i noce … niekorzystne żeglarzom
W skalne wertepy rzucana łódź wpada, na mielizn głąb ślepy!
Tam, nimfy z krągłymi piersiami się garną.
Odcięta głowa Agamemnona, przeciwnościami losu się krwawi.
Wszystko zamarło. Otoczyły go zewsząd szydercze demony !
Pamiętasz legendę zdrady, okowy i pęta, wszystkie niedole.
W oceanie nietaktu … Homera, pieśń ostatnią – roznosi echo dzwonu.
WZLOTY – UPADKI …
Z haosu dziejów – dalekie niebo i ogień co barwił otchłań
Podwójnym trofeum ; Nyks ( noc ) i Gaja ( matka-ziemia ),
dające życie – niebu, morzom i górom – jakikolwiek sens
Z północy w pułapce nadeszli Kimmeriowie, zadali kres Frygii.
Ci, zdążyli w skałach wydrążyć swoje obronne twierdze.
Tłumiąc wyroki losu – czym jest człowiek wobec histori ?
Nieprzerwanie … historia kołem się toczy.
Ci pod naporem wyparci przez Medów i Persów.
Dreszcze przeszywają i lęku nie ubywa.
Tych (na cztery wiatry), przepędził Aleksander Wielki – Macedoński.
Musiał się spieszyć, aby zdążyć przed zamknięciem bramy,
Nie tracić chwili gdy noc nadciagnie z burzami i grozą.
Wolno szli woje – rezygnując ze zniszczeń, nie rujnując miast.
Życie jest do bycia, jest sumą wyboru, strachem o bliskich
Jest zawsze z nami obecne – przez lata dojrzewa.
Poznawanie ludzi i świata jest trudne w języku nieistniejącego kraju
Trofeum, płacenie podatku i hojnych darów (dla zdobywcy).
Stało się faktem, co stać się miało w zagarniętych krainach.
KAPADOCJA / na własne oczy / …
Od zarania hetytckich dziejów, tutejsi tubylcy mieszkali w jaskiniach
Z okiem od łez mętnym drążyli schronienie w gąbczastych skałach
Miejsca do modlitwy i groby głęboko w górskim dobrostanie.
Magia gnębionych pokoleń w obrębie – Nenazi, Góremi, Ihlara.
Osiedla pod ziemią, pełne niepokoju, wydrążone tunele,
Wąskie przesmyki, otwarte na przestrzał osady, przyklejone do skał
Wewnętrzny impuls i ledwo dostrzegalna nadzieja.
Żyją według wartości, owce, kozy, ich młode, potem ludzie …
Patetycznie do siebie zwróceni twarzą … to takie kluczowe
W próbach zawiązania wspólnoty przekonań i sensu.
Idąc wąwozami za słońcem, obrane krzewy winogron …
Kobiety, zakasując do kolan obrąbek chitonu, deptają winorośl
W podziemnych zakamarkach, fermentują w glinianych amforach.
DOLINA MNICHOW …
Skalne kościoły, siłą jaźni w najmroczniejszym cieniu …
Skarb, który przetrwał wieki na obrzeżach wzgórz …
Siłą prawdy, skalne wnęki mówia językiem bogów
Zaskakująco oddziaływują na wyobraźnie / mam otwarte usta /
Pierwsi chrześcijanie, w miękkiej skale drążyli rylcem
Podziemne osiedla, przywołujące nastrój epoki
Wzniosłe kościoły, kaplice, ukryte przed ludzkim wzrokiem
Niedostępne wśród skał – klasztory, męskie i żeńskie
Schronieniem dla wiecznie prześladowanych.
Od pierwszych wieków, chrześcijaństwo otwartą sprawą
Cieniem pozostać w sobie, czytelni będąc jak niebo
Zamysł ich; silną potrzebą osiągnięcia doskonałości
Radość serca i ducha pogoda – niech się staną przyjazne.
Mimo, iż „nowa wiara” narodziła się w Palestynie,
to Kapadocja, była miejscem gdzie urosła w siłę.
Okrzepła, w tak bardzo niewygodnym miejscu.
APOSTOLOWIE … Pierwsi chrześcijanie,
Nawracają, cuda czyniąc, uzdrawiają i wieść gminna się niesie
Szerzy się wszędzie, wzdłuż szlaku gromadzą się ludzie
Niewidomi, chorzy, kalecy, przegrani, chorościami duszy strapieni
Wystarczyło, że padł na nich cień przekonań (stawali się uzdrowieni).
Im więcej cudów czynionych, tym w większy gniew wpadali „sprzeczni”
„Ważnymi ludźmi” – kazali się zwać. Nie mogli przeboleć, ni strawić !
Srogie motto utkali ( … ) Nakazaliśmy wam, abyście nie nauczali w to Imię !
A wy, napełniacie umysły Jego poglądem. O Jego śmierć ( nas oskarzacie ) ?
„Ważni” w szalony gniew wpadali, chcący niezwłocznie ( ich ) zabijać …
Polowali na wiernych ( dzień i noc ) torturowano ( ich ) w więzieniach.
Arcykapłan, chcąc ukarać apostołów … zwołał Wysoką Radę ( Sanhedryn)
Stało się ( strażnicy wiernie na posterunku a osadzeni cudem się uwolnieni ) !
Słyszeliście, naśladowcy … tego ( z Nazaretu ) chcą zburzyć nasze zwyczaje,
które, Mojżesz nam przekazał ? Notorycznie plugawi – lękliwie sądzą !
Naokoło – naśladowcom Chrystusa – zarzucają to co Jemu?
Biczowani, kamieniowani, cieszyli się, że mogą wycierpieć coś – dla Niego !
Przerażenie. Uśmiercając wiernych, zaczęło się prześladowanie Kościoła
Mnóstwo chrześcian opuściło Jerozolimę, osiedlali się w innym terenie
Napotykanym współbraciom rozpowiadali o Swoim Panie i Jego Kościele !
Co raz więcej ludzi, mogło usłyszeć o Królestwie Bożym na ziemi.
Św. Filipowi; Bóg – dał moc czynienia cudów. Aby potwierdzić prawdę
Uzdrawiał obłożnie chorych, z opętanych wyrzucał złe duchy, nawracał.
Wielka radość zapanowała w Hierapolis, setki chorych, godnych litości,
Znów było szczęśliwych. Zadziwiając niedowiarków, ci (przystawali i słuchali).
Gdziekolwiek „Chrześcijanie” szukali ukrycia – polowano na nich, jak na dzikie zwierzęta.
Los ich tułaczy ! Tropieni, ukrywali się w górskich grotach, jaskiniach
Z beznadziejnością błąkali się w owczych skórach, więźniowie wiary
Patrząc w niebo, męczennicy widzieli Jezusa Chrystusa i archaniołów.
obfitość wiekuistej chwały
świątynie stawały się coraz starsze
zbudowane w porządku korynckim
kolumnowy panteizm mocno wystaje ponad portale
z potężnych skał okazała brama
***
nowe świątynie uśmiechają się do Jana, do Pawła
ze słowem chodzących wśród wiernych
wierzą w swą gwiazdę niczym trzej królowie
z sił opadając, idą przez życie wytyczonym torem
bez wstydu modlitwy, noszą w sobie powagę
pisaniem listów do wiernych, rozniecają ogień
z czeluści siedmiu kościołów, wyzwala się obraz Apokalipsy
siódmego dnia ukazywać się Bogu ( niech stanie się nawykiem )
tam gdzie żyjemy, bliskie jest królestwo ( wierzcie w Ewangelię )
nawracajcie się, każdy człowiek może być świętym
Pan jest z nami … kto ma uszy niech słyszy modlitwy
z prawdą się splotły i zdobią sens życia
ogień wychodzi z otwartych ust, ciepły uśmiech
pada plagą na tych co słuchają
budząc się rankiem, rybacy śpiewają na klęczkach
pozwól spożyć owoc z drzewa żywota.
Relacja z tłumem …
Na ulicy tłum, ubliża [Im] grozi – dużo hałasu, głuche tupanie
po obu stronach armia pachołków [od Artemidy] różna hołota
demonstrują podczas wystąpień – nie słuchajcie tych kłamstw !
Jezusa, wiarę i fakty prorocze, poddają fałszywej obróbce
w złości skręcając się krzyczą, fałsz ich świadomie nakręca
w tym ważnym mieście ( soboru ) początków chrześcijaństwa
Przez trzy lata (przebywał tu) pielgrzym, apostoł św. Paweł.
( stąd pisał listy do Efezjan, Galatów, Rzymian, Koryncjan ).
Efezjanie; Chrystus dla nas bogactwem Boga …
( … ) nie wstydźmy się ewangelii Chrystusowej,
jest ona bowiem mocą Bożą,
ku zbawieniu każdego, kto wierzy.
Uczmy się od Jezusa cierpieć, przede wszystkim cierpieć
krzywdą wyrządzaną przez innych
bo takie cierpienie jest najtrudniejsze.
Nie siebie głosimy – – – lecz Jezusa Chrystusa – – – On naszym Panem
Jezus żyje! Na nic się zdadzą próby martwego zaprzeczania!
Zaprzeczają ludzie, którzy nigdy Go nie spotkali i nie poznali !
Zwiastując prawdę Chrystusa ukrzyżowanego i Zmartwychwstałego
– Dla [ Jehudi ] to zgorszenie, gestkulują – – – wstają, to znów siadają
pragnąc skompromitować przesłanie Apostoła.
Przez kontrast mądrości Boga z mądrością człowieka
został stąd wypędzony przez trefnych [ opozycję ] …
pogłoska rozniosła się światem i trwa do dnia dzisiejszego.
Św. Paweł … ( nagle olśniło go światło … gdy z nieba odezwał się głos )
Paweł, bez pośpiechu wyruszył z Barnabą ( innymi uczniami ).
Przybywszy na Cypr. Za nimi szły piesze oddziały od Selaminy
po wyspę Patos. Cudowny obraz drogi z wiarą i mocą słów. Zaczęli wiwatować
Z zachętą przenieśli się do Yalvac [ Antiochii ] wciąż głosząc nową wiarę.
Hebrajczykom, nie podobała się nowatorska działalność głosicieli
Podbudzają ludność, węszą i szczują. Widząc zagrożenie
podbudowanych tłumów, uczniowie Jezusa uciekają do Listry w Likaonii
Po drodze Paweł uzdrowił kalekę … ( nie chodził od urodzenia ).
Napotykani, biorą ich za bogów … Zeusa bądź Hermesa,
chcą im składać ofiarę z wołu i cielca, ale – Paweł, Barnaba
powstrzymują mieszkańców zakazem. Czekając na znak jakikolwiek
Wśród skrzydeł glorii (ze słońcem w oczach) bez drgnięcia powieki …
Ukamienowano Pawła, aby mieć spokój ( głosu innych słuchając )
Wywlekli za obręb miasta i tam porzucili. Sądząc, że już nie żyje !
Otoczyli go wierni, truchleli w trwodze, sposobiąc się modlić
„Przed obliczem Boga, niech Cię przygarnie Chrystus uwielbiony”
Ten (podniósł się z męki) i znów poszli razem do Derbe
Wędrując z charyzmą przez Listre, Antalye, Perge, aż do Antiochii.
Jeden z filarów …
( Św. Jan … heroiczność anielskich cnót … Apostoł miłości )
O gołębim sercu, majestatyczny, pełen jasności umysłu
Najbliższy Panu. On, najlepiej rozumiał Jego nauki !
Nie wątpiący w cuda, nadprzyrodzoność – Syna Człowieczego
Jedno półwiecze po drugim na wierności mu zeszło.
Pomnażając słowa i Jego świadectwa – współbratem jest i sługą.
Głos potężny, pogłos ( jakoby ) z trąby mówiącej posłyszał
zew wzburzonych mórz, anielską pieśń, najnowszą sagę tchnień!
Obróciwszy się ujrzał – – – siedem złotych świeczników
Siedmiu aniołów, na polichromii siedmiu kościołów …
Kto ma uszy, niechaj posłyszy, co mówi duch do Kościołów
Prośmy Ducha Świętego, by oświecił nas prawdziwą miłością.
Najgłębszy wymiar. Siedem cudów, krzak gorejący w sercu
Opatrzność ( sekretem ) ogniste słupy, zatroskane twarze
Otwierajcie serca, niewzruszone umysły, gdy niebo ciemnieje
Brzegi rzek występują, wygaśnie śmiech widząc to wszystko.
Żyć w zgodzie ze sobą … cierpliwie dziękując Zbawicielowi.
Chwała ! Jego dzieła nienaruszone – żyją, wymiarem daru.
Syn Zebedeusza i Salome, brat Jakuba Starszego
Od dziecka pracował z ojcem jako rybak …
W zaraniu, był gorliwym uczniem – Jana Chrzciciela.
Tym, którego … Jezus, w ufności sobie umiłował.
W trakcie Ostatniej Wieczerzy – wsparty na Jego ramieniu
Jedyny ( z dwunastu ) był przy ukrzyżowaniu Jezusa.
