daleko ode mnie …
Moje korzenie – hań na Podhalu – źródło
Wyrośnięte turnie, majom w sobie moc wrażeń
Na skraju urwiska, smreki pnom siy ku niebu
Zwały chmur, rzędem ponad Giewont
Zawiesone na Reglu mgielne welony,
i dzwonków głos – jorki na samym końcu.
Wartki potok, spadający nurtem szum wody
Na rykowisku, jeleń z drzewa skórę obłupiył.
Z nudów, w góralskie motywy haftowane bluzki.
Na rajcownych piersiach korale, wykołysane w tońcu
Do serca, przydusone dłoniom, majom kolor warg
Pogodność i wierność – skwapliwej niewiasty.
Nad ranem, śnieg uwidzis – skurzone za oknem.
Dujawica, trzęsący siy z zimna zwisa sopel.
Rzut oka na klepsydre i kce mi siy płakać.
Migotajom powieki, pod murami cmentarza łzy.
W opuchniętej ciszy, nieżyjących wspomnienia
Wsród omijanych mnogości – lampki pamięci.
Jawnie zadrgała noga i puls w rytm kroku …
Hej ! tam spod Tater – – – w paradnym odzieniu
śpiywający horyzont, ścieżką ku ziemi obiecanej.
Wzlatujące rojami samoloty, zostawiają ślady
Ku niebu moje spojrzenie, przez lądy – za ocean
Onieśmielone ocy i ręce w modlitwie splatam.
* * *
Boze ... Ten krzyż Co stoi przy drodze To mój drogowskaz. Tyś ... Mnie prowadził od dziecka Ucył Jak świat i ludzi doceniać Z Twojej łaski Hole i Regle Pomiędzy dniem a spoczynkiem Mój siódmy krzyzyk nadzieji Tobie ... Zawdzięcom dni scęścio Radości i bólu Do bram * Zmartwychwstania zaprowodź ! ( * Zmartwychwstanie – to nazwa chicagowskiego cmentarza )
gęśle niedbale …
W starych gęślach moc śpiewek ukryte od dowien downa nie grane dźwięki. Starodowne nuty, palcami na dydze wyryte Zaniemiały w Adwencie, stonowane jęki. W starych gęślach, ucucie emocji schowane Otocone wszechświatem, codzienności cieniem Na wiejskich zabawach w rytm kroków oddane, Odgłosem strunic, powraca ciepłym wspomnieniem. W starych gęślach westchnienie i dusa gości W zaboceniu, śpiywki błądzące pomiędzy ściany Nieme, na kołku, cichym spojrzeniem ku Tatrom Wisom, bezgłośne z dusom zapadłom w uśpieniu
Wołosi … Wałasi …
Z kierdlami owiec dotarli na Orawe, Podhole, hetki do Beskidow
Wybrali, dzikie - zarośnięte polany, holne pustacie w huściawie cestom
Śli precki - łukiem Karpat - wąwozem bystrym lekkim krokiem
Ślad po nik, ostanie do siela, na zawse - chlubnym zaszczytem.
Umęceni trudem wędrownego marszu z kyrdlami w syroki świat
Obcy im pogląd, w obcym terenie, mężnie spełniajom owiec powinność
Całe ik zycie nato dowodem. Pasterze owiec. Baca, idzie przodem
Nowe dlo owiec wysukuje pastwiska, na pochyłości ubocy jędrność trow.
Skolno ziemia z twardom naturom w ciągłej walce spękanych dłoni,
Owoce zbiyro. Trza jom użyźniać krok po kroku, kęsek po kęsku targać z lasa
coby swym bliskim dać - bytu mozebność. Cłek - swojej doli nie wybiero
Dobro rada - obłaskawi i wilka. Boski głos podpowiado - trza nom osiąść.
Wielgiej Oni doznali pociechy. Lud, poprowadzony przez swoje wodze
Na bezdomnej stanonć musioł drodze, do tutejsej kultury przywyknonć.