Właśnie wtedy – Jezus, powierzył mu swoją Matkę … ( jego opiece ).
Kiedy Neron, zaczął prześladować chrześcijan, Jan został uwięziony i torturowany w Rzymie; wrzucono go do kotła z gorącą oliwą ale, wyszedł z opresji bez najmniejszego szwanku. Widziany, zdołał zbiec … bo tak chciały wyroki.
Wyruszył do Efezu, aby przejąć osierocone kościoły w Azji Mniejszej znajdujące się uprzednio pod opieką św. Pawła, ( którego umęczono … około 67 n.e)
Jan osiedlił się w Efezie – na resztę swojego życia. Stąd kierował kościołami w Smyrnie, Pergamon, Tiatyra, Sardis, Laodycei i Filadelfii o których mówi … w swojej Apokalipsie, wizji, która stała się podstawą do napisania księgi Apokalipsy. Mając 93 lata „Starzec” przewędrował raz jeszcze swoje terytoria organizując nowe kościoły, nawracając, wyznaczając biskupów, aby wyświęcać tych, których … „wskazał Duch”.
ruiny Starożytnej Bazylika św. Jana w poblizu Efezu
Smutna historia wspaniałej bazyliki
Istnienie grobu św. Jana w Efezie poświadczają źródła już z IIgo wieku, takie jak list Polikratesa, biskupa Efezu, do papieża Wiktoryna. Wiadomo także, że gdy tylko na początku IVgo wieku w imperium rzymskim ustały prześladowania wobec chrześcijan, natychmiast wzniesiono na jego grobie niewielką kaplicę. Dopiero cesarz Justynian w Iszej połowie VIgo wieku postanowił zbudować w tym miejscu ogromną bazylikę wzorowaną na konstantynopolitańskiej bazylice świętych Apostołów – i odtąd stała się ona jednym z najbardziej prestiżowych miejsc pielgrzymkowych całego ówczesnego świata chrześcijańskiego.
Podczas arabskiej inwazji na imperium bizantyjskie w latach 654-5 Efez został tymczasem całkowicie splądrowany i potem już w zasadzie przestał pełnić rolę wielkiej metropolii. Miasto skurczyło się do terenów wokół portu oraz kościoła Matki Bożej, w którym to w 431 roku odbył się sobór efeski. Nikt bowiem nie był już w stanie odbudować wielkich antycznych budowli leżących w gruzach w pozostałych dzielnicach. Równocześnie życie miejskie zaczęło się także organizować na wzgórzu, na zboczach którego stała wspaniała bazylika św. Jana. Stopniowo otoczono ją murami, a na szczycie postawiono zamek. Nowe miasto zaczęto zwać Hagios Theologos, czyli Święty Teolog, bo tak właśnie Kościół Wschodni nazywa najchętniej św. Jana Ewangelistę, uznając w nim teologa par excellence.
Pozostawało ono w rękach bizantyjskich aż do 1304 roku, gdy zdobyły je zwycięskie wojska Turków seldżuckich, a bazylika została doszczętnie złupiona. Zaraz potem kościół przekształcono w meczet, ale chrześcijańscy pielgrzymi byli jeszcze wtedy dopuszczani do grobu Apostoła za opłatą. Samo zaś miasto zdobywcy nazwali Ayasoluk, przekręcając po turecku wcześniejszą grecką nazwę. W połowie XIV miało miejsce wielkie trzęsienie ziemi, które częściowo zniszczyło bazylikę, tak że ówczesny władca Isa Bej postanowił tuż obok niej wybudować nowy meczet, którego wspaniałość przewyższałaby dawną świątynię – pokazując w ten sposób wyższość nowej religii nad dawną. Można go podziwiać także i dzisiaj, bo znajduje się on jedynie kilkaset metrów od wzgórza Ayasoluk, nieco poniżej ruin justyniańskiej bazyliki.
Sądny dzień dla wzgórza św. jJana nadszedł wraz z inwazją mongolskiego wodza Tamerlana (zwanego także Timurem) w 1402 roku oraz następującą zaraz po niej wojną domową pomiędzy walczącymi o władzę tureckimi wodzami. Wtedy to właśnie Ayasoluk był zdobywany, rabowany i podpalany wielokrotnie, zaś wspaniała bazylika definitywnie legła w gruzach. Potem Turcy utrzymywali jedynie zamek na szczycie wzgórza, który – gdy już ostatecznie przeminęło niebezpieczeństwo chrześcijańskiego kontrataku – porzucili ostatecznie już w XVItym wieku. Odtąd Ayasoluk stał się biednym miasteczkiem żyjącym jedynie dawną chwałą, zaś port w Efezie zamulił się do końca z braku jakichkolwiek prac konserwacyjnych. Obecnie do morza jest stamtąd niemal dziesięć kilometrów…
Na wyspie Patmos
Ja, Jan, który też jestem waszym bratem i współuczestnikiem w ucisku i królestwie oraz w cierpliwości Jezusa Chrystusa,
byłem na tej wyspie zwanej Patmos z powodu Słowa Bożego i świadectwa Jezusa Chrystusa.
Według tradycji to właśnie w Grocie Apokalipsy św. Jan otrzymał swoje wizje, które potem zapisał w Księdze Objawienia.
BAWELNIANA TWIERDZA …
Pamukkale – słynne w starożytności uzdrowisko i kurort,
kto raz ujrzał piękno, ten za nim tęsknił
bez końca, szczęśliwi nastrojem wzdychali
Z daleka widać białe wzgórze
jak Mikołaja brodę świętą
jak welon młodej spięty w chmurze
początek cieplic w skalnej dziurze
zwaliskiem spada strugą wziętą
narzuca osad płachtą zmiętą
Rankiem przy świetlistej pogodzie
pięknością nieziemską ślniące
z banieczek sznurkem na wodzie
perełek w obrębie tysiące
tak samo się milą o wschodzie
czy widzisz te bańki na wodzie ?
EFEZ …
według legędy to miejsce wskazała wyrocznia … ( „ ryba i dzik” )
z pomroki dziejów się wynurzył z zaćmieniem słońca się oswajał
w legedzie wspomnień, pajęczą nicią nad płodnym brzegiem rzeki
u stóp Pionu gdzie ptaki stadami się zbierają.
Ukryte w cieniu trawy, szumią wyraziste ich skrzydła.
Królewicz Androkles, przysiadł do grona rybaków.
Patroszyli ryby … jedna się wymsknęła,
wpadła do ogniska, rozsypując żar,
którego za nic ugasić się nie udało.
Wnet, zajęły się trawy i krzewy, okolica legła w dymie.
Z czeluści krzew w popłochu dzik dorodny wyskoczył,
za nim żwawo dwa psy, biegną rybacy z oszczepem w dłoni
rękojeść tasaka nachalnie ściskając – nieboraka – gonili.
Przypadek, a może złe losy się tutaj spotkały?
Twarz królewicza w nikłym swietle małego ogniska.
Spojrzał na wzgórza, gdzie słońce nabrzmiałe się skryło.
Słów swych pamiętny – siedlisko – w tym miejscu osadził.
Odległość czasów i skłonność wrodzona do zmyślań (nieobca jest Grekom).
Zaznaczyć zatem heroldowie … po zakątkach krążąc
z pospolitym krzykiem, co rozbrzmiewa donośnie
wyziębnięte duchy przodków, zręcznie nam sprowadzają.
Bacznie zamilkli więc wszyscy i słuch nadstawiali.
Wędrowni piewcy, znający dzieje swojego kraju,
szli od miasta do miasta wsród krzyków [ niczym żurawie ]
w momentach wrzawy, z ich gardeł radość zachwytu.
Nie trudno jazgot wywołać i gładko wbić się w dzień szary.
Pomiędzy życia strofami, echem – los własny.
Przenika do nicości przez kontur nocy przemawia
Po tamtej stronie całe życie, każdy fragment otwiera oko
Każda twarz kultową postacią, mętlikiem w głowie.
Z zaspanymi oczami odeszli królowie noszeni w lektykach
Za chojne dary mrą w mroku świetlanego wschodu, stoiccy mędrcy
Sami sobie poczęli niedowierzać, wpatrzeni w poszczególne słowa
Zawsze sięgali pamięcią do świadomości wargami prawdy
Chcący dorobić historie, dzik … jak ryba ginie na piach wyrzucona.
Znów, wiele wieków minęło i faktów nowych w żywiole po Heraklicie
Panta rhei … (wierzę w twoją moc) Ephesos … tyś z ognia co spala
Wiekową historię … 12 jońskich portów, centrów handlowych.
Wśród zadumionych rozsypisk, ginące klejnoty i perły !
PS.
W połowie VI wieku p.n.e … Efez … podbili Persowie,
w IV wieku p.n.e … Aleksander Wielki – Macedoński
Po nim najechali i zawładnęli woje z Itaki … Rzymianie.
Był stolicą cesarstwa rzymskiego w Azji Mniejszej.
Miasto niszczone przez trzęsienia ziemi, najazdy wrogich armii
wciąż odbudowywane i wciąż powiększane jak zwykle.
Kto szedł tędy?
Metropolia idzie przed się rzędem kolumn
dzwigając na sobie cężar jońskich wieków
chwiejących się pod naporem wiatrów
wedle wiary martwe sakralne budowle
Święte miejsca dotknięte Ich stopą.
W sąsiedztwie górskiego pejzażu,
cierpieniem naznaczona grota …
„Siedmiu Śpiących Braci – Chrześcian”
zasypia na zboczach wzgórza – Pion
słońce, odbija się od niej jakby nie było stąd.
Siedmiu młodych chrześcian z Efezu …
uciekając przed prześladowaniem / cesarza Decjusza /
schronili się tutaj / w jaskini / na zboczu wystającej góry.
Szpiedzy cesarza, wywęszyli schronienie
Wejście do groty … zamurowali …
O dziwo … bracia we wnętrzu nie zginęli …
zapadli w sen głeboki …
O dwieście lat później …
w jednej chwili obudziło ich, trzęsienie ziemi …
gdy miasto uśmiechało się świtem – zeszli do doliny …
osobiście nikt ich nie rozpoznał …
tłumy z twarzami zaszłości, wedle wiary niechaj się stanie
Po wtórnej śmierci pochowano ich w tej samej grocie !
ARTEMIDA … [ prawdziwie kobieca ]
Obok mnie posąg z łukiem, kołczanem
szepczący niebanalną historie …
Artemida; bogini płodności lasów i gór
Amazonka z kamiennej epoki
Jak żywa ze sterczącymi piersiami
Ubóstwiana bogini pełna erotyzmu
Gdy słońce prze najjaśniej uwodzi ciało
Blask na twarzy harmonicznie powabna
aktywnością słoneczną obdarzone pośladki
Kobiecy symbol szczęścia w płodności
W wyobraźni męskiej ideał kobiecości
Kobieta o rozległej przestrzeni i raj pożądania
Opiekunka dalekosiężnej strzały, sztyletów i grot
Ma mięśnie napięte i mnóstwo sztucznego ciepła
Spozierając na kołczan czas jakiś szczęśliwa
Potem jej oczy wpatrzone w cień na kamiennej ścianie
Zastygają w ogrodzie gdzie ptaki fruwają
Akteona, chcącego oglądać ją w kąpieli …
Odmieniła w jelenia i własne psy go pożarły.
Nigdy nie pomyślała o małżeństwie,
Broniąc dostępu pozostała dziewicą
Boginią dzikiej dziewiczej przyrody
Sławiona wsród pól uprawnych i lasów
Łowiła – jelenie, sarny, dzikie zające
w krótkiej niedbale przepasanej szacie
Wzbudzająca natrętność “obiektywów”.
PS. los … dawno z niej zakpił …
w 356 roku … przed naszą erą …
aby zyskać sławę …
światynię podpalił szewc – Herostrates,
szaleńca wsród tłumu wytykali palcami.
W dobrej i złej chwili …
[ Od … I – ( pierwszego ) wieku naszej ery – Efez …
stał się ważnym ośrodkiem chrześcijaństwa
wtenczas zamieszkiwało go ponad 250 tysięcy ludzi.]
Szepcząca pięknem Aglomeracja; wyposażona w bieżącą wodę
Szereg łaźni z marmurowymi posadzkami i sznury na mokrą bielizne
Publiczne latryny – na kilkadziesiąt kunsztownych stanowisk
Wychodki kuszą wyciętymi „sercami” wabiące ciepłym odcieniem zasłony
Na (nie)szczęście brak ścianek działowych aby nie zasłaniać widoku
i bólu ( stękania ) na nadętych policzkach twarze sąsiadów ( czas jest z nami).
W zasobnych greckich latrynach, wytrawny muzyk grywał na flecie
przez przemoc ciszy, aby bezwstyd ważnej sprawy zrozumieć.
Przy szczelnych okiennicach, azyl miłości z intencji człowieka, nowa
Zmysłowa droga dla wszystkich bliska, każdego tutaj sprowadza.
Płatki różane, świeże pachnące bukiety, wdychają śmierdzące wonie.
Włosiana gąbka pod palcami chce poznać ciało ukochanej.
Za sąsiednią ścianą ( łaźni Scholastyki ) garbarnia skór i kanał
z kożuchami piany, w salwach bakterii efekt moczowo – odpływowy
Przechodnie z nosem na kwinte psioczą – – – zalatuje fetorem !
AGORA HANDLOWA …
Sklepiona kamiennymi łukami
Wszystko bogato zdobione
aby docenić dostojność przesłania
Po środku placu – zegar słoneczny
w pochmurne dni mocno się spóźnia
z czasem się zmienia nie-do-poznania
Drzewa figowe wydały dojrzałość.
Wiklinowe kosze pachnące owocami
Za murem wiecznie kwitnący ogród
pozwala odpocząć w upragnionym cieniu.
Pod najpiękniejszym niebem wielorakość Żydów
Siedzą nie precz stąd na posadzce z rumieńcem
za winy ojców (zimna prawda) nieludzki krzyż
z bólem szydząco muszą dźwigać ciężar winy.
Z towarami zjeżdzają wyrachowani kupcy
dzień w słońcu ich miejscem ciężkiej pracy
bywa tu wiele rzeczy co się ludziom nadadzą
złotem zdobione szaty, kość słoniowa i heban.
Kupcy na placu sprzedają drogocenne towary
Niechaj tu nikt drugiego nie skrzywdzi
od poniedziałku rano do niedzieli wieczorem
w dobrym nastroju tłumnie na dziedzińcu.
Jak papugi wrzeszczą zachwycając się wszystkim,
szum gawiedzi w wieczornej porze, rytualne modły
zachwycone dusze, żywe ręce i miny chropowate
podnoszą głowy ku niebu – okrzyki wydają.
Ich żony piersią karmią na tyłach straganów
w tunice srebrem lamowanej, okrągły dekold
obnażone ramiona i twarz w plejadzie wonnych olejków
usta, wiśnie i maki, diademy, kolczyki, pierscionki, wstążki u nóg.
Uliczne kuchnie pełne żaru serwują zgłodniałym
odpadki wyrzucane do rynsztoka zbierają niewolnicy
gromadząc wokół siebie ptaki i domowe zwierzęta
armia komarów, zarazki, epidemie na tym padole zwątpienia.
DROGOCENNE WSPOMNIENIA …
Gigantyczne jońskie kolumny, na okrągło ich widać z daleka
Światynia Hadriana, reliefy, ozdobne fasady w stylu korynckim
przedstawiają wizje legendarnego miasta – Androklosa.
Ponad łukami sklepień, kolumnady i mury – robią wrażenie.
Resztki starego świata, sanktuarium skalne z epoki hellenicznej.
Plac Domicjana, zrekonstruowana fontanna Polio
Ruiny domów tarasowych, wzniosłe ściany – termy Variusa, Scholastyki.
Odeon, zbudowany na kształt teatru, dziś zastygłą pustką
Marmurowe siedziska z motywami w łapska gryfów
Upadłe, miejsce zebrań zarządu miasta i senatorów.
Spacerowym brukiem wyłożone chodniki – – – „stoa”
ciągnąca się uskokami świętej drogi Kuretów
będącej częścią codziennej wędrówki kapłanów
przechodzących się tam i z powrotem
pomiędzy ludźmi nosząc drewno
aby podtrzymać tlącym płomieniem święty ogień
z kadzideł owiewa zaksztuszoną ciszę.
Gardło łez pełne mają przechodnie
każdy, kto ich zobaczy, musi – uchylić się z drogi.
Pod cytrynami, kwitnącymi dwukrotnie – Marmurowa Aleja,
wiodąca w kierunku teatru na zboczu góry Pion
( tylu spiętrzonych kamieni w życiu nie oglądałem )
Ze szczytu stromego wzgórza rozciąga się widok wspaniały …
Przyciągnęła mnie tutaj jakaś siła (tyle rzeczy o pra-starych źródłach).
Rozwiązuje się język, więc wdycham wszech-kwiat w luźnym szeregu
Myśli jasne z gestami rąk – skały posępne, wyszczerbiona brama
Trzeba koniecznie wrażeniem przywyknąć. Palmy na pochyłym zboczu
W słowach legendy szukają sensu i prawdy. Głos dolatujący znikąd?
Popękane posągi rozmawiają z drzewami. Oddechem morza miasto z kamienia (umarło) !
Ozłocona zatoka, niezgrabnie cofająca się z falą. Straszne są słowa przyczajone
Zanim noc zapadnie na dobre ( są ze mną ) WSPOMNIENIA DROGOCENNE.
PS. Wiem, o starym i nowym, ale – ileż człowiek może na raz zaskarbić ?
THEATRON, na zdjęciu powyżej; dziś jest w stanie pomieścić – 24 000 widzów !!! Przykute oczy !
Budowę rozpoczęto w III w.p.n.e. Odrazu zdobył pozycję [ jednego z największych ]
Dzieł architektonicznych ówczesnej epoki. Kamienne – łukowe – sklepienia,
Za bramą ogromnie duży plac, wyłożony płaskimi kamieniami taras i scena ,
O wyraźnej strukturze, przestrzennych galeriach, eleganckiej loży.
Tu, odbywały się teatralne seanse, zażarte walki gladiatorów / niewolników /.
[ On ] … bibliotekarz z biblioteki Celsusa …
[ naga prawda okryta mgłą tajemnicy – kręcąca się wokół tunelu skandali ] …
Jeszcze nie zapadł zmrok spokoju, nad złotą epoką miasta
zaklęty lazur nieba z pióropuszem skrzydlatych chmurek
w zatoce, morze wodę podnosi od brzegu się śmiejąc
wiatr powiał pomyślny – kupcy łodziami dotarli
zza morza, od gór, w porcie idzie zarobić pieniądze.
Najemni żołnierze przystają pod nieznanym imieniem.
Miejscowi handlarze, rzemieślnicy ich czeladnicy
dla nieposzlaki ubrali farbowane peruki
w świadomości grzechu wałęsają się z nudy.
Szpiegując własne oczy wchodzą do wnętrza czytelni
mając się na baczności swe kroki kierują w kąt ciemny.
Po drugiej stronie [ tunelu ] zaułki pełne pokus
gdzie okiem sięgnąć – nagich ciał szelest.
Muśnięciem światła – nie wymuszony luz …
Ciała tu wiecznie gorące – wiadomo – czego chcą
przebierając nogami o wielkiej charyzmie kobiety
poszły tam ( gdzie prawo każe ) więdnąć róży !
Pod ciemną kopułą nocy płatni nadzorcy grający w kości
na krawędzi balkonu – patrzą im prosto w oczy i ręce.
Rozrzutnością nagich ciał – gibkie heterki wabią do ogrodu
Zamorscy handlarze w rozbudzonej wyobraźni ofiarują paciorki z pereł.
Piątka fenicjan ( wszyscy w turbanie ) kilku bogatych z Kusadasi przybyło
nań bacznie trzeba rzucić okiem …
przybysz z Lampsaku ( ze wstydliwą ) chorobą
Panteos ( biedaku ) jakie to straszne zło cię spotkało.
Owładnięte strachem dwie przeciwwstawne ścierają się racje
Wymieniając uwagi ( od zamiarów ) skłonne się odwieść.
Gra słów – ( z obu stron niepokój ) chęci odbiera facetom.
Z rozpuszczonymi włosami kwiaciarka – kwiaty sprzedaje
trzymając się swego pragnienia – miłości nie chcąca spłoszyć
jej ciało wabi – najskrytsze skrywając sekrety.
Popijając wino – trwa ożywiona dyskusja
w głowie się kręci zacny trunek wyzwala chęci
płonąca żądza – żąda – by, przywrzyć do niego …
– – – zgódź się władczyni żądz prędkich
– – – obojgu nam zwiędnąć ( nie ) przeznaczone
– – – dlaczego zwlekać, gdy ktoś ma ochote ?
To takie nieludzkie – Samijko, byśmy trwali bezczynnie
poratuj – nie zwódź próżnym uśmiechem
szaleć wtej miło kiedy ubranie bez ciał pomiędzy morza brzegami
chce się pić nie dopiero potem gdy poziom wody w zatoce opadnie
widzisz – wiosna we mnie – pod księżycem rośnie z ciemnością.
(… ) Masz kogoś – – – kto cię kocha ?
( … ) Zawsze ktoś taki się znajdzie…
( … ) Nie wypytuj o takie szczeguły …
( … ) Zjedz ze mną wieczerzę …
( … ) Skoro zechęcasz – – – chcę zaraz …
( … ) Rzecz stawiaj uczciwie – – – za ile ?
( … ) Dasz tyle ile powiem po fakcie ?
W głębi za filarami – [ ON ] „stróż i opiekun” dziewiczych ogrodów
nakręca – – – aby zatrzymać kochanków
Ulegajcie ( zmarszczonym starcom ) bogato rozpartym na tygrysich sofach
harcownikom obłowionymi łupami ( wystarczy tak niewiele ).
Mrugajcie znacząco oczami zachwytu
gotowe zatroszczyć się o wszystko
z perłami grzechów we włosach nogi swe wychwalajcie
że to jest miejsce właśnie dla niego
niewiasty chutliwe w bezwstydzie od dołu wyskubane
świadome potęgi Erosa spotykają się tutaj codziennie.
Żona „stróża burdelu” z pomarańczami na kolanach
na swoim miejscu młode kobiety z ognistym obliczem
branki o karminowych ustach zapraszają na masaż
potrafią wciągać głęboko nacierając ramiona
wonnymi olejkami bez zachamowań wachlują
strusimi piórami, owiewają wonnym kadzidłem
boskie tancerki kołyszą biodrami niczym łódź na wezbranym morzu.
Gdy księżyc zaśnie, zmuszane są oddać wymięte pieniądze.
[ ON ] sutener jest podłym skąpcem – stręczycielem
katuje wybranki gdy mało gości przychodzi
t u n e l e m .
żale hetairy … / płatnerki /
mężczyźni szukali w nich partnerek do pijatyk i orgii.
„ cóż się z tym czółkiem stało, perłami lśniącym
spiralą pukli i brwią wygiętą w górę
spojrzeniem lubieżnym w uwodzeniu palącym
co lazło mężczyznom za skórę „
Zapraszając na ucztę, ognista (hetera) poluźniła kosiołki
Niczym w grze miłosnej (wzdychając) przechyliła głowę
Na prześwit, nastrojowa bielizna, lśniąca krągłymi biodrami
Bajecznym grymasem chitonik, zrzucony kusząco pod stopy
Poprawiając ramiączko u ( peplos ) odsłoniła ramię.
Wieczór ateńskim zwyczajem przy gierkach ponętnych flecistek
Możesz wybierać z obfitości ( katakleistos ) * Każdą z nich
Możesz posiąść za „obola” … ( tak w dzień jak i w nocy).
Możesz wszędzie ( na każdym kroku ) wybierać jaką chcesz …
Pulchną, wiotką, dojrzałą ze sterczącą piersiami albo staruchę.
Za ścianą ( gynaeceum ) niewolnice patrzą na tego – co je najął !
Branki – dorodne dziewczęta, odziane w przeźroczyste tkaniny
Migotają odsłoniete piersi, biodrami falują kuszące ( demi )
Za pięć śledzi, figi lub ser, można pogłaskać ( gephyris ) *
Zawsze tania i łatwo dostępna, bez wyszukanych fryzur i makijażu.
Trzeba wiedzieć jak się zachować z koszmarnym – pić i spać
Idąc nocą na bezsenne spotkania ( na niemą spojrzeń wymianę )
W ciemnościach, wzrok wryty w świetliki oliwnych lampek
Oczy pełne rozkoszy i ręce spętane w szale miłosnych poczynań.
Śnieżno białe masz loki pomiędzy biodrami ( kochanico z północy ).
„Co zburzył Aleksander, to odbudowała hetera Fryne”.
PS.
kobieta w owym czasie w Grecji, mogła być albo żoną, albo dziwką.
Usługi heter uważano za rzecz nie przynoszącą żadnej ujmy i stanowiącą ważny element życia obywateli.
gephyris była prostytutką szukającą klientów na moście,
katakleistos pracowała w zamkniętym domu publicznym.
Za pięć śledzi, figi i ser … marynarz wylicza wszystkie prezenty ofiarowane kochance:
sykiońskie buty za 2 drachmy, flakon perfum z Syrii po tej samej cenie, cypryjskie cebule, 5 śledzi, figi i ser.
Fryne …
chciała o tym zapomnieć …
Ale kiedy zły duch ją w złości [ dwa albo trzy razy] nawiedzał
brała cytrę i snuła pieśni o dzikości grzechów w kolorach
Jej śpiewnej mowie słychać jak księżyc krocząc po niebie
z naręczem metafor zagłuszał harmonię duszy – wzdychał i łkał.
Czy byłam szczęśliwa – gdy żyłam na wskrość inaczej …
W ogrodzie rozkoszy [ wyuzdaną pupą ] przechodniów wspierałam
co byli za jedni [ skąd idą ] nigdy ich – nie pytałam.