Piąć siy z owcami w kozdy dzionek, nie gardzić cięzkim kęsem chleba.
W pocie mozołu przebytej drogi [zapuscajom korzenie] Tu, nas zakatek.
Tu, ostaniemy [ jasno rzec ] tu nase nowe gniozdo i ręki dzielnej troska.
Wołoskiej dusy, istotnej głowy, kozdy z nos tu w miare postępowy ...
Przed nowym casem siy obroni ; lawiny, mrozy, mory, trwoga
Syćkim dawały siy we znaki - w przymierzu ludzie z wolom - Boga.
Miłościom zapłonieć …
W wiecór Wilijny w całym polskim kraju
Cy to w mieście, cy na wsi, w pałacu cy chacie
Wedle starego u nos obycoju …
Wsędej na stołe opłatek spotkocie.
Zaś, kiedy wybijo wiecerzy godzina,
To chleba namiostke, matka w ręce bierze
By siy nim dzielić – wzrusono rodzina
Cyni to samo i łomie go scyrze.
Ino cy wiecie , co znacy opłatek …
Cemu dzielimy nim siy ze swoimi ?
Bo to jest miłości i zgody zodatek …
Nadzieja braterstwa nasego na ziemi.
Nie dość, ze nim siy dzielimy ochotnie
Nolezy bliskiemu pomogać w potrzebie
Ulzyć mu, wesprzeć, bedzie nom celem
Z tego uciesom siy syćka święci, co w niebie.
Miyłować bliźniego, ucyło nos Boskie Dziecie
Potem cierniowom wieńcone koronom
Boccie, kiedy opłatkiem siy przełomiecie
Niek’ wase serca – miyłościom zapłonom.
Porzekadło jak horoskop, wozno sprawa
“ Swięty Józef rusyl brodom, posel śniezek dolu z wodom” Porusało holami, Zamajdało turniami Ozesuły siy skole, Kie w nie cisło gromami. Swąd siy zrobiył siarcysty, Poloł dyscyk rzęsisty Syćko w koło ozyło, Jak to zimno zelzyło W dzień Swiętego Wojciecha … Jakiez lato być moze, Dumiy dziadek kie orze ? Budzikwiecie na casie, A ziym z lodem zbrylono Pług siy wtopić w niom nie kce, Końsko głowa zwiesono. Jakiez były ostatki, Zagaduje do babki ? Ta, przy orce przydatno wdy kaśtanka poganio. Zelzyj krapke niek zboce, Niek dni wstecne przelece, Bo ludowe przesłowie Ockiem w chłopskiej jest głowie. Wroz z kokaniem przepiórki Pocne od “ Barburki “… Barbara po wodzie - Godnie Swięta po lodzie ! W Godnie Swięta mróz - schowoj gazdo wóz ! W między casie jest Łucjo Końdek dnia nom doruco Zaś dwunosty dzień od niej Wse Wilijom Swiąt Godnich, Od dnia tego do zadu, Dzień trza cytać za miesiąc, W kalendorzu zapisać. Cy siy sprowdzo ... Bóg, jedynie wie o tym? On mo wszechświat w opiece Chyba skrony “atomow” dziś ludowe przysłowie ... sprowdzo siy ino w połowie.