Było też u mnie sług wiele, co do zbytku służyły – wszetecznie.
Wszystkie jak z bajki, każda urocza ze smukłą talią [ zachwycające ] !
Pamiętaj i ty dziewko do [ usranej śmierci ] pouczę cię krótko;
Twoje zalety [ co nimi się chełpisz na dole ] trującą rybą …
więc pochyl swą talię i pozwól – klękając na swych kolanach.
Wystaw na pokaz brzuch, napinaj mięśnie w takt jego oddechu
powoli rozsuwaj kurtynę z uśmiechem odsłaniaj ten zbytek
jawnie w czary-mary jak niegrzeczne dzieci – chichocząc,
ten stary w nieludzkie wartości miał popęd od wieczora do rana.
Na pokuszenie wodziło rajskie jabłko i listek skąpo upięty.
Gdy cofnęły się lata [ skruchą osnuta ] prosi o łaskę pokuty.
Swą rzeczywistość o oczach rozpustnych zmieniła na niebiańską.
Z ubogiego ludu wyszłam [ jako odpadek spod nóg ] przeto
pragnę sama się ganiąc – zasznurować bluźniercze usta.
Dytyramby … tragiczne trylogie …
Wszystko tłoczyło się w jednym miejscu, [ u podóży góry Pion ] …
Orchestra, okrągły plac, gdzie, ( cavea ) widownia mogła się zbierać
Na środku ustawiane – thymele. Widzowie, siadali na stromym urwisku
Zbocza – theatron, tkwiąc sobą przez długie godziny …
Panowała zasada „trzech jedności” – czasu , miejsca i akcji.
Chór, na kamiennych schodkach – wyłaniał z pośród siebie – koryfeusza.
On , podawał chórzystom rytm i melodie, współodczuwając chóralnie
Nabierają powietrza we wciągnięte brzuchy i wiotkie biodra
W antycznej tragedii ( samopas pieśni ) wypełniał przerwy pomiędzy aktami.
prolog, parodos, exedos …
Tego dnia słońce kadruje puls melodi kolejnych poczynań
dylematy schodzą ścieżką po zboczu w oparach popołudnia
Chór … ( ci co rozdziawiają usta )
w teatrze przytulonym do zbocza
krawędzie tarasów z dzikim winem
zdrowy rozsądek i grecki rozum
pochlebnie bystry w usposobieniu
podążają za instynktem kombinacji
narzekając z tęsknoty, płacząc i piszcząc
gdy sztorm życiorysem jesteśmy naiwni
czytając z ust szukamy słów
żalu z twarzą w dłoniach
na tle nieba do nieba
nadzieja gestów i słów
gdy z nikąd nie ma pewności
najważniejsze – odczucia i mit.
Z deficytem scenerii – akt nowy …
w szpalerze się począł wynurzać
losowo koniecznie się zjednoczyć
bogów rozkazy wykonać
w ekstazie z emocją śpiew – Ateny,
bogini w oliwkowo zwiewnym chitonie
skinieniem głowy – przymknięte powieki
wiedząca dokładnie na co ją stać.
W utropie pieśni trzeba się wsłuchać
pulsem zachwytu spojrzenia rybaków
dreszczem emocji pieśń za pieśniami
z zamierzchłych czasów bogowie
przebudzeni rapsodem przeszłości
jak nikt dotąd potrafią zmartchwywstać
wskrzeszeni swą chwałą wieczną
z grymasem cierpienia na twarzy
spoglądają na żywych
Wrota do piekieł w Hierapolis …
Plutonium – pod stopą głucha krypta, do głębin otchłani
przestrzeń, wyjawia dławiącą woń, która grzęźnie w krtani.
Ze szczelin niewiedzy co z ziemi od wieków, każdego dnia
zmierzłym odorem wachlując – toksycznym gazem zionie.
Zwierzęta w ofiarze poświęcone tejże otchłani – owce czy woły
Zatapione w kadzidle trującej szczeliny – śmierć ich zmuchnęła
W bezdenne otchłanie – zrzucone kości pokoleń, duchów upadek
Żywym oddechem przewrotność w załomach i niemoc konania
Bezwonnym ciosem podcięte nogi nędznego żywota
W ciemnościach nocy – Filip [ apostoł ] kamieniami trafiony
Z grymasem cierpienia błyskają rzucane kamienie
Za każdym razem gdzie upadają ociekając krwią, wyrastają wawrzyny.
PS. Plutonium … wrota do piekieł …
W rzeczywistości była to głęboka rozpadlina skalna,
z której wydzielały się trujące opary.
Kapłani bogini Kybele zbudowali tu miejsce kultu.
Grobowiec apostoła Filipa, jednego z dwunastu uczniów Jezusa.
Apostoł zmarł ukamienowany, śmiercią męczeńską ok. 80 roku,
w Hierapolis … Tu, właśnie został pochowany.
O bogach trzeba zawsze pamiętać …
[ choć Zeus, na to patrzył przez palce ] …
Tutaj, bogowie Hellady w asyście stróżów bojaźni
[ dwa lwy ] patrzą na nieba daleki łuk
księżyca, blady nieboskłon dotyka zachwytu
po jońskiej kolumnie pnący się bluszcz.
Brzemienna, tebańska królewna Semele
bogini, nie dostrzegła podstępu szalonej Hery, żony Zeusa
gdy, przed słońca uwiądem zadrżało jej łono
roniąc przedwcześnie niemowę.
Dionizos o oczach peloponeskich fiołków
wymsknął z zalążni pochlebnej rodzicielki
przed szorstkim wzrokiem, chciał żyć – ukryty
w udzie Zeusa, miał wolę zaskarbić przychylność ojca.
Za greckich czasów po wyboistej szło się drodze
cuda i dziwy działy się ongi, nie byle jakie
za boską, pocierpieć chcąc sprawę
w korowodzie bożyszcza kroczą pośrodku.
Z wesołym towarzystwem wędrował w orszaku
sylenów, satyrów, bachantek, menadów …
ich ludzkie ciała z końskimi kopytami i sierścią
nieodłączne postacie, satyrowego dramatu.
Piewca, wyzwolenia się z kajdan moralnych norm
każdy, ma swoją mętalność – jaką naturę ma serce młode
burząc zastany porządek i aurę co wokół
zrywając ozłocone szaty, brutalnie się obnażając.
Słodki gronowy plon, pieśni i śmiechy mkną pod niebiosa
plotą banały, w tym samym czasie skaczą na boki
w objęcia życzliwe, z uśmiechem szalonym na twarzy
tłum wyzwolony, szurając kroczy poboczem.
SNUTE ZA NICIĄ DNA … cd cz II
Orszag Dionizosa …
Dionizje, obchodzono w miesiącu zwanym Elafebolion (przełom marca i kwietnia).
Rozpoczynały się od pompe – wielkiej procesji ofiarnej, urozmaicanej tańcami i śpiewem, której trasa znajdowała finał w świątyni Dionizosa.
Tam składano ( bogu thysia ) przeważnie był to byk kozła
I
Kędziory wisiały kiściami do rwania, spadały na ziemię i marły …
Wśród setek drzemiących ogrodów, jeden – szczególnym był miejscem uwagi
Ustronny plac u stóp urwiska, z sielskim wystrojem, śmiał się przestronną doliną
Pod starymi dębami w krainie o głębokiej dobroci – świat Greków – beztroski
Orszag, wyruszył z przytupem o świcie. Utrudzeni potęgą, przybyli wielcy bogowie
Istoty znużone, gdzieś w międzyświatach, zbyt wiele przeszłości. W chlubnej chwale
Obojętni na losy człowieka, pozbawieni kontaktu z ziemskimi bytami. Szli najważniejsi.
Hefajstos – bóg rzemieślników, kulawy kowal losu, przez Zeusa strącony z Olimpu
przez dziewięć dni i dziewięć nocy, z włosem rozwianym spadał pośród błyskawic burzy
Demeter – bogini – matka ziemi, cierpiąca po stracie córki, od łez jej oczy przygasłe
wargi spieczone i drzące od wymawiania imienia najdroższej, idzie w zgrzebnej koszuli
z poczerniałymi kłosami w dłoni, do krwi raniąc stopy o wystające kamienie.
Hermes – bóg kupców, pasterzy, brat Dionizosa, jako niemowle ukradł Apollinowi stado krów, sprytnie maskując ślady.
Został patronem złodzieji. Z rzeczną nimfą spłodził dziwne stworzenie – Pana, o owłosionej skórze, koźlich nogach i rogach.
Nazywali go żywym Srebrem.
Psalacanta – Nimfa. Zakochana w Dionizosie, jednak ten nie odwzajemniał jej uczuć.
Rozzłoszczona – opowiadała Ariadnie – same złe rzeczy – byle tylko ta go porzuciła.
Za karę Dionizos zamienił ją w roślinę, ale później [ zrobiło mu się żal ] uplótł więc wianek dla Ariadne.
Herakles – Słynął z wielkiej siły, męstwa, umiejętności wojennych oraz wyjątkowej celności w strzelaniu z łuku,
Sypiał z dużą ilością kobiet. Król Tespios – miał 50 córek i ani jednego syna. Umyślił sobie, że będzie miał mnóstwo wnuków.
W tym celu rozkazał swoim córkom, aby co noc po kolei odwiedzały Heraklesa. W ten sposób Herakles stał się ojcem 50 synów.
Za zasługi dla Teb, król Kreon oddał Heraklesowi za żonę najstarszą córkę Megarę
ale Herakles w szale ją porzucił. Swego rodzaju pokutą za czyn miała być służba u Eurysteusza.
Na jego polecenie miał wykonać 12 prac. Wykonał dwanaście trudnych zadań, którym nie sprostaliby zwykli ludzie.
Bogowie podarowali herosowi nieśmiertelność i czwartą żone Hebe.
Charyty – Aglaja, Eufrozyna, Talaja – boginie pogodnego wdzięku,
wszystko co piękne i miłe, obfite, wspaniałe, nago tańczące w kółku,
lubiły sie bawić, przebywać w bliskości Dionizosa.
Z triumfalnym orszakiem, szli tak dni sześć i nocy sześć, czyniąc zgiełk brzękaty.
Wóz boga ciągnięty w zaprzężone pantery, zdobny bluszczem i winną latoroślą
w otoczeniu sylenów, bachantek [ kapłanek Dionizosa ] satyrów i bóstw pomniejszych.
II
Oschoforie … (winobranie)
– – wszystko, to dane nam w darze natury … jest nam potrzebne …
– – urodzaj gałązkek się chyli … zbierajcie krew purpurowych winogron …
– – otrząście łzy złotych gron … niech się łaskawie wykrwawią do tłoczni …
Tak jak bogom przystało w hałaśliwy orszaku, z wesołością Satyrów
Nagie Menady ( snu nieznające ) lubiały oczami powieść za siebie odwrócić
W wieńcach bluszczowych na głowach ( gniewem ) wybuchnąć przeciwko drugiej podobnej.
Euhoe, Io Bakche ! Zamroczone szaleństwem z Satyrami skaczące w wyuzdanym tańcu
Dziewice, przez bogów zapładniane w leśnych matecznikach, nad potokami
Nocne orgie w pijackie potknięcia, pijąc wino z bukłaków – skandują jego imię.
Dionizos, bóg wina – – – poczuł się doskonałym [ bogo-człowiekiem ] …
Jego, jedynym grzechem [ z tego świata ] to smakowanie używek
„Capre – diem” – pożądanie, wino i śpiew – wytwarzają więzy oślepionej miłości
W boskiej kompanii ucztując, na leżąco [ wzdłóż sofy ] wyciągnięte nogi – – – pij
jedz – – – leż z nimi, bez żadnych ubrań – – – bądź miły – – – siłą zacności.
Ktoś, wieńce splecione zakłada na głowę, inny podaje pachnidło
Wina jest coraz więcej, pachną wonności – kadzielnica wydziela woń
Bawić się z towarzystwem – – – rozkoszować – – – mężczyźni radośni być muszą
Pić wino – – – to przecież zwykła rzecz, nie żadna rozpusta. Kierując się cnotą
Pozdrówcie Bakchantki, czcigodną Alkmeonis – się godzi – w szczególności kobiecie.
Młódki [ Nimfy ] owładnięte hellenicznym szaleństwem, wydają rytualne okrzyki
Ubrały się w koźle skóry, rozpuściły włosy, uwieńczyły się bluszczem
Szalały, ryczały, jak by były krowami. Wyjątkowo groźne [ porywały dzieci ]
W stanie zaćmienia [ pożerały własne niemowlęta ]. Uśmiechając się słodko
Wyrywają się spod kontroli [ jak młode źrebięta ] uwolnione spod jarzma.
Koniecznością takie poskromić [ przez małżeństwo ] w noc księżycową wydać
Gdy, dzikie węże motywacyjne, wilczęta, jelonki, dają się brać na ręce w objęcia
W imię równowagi – ogień nie pali, broń nie rani, przedmioty z półek nie spadają,
W polu widzenia źródła, dające wodę, miód i mleko, karmiącym piersią boginkom
Nie zmieniając fabuły ni faktu – miały swoje miejsce w mitologicznej przeszłości.
Po wydarzeniu Dionizos, mógł powędrować w zaświaty i skończyć swoją ziemską wędrówkę.
duszo ty jasna, skrzydlata …
na klęczkach ( satyryczne ) dramaty wychodzą
wyszczerzając zęby rajskich ptaków śpiewy
na codzień słychać chóralne jęki piekła
znów łagodnieje zwierzę obrośnięte sierścią
zrogowaciałym głosem owoc słowa
knując zmysłowej rozkoszy zapragnął
w świętych orgiach dusze nienasycone chęcią
wynoście się bo głownia plecy wasze zdzieli
nocy spokojnej nie dajesz przybłędo
o dobrotliwym wejrzeniu, rozklekotanych rękach
wciąż się kręcisz, pęczniejesz rekrutacją ciała
resztkę wcielenia wziąść do garści z rozkazu skłonnyś
w najgorszym razie poprosić grzecznie o dotyk
bez powodu strach o dobrym takcie na straty
jeśli cię uśmiercą twoja maska farsą
[ w epidramatach ku czci boga [urodzaju] Dionizosa
grywali zazwyczaj sami mężczyźni
każdy, w swoistej masce – rodzaju …
w powłóczyste szaty każdy był strojny ]
na scenie życia w aureoli błękitu
pachnie fioletem wsród winnic
podnieta w duszy narasta
i sam się orzech rozgryza …
za satyrów„ koźlarze” przebrani
koźle skóry w słonecznych brązach
umazani syropem, miąższ w kadziach deptają
w laurowych przepaskach na skroni
nie mogą ujawnić tajemnic
o której wiedzieli starożytni Hetyci
przybywszy na tutejsze tereny
potęgą ród ich przykładem i siłą rozpędu
po zachodzie słońca bawią się smakiem, podpici
mężczyźni z fermentu raczą się płynem
helleńczy z południa siedzący w kuckach
obserwują gwiazdy, co gdzieś się zapodziały
w nocnych godzinach rośnie pragnienie
nic się nie zmienia od wieków …
śpiewy unoszą się dźwięki, tańczące iskry
z gwiazdami się parzą, mrugają w obłokach
księżyc i wzgórze z potopu tuż za plecami
krzykliwa miłość, idąca w parze oczekiwań
odbywa się szybko, gwałtownie, bo licho nie śpi
kochanek boso w gąszcz życia ucieka
podlizać się żonie, bo wszystko na jej głowie
gderania nachalny świat, wzloty i upadki
na każdy temat, śledzimy własny los.
Dionizje, bacchanalia, orgie, karnawał… zmysły spuszczone z postronka, zwierzę w człowieku z rozumem.
Rozsądek gubi się w rozpętanej chuci. Wyzwolenie z norm – nakazów i zakazów – poczucie archetypicznej wolności,
szał powrotu do świata niczym nie skrępowanych instynktów.
Moment oddania się siłom popędu – mocy, która kreowała nas w naszej nieświadomości – przez tysiące lat.
Pan : główne bóstwo pasterskie starożytnych Greków
„Muzo, opowiedz o miłym dwurożnym potomku Hermesa,
hałas z pieśniami lubiącym, koźle nogi i rogi mającym.
Leśną on łąką przemyka z nimfami do tańca skorymi,
swą sztuką stąpają po górskich szczytach, dla kóz niedostępnych
Pana wzywając, boga pasterzy, o włosie dziwadła,
w kudły splątanym, któremu śnieżyste wszystkie wyżyny
los dał w udziale, i gór wierzchołki i szlaki skaliste”.
(Hymn hom., XIX, 1-7, przełożył W. Appel)
Pan; skąd jest rodem – zgodnie ze starogreckimi wierzeniami –
bardziej przypominał on zwierzę, niż człowieka.
„Przyszedł na świat z nogami i rogami kozła. Przez palce patrzył na wsze sprawy
Uszy miał długie i kosmate, capią brodę , cały był porośnięty gęstą sierścią”
Pan z panów.
Zabawny koźlonogi bożek, wychowanek pasterza Kratisa i kozy Amelteji
karmiącej go mlekiem, czuwał nad górskimi ścieżkami, nad mostami,
szlakami wędrówek pasterzy, myśliwych idących pośród mgieł
wesoły bożek – graniami się styrmał, patrząc na życie ludzi i zwierząt.
W kamiennej kolibie [ szałasie ] Pan – iście boski, zerkając w ogień
na góry wokoło, na prognozę pogody, baśnie zrodzone na skalistej turni
dzwonieniem w uchu ich dźwięki zawodzą, kolejny wieczór
kolczastej nocy [ po nocnej libacji ] usycha w koźlim utrapieniu .
Bez żadnego wahania – wszechzacny Pan [ przed grotę ] zwerbował gości,
młódź pasterską z okolicy, chłop w chłopa na schwał [ ino patrzeć ] ludu mnóstwo,
trzy dni i noce trwały hulanki – jeszcze nie skończone,
w uciesze puścili wodze [ mieli ze soba wina moc ] tonęła w śpiewie letnia noc.
Wielką miłością darzył Selene [ boginię płodności księżyca ] do biesiady ją uwiódł
– uwierz w me słowo [ sto białych wołów ] z dala od ludzi, ni to – ni owo
pod rapsodami nagiej nocy przyrzeka, że żaden szał go już nie nakręci
to utrapienie, o zgrozo, nieco ochoty do biesiad miały ciągotki pradziady.
Po coraz to nowych leśnych tropach, natknął się Pan na nimfę Syrinks,
córkę rzecznego bożka Ladona, bardzo mu się spodobała. Zarzucił pomost
chcący ją pojąć za żonę, do głowy mu przyszło, mogła by mieć uciechę z Pana
ale, nie odwzajemniała uczuć ze względu na szkaradność adoratora. Odrzucała zaloty.
Pan, nie dawał za wygraną, naprzykrzał się nimfie. Uciekająca przed kosmatym stworzeniem,
Syrinks, poczęła odczuwać paniczny strach, nie mogąc wytrzymać namolności,
krzyczała błagalnie. Usłyszeć ją miała bogini Gaja, przerażoną zamieniła w trzcinę.
Zawiedziony Pan, ściął garsć trzcinowych łodyg, zrobiwszy instrument – Syringa.
Mitologiczny Satyr Pan
W mitologii greckiej był – Pan. Straszny brzydal. Zarośnięty cały, broda zmierzwiona, na głowie różki, zamiast nóg kopyta i jak mówią wersje dla dorosłych imponujący penis.
Mieszkał w gąszczu drzew, w głębokim lesie i raczej krył się przed ludźmi. Miał jednak talent. Na instrumencie, który tradycja dziś każe nam nazywać fletnią pana, grał pięknie.
Można sobie wyobrazić, że ten odrażający brzydal tęsknił za ciepłem kobiecym i miłością i w to swoje rzewne granie wkładał całą duszę.
Niewiasty słysząc dźwięki jego muzyki, a przecież są to uduchowione istoty – dla których nie liczy się piękno ciała, lecz piękna dusza – kierowały się w stronę muzyki. Bliżej i coraz bliżej.
Jednak, gdy zobaczyły tę odrażającą powierzchowność grającego Pana, uciekały z panicznym lękiem.
Podobną funkcję miał zapewne również kult Dionizosa. Wyobrażano sobie, że w jego orszaku były nimfy zwane Menadami i stworzenia podobne do Pana, które nazwano Satyrami.
W obrządku dionizyjskim nie akcentowano już atmosfery tajemniczości i muzyki. Satyrowie zwykle przedstawiani byli ze sterczącym fallusem, gotowi posiąść każdą napotkaną kobietę.
Święta dionizyjskie, zwykle związane z plonami winorośli i kosztowaniem wina, były początkowo nieustająca orgią głównie erotyczną, bo ówczesnym greckim winem porządnie się upić nie było łatwo.
Co prawda w późniejszej greckiej tradycji Dionizje to było przede wszystkim święto teatru, ale do czasów współczesnych przedostała się bardziej ta wersja dzika z napalonymi Satyrami i pijanymi rozpustnymi Menadami.
Muzy greckiego teatru … [ każda miała swoją dziedzinę w sztuce ]
Orszak Apollina; na dobre się jeszcze nie zaczął,
Pierwotną wielkością znaczeń idą bogowie,
Patrzą za siebie ( odwieczna ciekawość odwraca im głowy ) …
Wszystkie ich twarze mają coś w sobie ludzkiego
Z zuchwalstwa do nieufności w relacjach, własna mowa
Pomiędzy wczoraj a dziś, z rytmu wypada niejeden fakt
Krocząc przed siebie na przełaj, obok jezioro zasłania im las
Skrywają wiele tajemnic, sekretów tworzenia własnych historii
Twarz, bosko-anielska (wyrazem cierpka) w rachunku sumienia brak wglądu
Języki potwornie cięte ( tak mocno, aż robią dziury) Ten sam chód
W tłumie rozpychać się łokciami. Niepewność skradzionej przestrzeni
Świat im się kończy, boskość obumiera. Panteon grecki.
Muzy – córki Zeusa, było ich dziewięć, na szczytach gór mieszkały, w Parnasie
Kwitły tam łąki. Codziennym spojrzeniem, pod Olimpem pasą się trzody i święte źródło,
Bije urokiem poezji. Stąd wyruszały z pieśniami, biegły przez pola umysłu
W całunach mgieł spowite, szły pośród nocy, śpiewając w tonacji molowej.
Kalliope – z bohaterską pieśnią, opiekunka poezji epickiej, dająca natchnienie poetom,
Najstarsza i najmądrzejsza spośród sióstr, śpiewaczka. Swoimi występami uświęcała
Niekończące się uczty bogów (na Olimpie) Otoczona świętym gajem cyprysów
Jedyna, której Zeus powierzał tajemnice szlachetnych uczynków.
Traktuje swoje siostry i podopieczne muzom dziewczęta – niczym własne córki.
Erato – Umiłowana w mirtowym wianku z lirą i kitrą w obu rękach
Podnosząc głowę dumnie nabiera otuchy, z miłosną pieśnią każdego wieczoru
z weselną – głos ucha śpiewem dotyka. Spojrzeniem narracji szept morza
nabiera odcieni w tańcu z Erosem, nie sposób opisać manierów szczęścia
Klio – w płaszczu marzenia, trzymająca w zanadrzu zwój historii, na pergaminie
świadectwa ze źródeł fakty zebrane, przemawiają nam wprost. Wielki podziw
w głosie dobrej intencji, jak wybrnąć z braku wyraźnych świadectw. Popłynąć,
opisać morza toń wśród najburzliwszych wokół mórz, o wszystko zatroszczyć się
wcześniej niż później, historia zabrzmi pochlebnie. Zostawi zapalone światło.
Euterpe – lirycznie wstydliwa, o twarzy boskiej muzy, nektarem warg grająca na flecie
z otchłani drżących ust, łamiący się głos, falują niespokojne piersi. Wlepiony wzrok,
w krzywdę występków zapatrzony i zagadkowe piękne tony … graj dopóki chcesz,
w najpóżniejszy nawet czas, tłumy rozum potraciły, nad przepaści tańczą dołem.
Wszyscy społem, góra win wyrasta skrycie, nad tym jednym słowem – życie.
Talija – w wianku z bluszczu, w masce komicznej, okrzyknięta patronką komedii
Odgrywa znaczącą rolę, zawsze jeden i ten sam chór, jednoczy w sobie harmonie i rytm
Melpomene – niech swoim językiem przepowie – muza tragedii i pieśni żałobnych;
Smutna, trzymając maskę tragiczną, przez drzwi otwarte ( wielkiego świata ) idzie;
Gdzie ludzkie klęski, zarazy, nieurodzaje, gdzie bydło padało, wszystko padało,
za ojców winy. Straszne noce, pozjadali rozumy i śpią.
Trza samemu odpocząć (smutna maska ) snom folguje – mistrzyni żenady
proporcjami światła na noc czoło wygładza … oszukańczy szum
głód, susza, nieurodzaj, brak ofiar dla bogów ( okaleczone ) dzieci potwory
bez proporcji ciała, koszmarem coś dziwnego na jaw wychodzi
Kozłonodzy satyry na jej posłudze, siedlisko pełne dziwacznych istot
o potężnych wpływach bachanki ( osły stające dęba) cały ich ród
z niejasną przeszłością, Sylen ( zbaraniał od w dal patrzenia ) leśny bożek ( nicpoń )
brzydki (ale radosny) z ludzką duszą, nagi z rosy się otrząsa …
ma piegi na nosie, łysy na czole, brak motywacji to dzieło Melpomene.