Przeminyno z holnym …
( krok za krokiem ide z otwartymi oczami posród 6 pejzaży )
( drzewiej na targ – gaździnki „targały” kosołki w brzemieniu ) 1. Cyrniawa - - - ode’dnia - - - frustrujące kolory ... i lejba, błądzi w dzikim triumfie [ niewiarygodnie lunyno ] Na horyzoncie gór, plątanina dyscowyk chmur. Leje - - - jak z cebra, w kwiotków polnyk łany. Ogniste łuny błyskawic i gniewny gromów rytm Po trzykroć z łomotem – całom noc – dudniało. [ piętrzy siy woda - - - psa wygnać skoda ] ! Zopaskom siy przy-oblekła, wylewnom chmurom Dysc, natrętnie po gębusi ( jom ) chlasce, Zacino, s’poza chmur dziedzictwa – lęk budzi i drżenie. Orawskim wiatrem s’pod Babiej Góry, wrota ... Po-otwierane na ościyż. Wałami mgły, otulony poranek. Z jarugom niepogód - - - zawitała tatrzańsko jesień. 2. W kalendorzu - nić babiego lata siy strzępi ... Scuchrano wełna z podołka, nawlekano na kądziel Zlizanym palcem, obnażono historia. Słychać słowa wplotane do wiecornyk pieśni. Noce som rychlej mrocne i wioskom siy przykrzy - do cna - zerkać na góry synne. Bezradnie dźwigające, skrępowane dziedzictwo. Na kolejne lata, syćko – na jednom karte – postawić. Z redykiem zajaśnieć - to dziś wysiłek nie-lada ... Znak, dawany z niebios, zwiastunem downego zwyku. Zwięzło bacowsko historia (co nie umiała wyjść poza obręb) Padła łupem przyrodników. Do siela, do dziś, na ubocu grzęźnie i nicym siy nie scyci. Hole, zbyt łatwo posły - za psi grosz ! Ludzie, nękani nicościom, pocyni zywot wieść - nowy. 3. Drycniej - pomiędzy opłotki, śmielej – to taki mały raj sąsiadek W zasłony okna, pod szpaler ocy, urządzić wystawe – zajaśnieć; – kaszmirowy szal – jak magnes - przyciągo odgłosy zawiści – gorset – haftowany siutasiem – niekze’se po nim poźrejom kumy – niek’ze im oko zbieleje – gały z orbit – niek’ – wyńdom. Złe szepty, nadęte lica zozdrości – przysłaniajom gaździnkom widnokrąg. W dyrdy – popod Uboc i Gładkie – serce tłuce siy dziarsko Wiaterek od hól w jesiennej pożodze, gałęziami tarmosi Błachostkom pory roku, stopy cichacem wciśnięte pomiędzy skole Po letniej lejbie, wyrwy w poprzek spękanej drogi ... Nogi spętane – takie nie swoje. Ponad kolana wywinyna spódnice, tak po bozemu. Bo tak siy zagibajom – niewiasty z gór. Stąpie zwinnie po wykrotach, przyjaźnie lasem - - - zaś polana, i brzeg spadzisty porośnięty trowom – kiełsko, nima oparcio. Koń, cukowac wsparty na dyślu, przy drodze, jabłonka kaleka. Pod mostem, woda bulgoce w przymulonej gardzieli. Nieznośnie w gardle schnie ślina, wargami przygryziony język, Ostrzy noń zęby (naski świat) zasłanio siy dłońmi – ludzko przywara. Nad mętnym potokiem - joscorka. W igliwiu żmije przycupły z kroplami jadu we wnuku, ozdwojony język. Pełno ich dookoła, czuwajom w czeluściach. Błahostka. Przyjezdnym siy widzi barwny strój U gaździnek, stopy boskiem po trowie szelescom. Dzień krótki, w nocy śniom siy koszmary. Chmara ptactwa poderwała siy do lotu. W zachwycie świtu jesiennej pory, lawirować, opuścić gniozda Labirynt domów, wnet wstanie ze śniska - jarmacne miasto. 