Terpsychora – radośnie tańcząca muza ( ukochanego ) tańca, matka syren
Przy blasku nikłego księżyca, za ręce się trzymająca, baletnica w swoim żywiole
Z wdzięcznością ( swoje ) kroki stawia – gdzie teraz jesteś swymi myślami ?
muzo kochająca taniec …
w milczącej czułości lirę trzyma w dłoni
fatum uczty przy lampie oliwnej …
nektar, ambrozje, wino, rozkoszne pachnidła
w bezsilne ramiona wazon bierze ( srebrem pokryty )
delikatnie kością słoniową obity
trwale zeń strumień cichą strugą się sączy
upaja, aż się napój wyczerpie
obraz kobiety o jasno-białej karnacji
bez zacierania zmarszczek
czar roztacza wdzięcznie
w odzieniu piękność nie do poznania
musiała wędrować przez wiele krain
na szlaku spotykać mnogość ludzi
mówiących dużo i chętnie
Polihymnia – otulona himationem, wielośpiewna muza sakralnej poezji
w zamyślonej pozie, boska relacja w obcowaniu z człowiekiem, sacrum
nieba z palcem na ustach, słodkie i dobroczynne towarzystwo. W tym leży jej siła.
Urania – niebiańska muza astronomii i geometrii, trzyma cyrkiel i globus lepszego jutra
Nadzieję nowych ciał w galaktyce, nowych odkryć i wyzwań, nowa rzeczywistość
w odbitym echu, ślepoty słonka, pomiędzy nami przestrzeń, na sznurze jaskrawy ciuch.
Ogniwo puściło …
Lekkomyślność, z kwieciem we włosach, chce uciec od troski, bez żadnej powagi
Bezczynność. Gdy dzień wstaje po stromej ścieżce pędzi, ze zdziwionymi oczami
Dzika perć, dziki duch, od gór się wlecze, gwiżdże porywczy wiatr
Coraz groźniej skrzydłami trzepie, precz leci po zwietrzelinie schodzi w dół
Patrząc na klęskę świeżą, wszędzie smutek, nikogo nie oszczędza.
Głód, żebrzący ludzie w dzisiejszej dobie, wypróżnione kieszenie
Słów wzniosłych ( prawić nie trzeba ) nie zastąpią one – jałmużnego chleba.
Wszyscy bogowie, doceniali swych Muz towarzystwo, pragnęli ich przychylności
Kochać, bawić się, tańczyć, obracać z dziewicami, umawiać na spotkania
Patrzeć na włosy kobiet, zanim starość nadejdzie. W samotności troska gniecie
Ku dołowi, ku wyżynie, nasze dusze, nasze zmysły, nasze siły ( gdzieś prysły ).
Demeter … „ mater dolorosa” …
bóstwo ziemi uprawnej … zbierająca nasiona, bogini pól i urodzajów
wdzięczy się z ułamanym rogiem obfitości, odżywia rydwan słońca
rzuciwszy wprzódy klątwę na ziemię … wnet ją odwoła …
znów zielenią się pola i lasy ( „matka ziemia” ) bujnością rozkwita na wiosnę
jesienią deszczem ( opłakuje ) „odchodzące dziecko” porwaną (przez Hadesa)
córkę ( Korę – Persefonę ) … szukając swej (płowowłosej) Kory, cały świat przemierzyła
po tysiącu beznadziejnych prób, wstępując wszędy, na rozprutą górę (doszła)
grób przy grobie, miała oczy wydarte, trzymała się blisko brzegu
W powłóczystej szacie żałobna i smutna
z pochodnią w ręku błądzi po lądach i morzu
przeszukuje załomy skał, co tylko możliwe
rozpaczą matki dziewięć nocy szukała (Persefony)
Na ziemi nie było kąta gdzie by nie zajrzała …
żywe kłosy w jej wieńcu zwiędły, straciły czujność
od światła, oczy przymglone wyzbyte łez
za drogowskazem wloką się przed się ( szukają córki )
Na łące ją zostawiłam, wśród nimf nad brzegiem morza
zabroniłam jej zbierać zwodniczych narcyzów
te … bóstwom podziemnym są przypisane
ich woń myśli odwraca do zmroku wieczorem
kuszą białymi płatkami i złotym sercem.
Mając okazję zerwała białego żeń-szenia
wśród zawirowań oczy jej zaszły bielmem
w ciemności rozwarła się czeluść Tartaru,
gdy się ocknęła … ( na wozie Hadesa )
wołała, krzyczała, nikt nie usłyszał.
Z jej oczu znikały znajome wybrzeża, łąki, zasiewy
w rozpacz popadła boska wspaniałość.
Przygasło słońce ( blask jego się ściemnił )
Wtej „Pani od urodzaju” – okryła pola żałobą
Przeklęła łanów zieloną chwilę radości
Odeszła od pól, ogrodów, wszystko zamiera
w gorzkiej rozpaczy zagniewana na bogów
O – Nią , pytała każdego przechodnia.
Przebudzony bóg piekieł ( spełnił zlecenie Zeusa )
Persefona z bukiecikiem w ręku wychodzi z podziemia.
Wielka jest radość matczyna [Demetry] we włosach kwiat
Wracająca do matki ( wiosnę ) w zalążku niosąca
Pola obdarza rosą deszczu ( jej rozkwit ) radość matczyna
Ziemia się mai w górę od dołu, dorodność kwiatów
Wśród sadów zatrzęsienie owoców od pełni do pełni
Księżyc emituje poświatę, dojrzałość pszenicy
Pożółkłe obrazki. Patronka czuwa nad sprawami
Bogini przywraca porządek, schodzi ze wzgórza
Ze swobodą potoku, na głowie wieniec z kłosów.
(wielką poczuła boleść przy następnym rozstaniu)
Demeter
Wielkie misteria …
Milczenie jest złotem
w odległym modlitwą kraju
po trzykroć orzą rolę
po każdej zbiórce
radość świeżością źdźbła
za pośrednictwem wysłannik Dionizosa
puchar rajskiego wina podając
gdy słońce w sukni babiego lata
żniwiarze plony zbierają
podbierają trzej niewolnicy
lecz ciągle łzy płyną im oschłe
wokoło stada z prostymi rogami
woły, kozy, owce w redyku
beczały, idąc na pastwisko
na osłach czterej brodaci pasterze
przy nodze dziewięć pasterskich psów
pastwiska wciśnięte w rozległej dolinie
w cieniu topoli pasie się trzoda
obok jaskini, dwa potwory porywają jałówkę
psy, nie zdołały odbić stworzenia.
zasiedziane winnice na zboczu
z ojca przechodzą na syna
w porannej szarości purpurzą się źrałe grona
ogrody pod ciężarem owoców
stado kruków pochłonięte swoimi sprawami
boski Dionizos dumny po tylu stuleciach
o świcie korowód wyrusza z krzykliwą procesją
młodzieńcy i starcy przechodzą falami
pomiędzy światem ludzi i bogów
złociste wieńce wokół czoła
z odmętów uśmiechają się do nas.
Cel powołania misteriów jest jasny – Kora, na skutek swego porwania przez Hadesa, poznała tajemnice świata podziemnego. Zdobytą wiedzą podzieliła się z matką.
Obie boginie, miłując ludzi, również im użyczyły swej mądrości, aby odtąd potrafili zapewnić sobie lepszy los na tamtym świecie.
W misteriach uczestniczyły tłumy ludzi, których łączyła wiara, że po śmierci zostaną oddzieleni od rzeszy niewtajemniczonych i przejdą do lepszego świata.
Kult Demeter oraz Kory Persefony miał wiele lokalnych odmian, ale najważniejszym obrzędem były oczywiście obchodzone jesienią misteria.
Koncentrowały się one na nieśmiertelności życia i dawały nadzieję na dobry los dla wtajemniczanych (wierzono) że po śmierci trafiali do najlepszej części Hadesu nazywanej Elizjum.
Córka Demeter była zarówno boginią podziemia (jako Persefona) jak i wegetacji Kora. Jako symbol odrodzenia i nieśmiertelności była przedstawiana na sarkofagach.
Kora jako jeszcze młodziutka dziewczyna w słoneczny dzień bawiła się wraz z nimfami na łące.
Matka pozwoliła jej pleść wianki z wszystkich kwiatów poza poświęconym bogom podziemia narcyzem.
Niestety, Kora niepomna przestróg matki zerwała akurat ten kwiat, co sprawiło, że nad łąką zaległa ciemność,
a w pobliżu otworzyła się ziemia, z której jadąc na rydwanie zaprzężonym w czarne konie wyłonił się Hades,
bóg podziemia, porwał Korę i wywiózł do swojego królestwa. Wszystko odbyło się tak szybko, że nikt nie zdążył zareagować ani nawet zauważyć,
kiedy zniknęła córka Demeter z wyjątkiem nimfy wodnej Kyane, która słysząc krzyk przyjaciółki próbowała ją ratować.
Nie zdążyła jednak, jeden z pędzących rumaków kopnął ją w ramię tak, że mogła tylko rozmasowywać bolące miejsce i płakać za Korą.
Przerażona Demeter szukała wszędzie córki, jednak nie zdawała sobie sprawy, że Zeus, ojciec Kory, obiecał ją Hadesowi za żonę,
nie informując przy tym matki ani nie prosząc jej o zgodę. Demeter chodziła i szukała córki bez ustanku, a gdy o wszystkim się dowiedziała –
czy to od Hekate bogini nocy i czarów, czy od Heliosa boga słońca widzącego wszystko co dzieje się na świecie,
w wielkim gniewie rzuciła klątwę na ziemię, by ta nie rodziła plonów dopóki córka nie zostanie jej oddana.
Zakłóciło to porządek świata i ludzie skarżyli się, że zboża oraz inne rośliny wysychają, więc nie będzie można zebrać plonów i nastanie głód.
Zeus nie miał innego wyjścia jak zwrócić córkę matce. Jednak dziewczynę skuszono w Podziemiu do tego by zjadła kilka ziarenek granatu,
a to sprawiło, że już na zawsze miała należeć do tego miejsca. Ostatecznie zawarto kompromis: jedną trzecią roku Kora (zwana od tego momentu Persefoną)
miała spędzać w podziemiu z mężem, a dwie trzecie z matką na powierzchni. W ten sposób tłumaczyli sobie Hellenowie zmianę pór roku:
zimą ziemia smuciła się wraz z Demeter, że jej córki nie ma, a wiosną i latem, kiedy ta powracała, z radości wypuszczała listki i kazała kwitnąć kwiatom.
Matriarchat …
słońce i księżyc w gronie gwiazdozbiorów
wojna i pokój nim śmierć zapuka do okna
obok dwóch Greków o coś się sprzecza
jeszcze po śmierci pięściami grożą
dwa miasta – obraz nieba i morze uśpione
w czasie pokoju radością promienieje
weselą się ludzie . . . amazonki świętują
tańczą szczęśliwe w szpalerze rajskich drzew
u bram nocy, wojskami persów oblężone kobiety
w koszulach dzieci postawione na straży
co wcale nie wróży niczego dobrego
na czele z Hippolitą, Amazonki ruszające do boju
to największe ryzyko wyginąć bezpotomnie
oddanie swojej przeszłości dzisiaj nad ranem
w ręce drugiego człowieka to odsłonięcie słabości
spośród tysięcy trzymajmy się razem
uwierzmy w naszą wieczną chwałę
uwierzmy w słowa co są hymnem
śmierć się nabliża tylko patrzeć jak tu stanie
życie za życia i nigdy nie wiemy której nocy.
Ps.
Dziś mówi się że niegdyś istniał system społeczny, oparty na rządach kobiet – Matriarchat, który potem został obalony przez Patriarchat. Okazuje się jednak, że to nie jest do końca prawda. Mianowicie, zarówno matriarchat jak i patriarchat istniały wobec siebie równocześnie. Były plemiona łowców, wśród których na pierwszym planie stawiano kobiety, jako że to kobieta rodziła dzieci – dawała więc nowe życie.
Dlatego więc kobieta, która dawała życie była na poły czymś magicznym, podlegała ochronie – jej życie było ważniejsze, jako że zapewniała przetrwanie danemu plemieniu. Stawała się przywódczynią swego plemienia, oraz kapłanką Wielkiej Matki w pierwszym wielkim mieście-państwie Catal Huyuk w Anatolii). Ale z czasem ta forma rządów zaczęła powszechnie zanikać i oddawać pola innej, opartej na władzy mężczyzn.
Po tej zmianie nastąpiła degradacja dotychczasowej pozycji kobiety i ogromny wzrost pozycji mężczyzny (ojca, męża, syna). Gdy bowiem dane plemię zaczęło zajmować się uprawą roli, zauważono że ziemia, którą dotąd personifikowano jako siłę kobiecości i która rodząc swe plony zapewniała plemieniu przeżycie, nie czyni tego sama z siebie. Zauważono że ziemia jest dzika i należy najpierw ją sobie podporządkować, czyli przeorać, kilka razy obrócić, użyźnić, zasiać albo zapylić.
Ludzie zrozumieli, że ziemia, aby dawała dobre plony, musi być dobrze użyźniona, należy więc najpierw wbić w nią ostrze radła (symbol falliczny), by uzyskać pożądany efekt.
To spostrzeżenie bardzo wiele zmieniło w świadomości owych ludów.
Ziemię zaczęto postrzegać jako coś negatywnego, jako niszczycielską siłę, która pochłania jedynie kości zmarłych, ale bez siły Słońca i ognia (czyli atrybutów męskości), niezdolna jest zrodzić nic dobrego. Matkę Ziemię zaczęto więc utożsamiać ze światem mrocznych demonów i zjaw wrogich siłom boskim i ludziom.
Ziemia przetrwała, ale po części, została zniszczona w wyniku międzygalaktycznych waśni. W tym momencie kult Wielkiej Macierzy staje się tajemniczy i groźny jak sama śmierć. A łączy się on z kultem płodności i kobiecości, który coraz częściej zaczyna być postrzegany jako ponury, okrutny, tajemniczy i krwawy (przykład krwi menstruacyjnej, jako symbolu nieczystości). Ludzie zaczynają pytać dlaczego pewne misteria są odprawiane nocą, przy świetle Księżyca, który ma duży wpływ na żeński cykl rozrodczy, a nie w świetle dnia – w blasku Słońca – symbolizującego męską siłę witalną?
W wielu jeszcze miejscach w Anatolii, dzisiejszej południowej Ukrainy, Krymu, Rumunii i Bułgarii, słowiańskich Bałkanach, terenach naddunajskich oraz kaukaskich – ostały się formy kultu Wielkiej Macierzy – żyły tam bowiem sławne “ludy” Amazonek. Stwierdzono występowanie na Mazowszu w wiekach od IV do V grobów, w których są pochowane wyłącznie kobiety i dzieci, a później (VI-VIII wiek) cmentarzysk kurhanowych, także jak zwykle ciałopalnych, ale bez śladów spalonych kości i ludzkich popiołów
Istnienie ludu wywodzącego się od Amazonek, a nawet samych Amazonek i Grodu Kobiet w dzisiejszej północno-wschodniej Polsce jest potwierdzone przez średniowieczne źródła kronikarskie.
We wczesnym średniowieczu było to powszechne mniemanie, przekazywane z ust do ust od starożytności.
Ziemica Mazów rozciągała się na zachód od Rusów i na północ od ziemicy Charwatów-Chrobatów.
Głównym grodem od pewnego momentu (VI wiek) stały się Szeligi koło Płocka.
Proces przemieszczania się Mazów znad Donu ku Mazowszu dokumentuje geografia Ptolemeusza, gdzie jest mowa o Górach Amadokijskich i mieszkających tam Amadokach-Amadzokach.
Zmiana członu amaz na maz w nazwie ludu nastąpiła w drodze aliteracji. Mazowie z Sorabami (Serbami) i Charwatami (Karwatami-Chrobatami) tworzyli w tamtym czasie wielkie państwo sarmacko-słowiańskie.
Różnie się różnią …
Jedni byli brodaci, inni o gładkich policzkach …
w lasach, górach, w jaskiniach, u źródeł rzek,
czoła marszczą by wywróżyć przyszłość
pomiędzy jednym a drugim życiem ( bóstwa opiekuńcze ) …
oddawano im cześć, składano ofiary, wznoszono modły
na podobieństwo obchodzono – świąt wiele
w procesji obnoszono boskie posągi
z gorliwością ; tańczyły odświętnie ubrane dziewczęta
dla nieposzlaki dające ludzkie znaki
starym ludziom siedzącym w kucki
z daleka od przepaści sczerniałe posągi
na kolana padając przed nimi
( proszono o wszystko ) aby ucieszyć się życiem.
c z c z o n o w i e l u b o g ó w …
za stwórców wszechświata ich uznawano
za kierujących losami planet
za nasze ziemskie sprawy, niebiańskim hejnałem
czciło się; wodę, słońce, wiatry i burze
po trzykroć chyląc łabędzie głowy
O wielkiej sile duchowej bogowie
w nerwowym działaniu trzymają cały świat
wszystko, wszystko co żyje
Potrafią się wcielać w przeróżne postacie
ogromne i szumne miewają koszmary
gwałtownych ruchów planet i lądów
istnieniem wszelka radość i moc
zdolna dosięgnąć każdego
Gdzie okiem precz sięgnąć
do zgiełku dalekiej przeszłości
na skrawku nieba cel wyższy czeka
głos echa, dawno ogłuchnął.
Herakles… pół bóg (cztery łokcie i jedna stopa) postury!
Syn z nieprawego łoża Zeusa z Alkmeną ( w objęciach łajdackiej żony )
Po nocy, gdy Zeus zawitał do jej alkowy ( przybierając postać jej męża )
Który, akuratnie tej samej nocy powrócił z wojenki.
Z tego to (obopólnego łoża ) Alkmena poczęła bliźnięta. Brata – Ifiklesa
Dla Hery, narodziny Heraklesa, namacalnym dowodem małżeńskiej zdrady ( Zeusa ).
Fałszywą nienawiścią darzyła więc dziecię, mściwa macocha ( Hera )
Do zsypu odepchnęła niemowlę, zsyłając nań zewsząd nieszczęścia.
W dziewiątym miesiącu na nowiu, postanawia zabić nieprawe dzieciątko.
Do izby ( gdzie spały bliźnięta ) dwa jadowite węże wpuściła.
Jeden, oplótł i dusić począł – Ifiklesa … Herakles, krzykiem bliźniaka zbudzony
Uchwycił gada jedną garścią, drugiego w drugą … oba … naraz … udusił!
Na wygnaniu będąc – lwa zabił, co spustoszenie siał i trwogę
Za te zasługi, król Teb Kreon, za żonę dał mu najstarszą córkę – Megarę.
Znów mściwa Hera, zesłała nań obłęd ( szaleństwo ) i złośliwość wobec – Megary
Tyran, nie słysząc dzieci błagania (zaślepiony obłędem) w rozpaczy gnębił rodzinę
Przerażeni – za filar chcą się schować, poza kolumny ( dzieci tyrana z piskiem zagłady)
Precz uciekają, skore się ukryć, w nadziei szukają spokoju. Drżą, tyle tygodni
Kamieniami doń ciska, kolumnę na nich zwala ( swą stopą giganta ) znów się jawi
Dźga wokół sztyletem, jednym cięciem, zabija małżonkę i dziecko, co na jej rękach.
W półmrocznych zakamarkach …
Odszczepieniec, idzie w orszaku w skórze lwa nemejskiego,
potwora, co siał spustoszenie
Siedem saren [ łań kerenejskich ] o rogach ze złota,
unoszą rydwan Artemidy
Na nieboskłonie … Rak i Hydra,
mienią się głowy bestii [ w gwiazdozbiorze ]
Wrzaskami wypłoszone zwierzę [ dzik erymantejski ]
ucieczką ugrzązł w bagnie
Wielkie gromady ptaków [ stymfalijskich ]
wypłoszone drewnianą kołatką
Wygłodniałe konie Diomedesa
klacze buchają z nozdrzy płomieniami
ludzi zjadają żywcem.
Na ramionach dźwiga [ byka kreteńskiego ]
co pola i sady pustoszył – buchając ogniem.
Król Minos miał go oddać w ofierze Posejdonowi,
ale odmówił, więc bóg mórz sprawił
że, jego żona Pazyfae na śmierć zakochała się w byku.
Dziewięć miesięcy (cytatem) urodziła legendarnego Minotaura,
sam byk oszalał ze złości, zaczął pustoszyć Kretę
paląc wszystko po drodze [ ależ to absurd ]
Gigantyczny Geryon, strzegł wychudzonych wołów,
gdzieś we mgle się uchował [ potwornie zwinny ] jako pierwszy
[ sześciometrowymi ] susami umykał przed strzałami [ które heros wysyłał ]
ręką boga, świat stworzono nie dla błahej historii.
Błyskawice na niebie płoną i warczą jak zwykle
z pobladłymi wargami sam na sam unikał uderzeń maczugi,
ochraniał woły, chylące głowy na krawędzi rozpaczy
Wszystkie są mymi dziećmi, to dla nich otchłań otwiera paszczę
powodzenia i szczęścia, na tym i tamtym świecie.
Aspazja z Miletu ... (droga i tania)
o boskich kształtach [ hetera ]
pasująca do słów eksploduje
wielokrotnie włosy jej wiatr uskrzydla
bujność kształtów uwypukla
ciągle chce więcej, ucztując
oskarżana przez starca [ małżonka ]
irytując pięknego młodzieńca
na śmierć potrafi się zakochać
serce mrozi jej umiejętność
taniec i biegłość w ars amandi
renomą bardzo odbiega od norm
konwenansów przyjętych w Atenach
obnażona w objęciach bezeceństw
trzasnęła drzwiami w domu nagości
jej usta przemawiają słodko
ani o jedno słowo za wiele
smukłą ma szyję i mleczne piersi
jej włosy są barwy czystego mahoniu
pośladki ma jędrne lecz kibić pysznie wąską
usta jej często z nudów ziewają
do włosów wplotła ręce obie
kilka jej dziwactw ludzką cechą
Perykles, tkliwie o niewinności
przekonywał wrogów na Sympozjon
3 x Erynie
Sprzeczne siły się łączą
Stwarzając 3 x – Erynie
obraz kobiety mścicielki
jak potok tej wiosny nawałą
najdzikszym pragnieniem
gniewne rozboje podboje
3 x okropność w odzieniu
szkarady ciche w ekstazie
wędrując przez wiele krain
spotykały na szlaku węże
dzikie ptaki leżące bez ruchu
brak kobiecego strachu
w ofierze krwiste wino
do zemsty kilka kropli
rozkoszą piwnice w samotnosci
wciąż zabłąkane mylące drogi
drepczące w kółko stare zjadliwe
w zakosach zemsty kary i gniewu.
Alekto – niestrudzona , Tyzyfone – mścicielka, Megajra – zawistna
staruchy z wężami zamiast włosów
Priapea
Priap, ogrodowe bóstwo …
( … ) Ten gaj tobie poświęcam i oddaję, Priapie,
Tu, w Lampsakos, gdzie dom twój i gdzie las twój, Priapie,
Bo ciebie w swoich miastach czczą szczególnie brzegi Hellespontu
od innych w ostrygi bogatsze.
Priap-us, jako bóg ogrodowy, miał dwa obowiązki: zachęcać do płodności ogrodu i działać jako strach na wróble. Wykonywał oba zadania za pomocą ogromnego wyprostowanego fallusa.
Ciekawym jest również rodzaj składanej ofiary, jaki wybrał sobie Priap.
Bóg uwielbiał, gdy poeci tworzyli dla niego sprośne wierszyki.
Utwory tego rodzaju zaczęły być określane nazwą „priapea”,
PS. Więc i ja chyląc głowę nad krawędzią ludzkiej rozpaczy i Priapem smutnym, który przemierza ziemię szukając światła w dalekich miastach przeszłości,
który umiera w królestwie ruin i rodzi się na nowo, cierpiący męki odtrącenia przez dnie i noce, przez następstwo czasów i epok.
APK
1
Skrajem schodzonego wzgórza Priap, sfrustrowany odmieniec
Z bujny zarostem, upierdliwie rozgarnia gałązki winogron
Źle dysząc na taką pogodę, głośno mamrocze pod nosem.
Niech to diabli – siada w zaciszu sadów, o barwach pawiego ogona
Opiekun trzody, przez dobre pół dnia puste koryto, pełne od much
Uciekały koźlęta gdy z pełną rozkoszą nadymał swe ciało ( zachwytu ).
Z ogonkiem chwacko w góre, wyleniały osioł, ziewający z nudów
Z niedowierzaniem w oczach, cisza struchlała, po drugim dniu głodówki
Poderwał łeb z wystraszoną miną, z kopyta sypnął piaskiem po oczach.
Z postronka się zerwał, racicami szura bezmyślnie, wte i wewte
Co nam ten los zrządził ? Krzewy i drzewa ściszają głos dezinformacji
Nie mogą nic na to poradzić, ptaki lecące nisko na przełaj.
Mimochodem się zrywa z miejsca na którym siedział ( samotny od lat )
Podejrzliwie patrzy na ogród ( nie widzi w nim nic dziwnego ) …
Doprawdy, mierzyli się wzrokiem. Priap nie odtrącił go za to ( że parskał )
2
Nie ma lepszych fig niż figi sąsiadów, ani jabłek godnych ryzyka
Pod obfitą tykwą, pokaźne ogórki, rozciągnięte wzdłuż muru
Urok pachnącej mięty, gryzącej cebuli, za żywopłotem
Głos posążka, które przykuwa widoczną uwagę.
Złapię cię złodziejko winogron za pierwsze wykroczenie
Za drugim razem gdy będziesz miała zamiar (idzie do ust)
Ale jeśli popełnisz trzecią nieostrożną kradzież
Twoja grządka posmakuje zemsty – – –
3
Menada, wymieszała sok z nasturcji z prowokującym zielem
po wykąpaniu części przednich, urwała garść zieleni z pokrzywy
i delikatnie uderzała Priapa w odstający brzuch ( pod pępkiem ).
Circe i Calypso ( córka Atlasa ) patrząc na księżyc, rodziły dzieci
bez żadnej perspektywy, dziewictwa nie doznał żaden ich mężczyzna
na gorącym uczynku łatwo zauważyć jak młoda Alcinous [Nausicaa]
dziwiła się że, jego męskość nie da się zakryć liściastą gałęzią.
niechaj postrach i trwoga w młodych damach rośnie”
W mitologi ( mythologic ) Priapea – malowidła
Atuty Priapa coraz bardziej fascynowały. Kobiece fascynacje przeradzały się w czyny i Priap nie mógł narzekać na samotne spędzanie czasu w ogrodach.
Oczywiście zdradzani mężowie nie byli tym zachwyceni i postanowili wygnać boga. Nie spodobało się to jednak ich kobietom,
które przyzwyczaiły się do bożka posiadającego potężnego fallusa.
Wściekłe i niedopieszczone kobiety przeklęły swoich mężów, przez co zaczęli oni chorować.
Nie mieli innego wyjścia i musieli przyjąć Priapa z powrotem, godząc się na romanse swoich żon.
Kobiety poza szafami sukien posiadają jeszcze zanadrze, pełne uśmiechów, spojrzeń, tonów, w które stroją się stosownie do sytuacji.
Mają zupełnie inną modulację głosu dla służby, męża i dzieci. Inne uśmiechy dla kochanka inne spojrzenia dla bratowych i teściowej.
W kompletnym negliżu, duszy nie pokazują się nikomu.
Szóste przykazanie ochoczo łamały zarówno osoby świeckie ( jak i wysocy dostojnicy ).
4
z wyrazem wielkiego zdziwienia
czerwieni się w sadzie wrośnięty
posążek „drewnianego dziadka”
brzydotą się schował za drzewem
opiekun winnic i sadów
wstydliwie upchany
w głąb ludzkiej zazdrości
w gotowości bojowej
odstrasza złodziei
skrzydlatych intruzów
złym spojrzeniem
ogród obdarzy
rozbiegane oko
obziera się naokoło
noc księżycowa
zza linii wzgórza ustał wiatr
i cisza szumi w uszach
w gęstwinie ptak pohukuje
wzdłuż drogi rowy
drzewa jabłoni
rumiane złote renety
mienią się kwieciem
senne kobiety w pierwotną noc
za miłość oblubieńców
nie doznają pieszczot
serce im brzęczy i rozpacz dławi
w ciemności patrzeć na księżyc
puls poczuć na skórze
wszystko co było zgłębić
aż do siódmego żebra
złote dni ogromnych żądz
luźne puchowe posłanie
ozdobione ścieżką miłości
niech każdy i wszyscy
staną sztywno – powiadam wam
w dobrej radzie czyn zwycięża
dziś kobietom – trzeba „męża”
Priap dobre rady prawił.
5
ot, mitręga … ( fallicznego )
czy z rozpaczą czy z nadzieją
nieporadność dręczy – Priapa
sapie, dyszy, po tej zboczy –
do strumyka wszedł naprędce
bardziej suchy niż rodzynki
jak pięść owoc na jabłoni
śmieszne rzeczy do wyśmiania
starych, młodych opadanie
nie do pionu w pewnej chwili
chwiejne dłonie ledwie mogą
unieść przed się wielki trud
patrzy okiem pełnym trwóg
nadaremnie gniew się budzi
woli bożej nikt nie nagnie
zagniewany wyznał bóg.
6
bóstwo urodziło się brzydkie
ze szczególnymi cechami
serce przeskakujące myśli
ryjące mózg skojarzeniem
na podrażnienia wizualne
mit herosa z mitologii
wplątany pomiędzy krzewami
medytując nie robi uników
z roześmianą buzią figurka
stworzenie na koźlich nóżkach
nie ma już bogów posród pól
z męskim dopełniaczem
według prawa fizyki
z uwzględnieniem teorii
względności feminizmu
ład główna potrzebą
odmieńcem … P r i a p …
wychodzi na dzienne zaloty
( siadaj lepiej i napij się wina )
Kim jest więc Priap … w rzadkich porywach swoistej prawdy?
Co ma zrobić, jak wyłamać się lokalnej opinii?
Z czego właściwie ma się wyłamać?
W tym szumie – o zgniłym jabłku w kiszonej kapuście …
My ludzie, godzinami radzi rozprawiamy.
W dzisiejszych czasach świetlane lata zawtórują morałem.
Co najmniej od lat tysięcy … ( nic po za westchnieniem )
Nie zrobiono w sprawie (nie) ludzkich narządów.
Czyżby strapieniem winny być takie narządy, na coraz to większe ( dupska ) ?
Z reguły brak wzwodu. Niestabilność emocjonalna ludzi wykańcza.
Jakby to dziś powiedziała pani sex doktor [patrząca] w gardło monitora
Na miękkich nogach obwieszczająca swe obserwacje ( szyki taktyki )
Brutalność mogła by [nas] wysłać na przedwczesną emeryturę.
Szum arogancji. Wszyscy gwiżdżą resztkami sił, szukają pomocy
Każdy bije głową o mur, oko bezwstydu nad gazetą schylone
Nie po raz pierwszy, dwie formy strachu na swoich zasadach.
Nawyki niepoprawnych Greków, do rozpuku się śmieją, nie bez powodu
Osądzimy, że w łapczywych zapałach PRIAP, wpisał się do rejestru
Oko, z wyrazem wizji na to co ma być, niechaj tak będzie. Bez rozgłosu
Załamanych rąk, radziłbym iść do szamana ( wypłakać emocje ) żaden wstyd.
SNUTE ZA NICIĄ DNA … cz III
Narastający ciężar spraw
Życie ma być odważnie przeżyte ( na co czekać )? Trzeba urządzać się jakoś
Nie pytać, dlaczego wisimy głową w dół ( jak nietoperze ) w mrocznej jaskini
Stalaktyty brnące w bierność, swoistą materią wytapiają się z głębi szczelin
Ogrom wydarzeń, odkłada się w ciszy rozumu, jako rozwinięty wachlarz.
Z racji, z jakiegoś powodu (wyższego rzędu ) łańcuch upleciony ludzkimi losami.
Ciąg boskich portretów przygniata, milczący podziw. W epoce bez nazwy
Żywioły i wrzaski, wybuchały gwałtownie w kilku tonacjach, prostymi słowami
Wbijają się ostre kolce relacji (bez znaczenia ) szczęk piękna i złorzeczeństw.
Ciężarem lat, żyjemy z przyzwyczajenia. Wszystko na oczach kwitnie. Usta
Nadyma, wargi mdłe, wydęte, potwornie wielkie ( ani mówić, ani całować )
Zakłopotana, bujnością kształtów ( kobieta na oku ) w obwisłe piersi, cellulit
Koślawo, stopy stawia do środka, każda sobie, w sposób niekontrolowany.
Wszystko znoszące, wszystko wiedzące, we wszystkich pokładają nadzieję
Żadnej kokieterii. Niewinność to żadna wada. Bez wypieków na twarzy
Nie mające wstydu dla swoich dziwactw, więc rży taka do mężczyzny po wielokroć
Tylko rób tak, żeby nie było dziecka. Nie stawiaj wszystko na jedną kartę.
gdy ( fatalne ) się zlecą …
metonimiczne … nie potrafią być same
z obłokami chcą biec ku szczęściu
śladem motyli bez koncentracji
w tłumie zabłysnąć wyrazem twarzy
nadęta cicho w kącie nie na siedząco
w lustrzanym odbiciu niespełnione marzenia
w uciekaniu przed świata porządkiem
wzrok odwracają wywołując zmartwienia
powoje kwitną wysokie, róże z kolcem największym z marzeń
ale żeś ty najpiękniejsza ( skomentował ) chór …
wyjdźże, wyjdźże na dwór dziewczę, pokaż róży kwiat
filutka ładna jest, filutka humor ma … do rzeczy ( fest )
sielankowe uczty na łonie natury ( marzeniem ) całą noc
podniecać serca bożków ( czar ) wdziękami powabne
tańczące bez wstydu mówią o przyszłości, kołyszą się
pośród cyprysów, wawrzynów, przytula się lubczyk
Nimfy winem upojone w negliżu czerwonej latarni
pokazują wdzięki pośladków, nawet gdy niepotrzeba
okropnie się nudzą, kobiece rozgadane języki
z kimkolwiek, nagminnie muszą się spotykać
choćby na odludziu, szczęśliwe w komórkach istnienia
potrafią się rozmazać, tupiąc nogami z uśmiechem
w pokusę przemienić, nękająco przyjemnie ( co rano )
się droczyć z kroczącym (nie)śpiesznie ślimakiem.
( ślimak po bezdrożach w kolejną epoką pędzący )
W dużej kropce …
Strojąc pióropusz ( łąkowy czarodziej ) z gardzieli wrzaskiem napiętnuje.
Przyczajony z umoczonym ogonem w całym zachwycie jest sobą.
Odgłosem klekotu bractwo parzyło się harmonią, jedno drugiego pragnieniem.
Pora zawładnąć magię wiosny. Na każdym zakątku zatrzęsienie bocianie,
Serce klekocze i chwile szczęścia w bliskości kojarzą się ( z nim albo z nią ).
Za plecami mokradła się wloką tego dnia stadnie kołują ptaszyska
Jest ich dziesiątki, niebo jest w głębi duszy, nabierają lotnego powietrza.
Aby uwolnić się od trosk wielu. Na dziedzińcu studnia tajemnic
Płytka niczym sadzawka, nie wiem od kiedy, stała się miejscem wilgotnym?
Muł na mieliźnie, czerpalność zamarła, korbę łańcuchem spętano.
Przyczajone w słońcu bogate domy z tarasami, zdobione marmurem,
Mozaiki i freski z aktami kobiet, wśród rajskiej zieleni znieruchomiałe
Wśród gron ryciny bogów, boginie nago rozdają ukłony ( monetą słońca )
Skłonne zapłacić za otwarcie bramy, aby zyskać życzliwość duchów.
Nic nie da się zrobić ( z przemijaniem ) w katakumbach kości się smucą
Pojednawczo z obolem włożonym w usta, pod grubą warstwą cienia iść trzeba
Po dzikich bezdrożach, zerkając do krainy, której na mapach żadnych nie było
Choć kiedyś, pochowano tam z konieczności drapieżnego olbrzyma, w popłochu
Pustka po relikcie. Długi spacer pozwala zapłacić Charonowi za przeprawę przez rzekę
Styks, neguje kryterium pojednawcze w pochodzie do krainy wiecznego wybawienia.
Narodziny to nie hipoteza, ale moment szczególny z intymnym doświadczeniem,
Uśmiechając się sennie, nie zrozumiała za pierwszym razem, skąd płynie radość
Dowód jest oczywisty. Ozdabiano dom, pachnący chleb, gałązki oliwne jak rozwarte ręce
Dzieci są darem sympatycznych bogów ( ojciec ) wchodzący oczami na niebo
Podnosił z kołyski ( radośnie ) unosząc na rękach – czy ktoś za tym stoi ?
PS. liczne rodziny, zawsze są w stanie zapewnić ciągłość rąk do pracy!
z życiem się zmagać …
[ Oni ] rozporządzają [ Onych ] losem [ oddają w zastaw za długi ]
[ On ] mógł odmówić przyjęcia narodzonego [ niemowlęcia ]
jeśli miał już liczniejsze potomstwo a rodzina była biedna
Porzucano je wtedy – skazując na niechybną śmierć.
[One] nie mając piętna – musiały podlegać mężczyznom,
[ On ] przypadł [ Onemu ] do gustu, zostanie jego zięciem.
[ On ] przy świadkach przekazuje córkę narzeczonemu.
Bądź mu ogniem w sercu, ciepłem rąk w dotyku.
[ Niby Stworzeni dla Siebie ] …
W dniu ślubu, za rękę drżącą chwytając
powściągliwie patrząc w swe oczy – ślubują
Ona, będzie moją żoną w dobrej i złej chwili.
Przysięgając miłość bez zdradnych obietnic
w darze składała dziewictwo i lok włosów
jednym pocałunkiem wyzwolona przez męża
na długi spacer pójdą razem pod rękę.
Pokaż mi swoją nadzieję i ciepły pocałunek
od świtu do świtu w oczy spojrzeniem
wskrzeszaj widnokrąg kochaj i szanuj
chcę iść z tobą wiecznie uwielbiana.
* / *
Miłość brwi marszczy splątane włosy zgryźliwe oko
z nogi na nogę na drodze donikąd słowa rozpanoszone
w czterech ścianach wrzask, płacz i jęk bólu
w głębi duszy sens cierpienia tli się cicho w obolałym ciele
Po wiosennej pełni ustała miłość i chwile szczęścia …
Żona ( jak suka ) u stóp mężowi bezwzględnie posłuszna
Chroniąca się w ciemnym kącie pełnym okrucieństw
[ On ] jej majątkiem rozporządza, może karać i gromić
wypowiedzieć rozwód, wysłać nazad do ojcowskiego domu
bez żadnego statusu [ nieszczęśliwe ] istoty pod słońcem.