4. Nogi sunyny po docondranym gościńcu. Niebo bez księżyca, Ku niepokornych przestrodze, zadygotały dźwiyrze w bioły poranek . Surowo wymierzane śturchańce i pały – eksmitowanych z kryjówek. Postrach niosący funkcjonariusz - ZOMO, dziś (emeryt) rękę wyciąga. Wsędobylskie mgły siy ścielom – hetki ku Polanom - - - wał ... Na tle Regli, przystanon, skojarzeniem popatrzoł. Od Krzeptówek, odwracając głowe, coby wzroku nie splamić na (G) ”goralenvolk”. Ta niecność ( niegodziwościom ) wspomnienia w szmerze złorzeczeństw. Powietrze drgało pomiędzy wargami, stłumiony gniew. Kolejny - PRL - owski koszmar - nie do ziszczenia. Niebo, ciece nicym dziurawo konewka. Dysc, strugami ociyko po wizerunku. Naprzeciwko, obleśne kamienice rządowej klasy - obietnice. W ziemi siy zapadajom, zgarbione, ludzkie marzenia. 5. gradu biciy ... zagłada ... [ z przekleństwem ] koniec świata ... Pod ofiarnym cięzorem brzemienia – skulone ramiona W chuścinie syćko wetknięte – pomiędzy – tkwi, w boleściach dzień. Drętwiejom - ramienia - gaździnki. Maślonka w obońce siy cholońto – cięzoru przysporzo, śpuńtek w otworze nabity – sumiennym ( trzopem ) ... Przewaluje siy brzemie ( płodem ) obarconej niewiasty. Ciąży majdan radości, utropieniem ból w krzyzu ... Iście boski ... bez ulgi - śtyry borynki ustawione rzędem, Zapięte pętelom (na klynconcku) modlitwom siy końcy. Dwie kosołki – ciasno we wnętrzu, upchane jojkami ... świyziućkie, przeźrocyste ( bedzie ik moze ) pół z kopy. Gdokajęcy ( przed wiecorem ) kury ik zniesły - w sopie. Okopiasto w syrzynkach – dobytek – poupychany ... po środku – jojka – opatulone – w króźlicku, skarby ukryte w gęstwinie serwetek – ozeparło siy masło – potela ... Syrek od owcy – cieplutki z ( domiyskom ) krówskiego mlyka. Udoj – w syrzynie ściśnięty, nieśpieśnie ociyko syrwotkom ... śluzem nasiąknięto – haftowano ( przez babke ) serweta. Na obłap – podhalańskie dziedziny. Tu, swoje jarzmo dźwigo cłek. Na pośmiewisko. Z kominów, odurzające wstęgi dymu ( pomne ) Skażone powietrze. Smog i smuga sadzy ( wasa mać ) na zogłówkach. Od doliniorzy, płynom na nos skargi. Klimatycne, odebrać nom przywileje. Dzień w uwikłanym wyznaniu. Kalekie pytania ? Strzeliło im do łba. Na scytach władz, powszechność dzierzy rządów ster i nikt im nie podskocy. Gwara - karkołomno z chropowatościami ( pośmiewiskiem dlo miasta ). W nagłośnionej wrzaskami remizie – toniec z uciechy, klaskany w ręce Z uśmiechem nóg, dziki w szale pocynań. Potok krzesanych do rytmu nut Rozchodzący siy w kręgu - zachwyt gór. Przez okno, wylatuje muzyka Z żywiołem ( kobza ) nadęto, pęcnieje od nut - - - sabałowyk - - - wiyrchowyk Rzęży, ozdarto ( piescono do bólu ) w poru miejscach kunsztownie zesyto. W tutke zwinięty na języku liść, radość budzi w sercach ( goralskim reggae ) Wedle, starego zwyku. Kiść podstolu, wetknięto za kłabuk i przebojowe chwyty, Prądem nabrzmiałe dygi i palce hipkajom po strunicach. Ludziom z gór. Spod kierpiec siy iskrzy. Do wtóru - - - ponad wylewność - - - pobrzękuje bas, łkającom mo duse. Zawarte prymisty powieki . Mroza - Lepsioka ( wnęcek ) Władek Tutka - - - drobnom zacino. Smycek, rytmicnie galopuje pod noge. Na miare casów ( naskie i obce nuty ). Na płaśni Tutków - góralsko realność. 6. cały majontek Zza bieli okna i framug wzorzyste powietrze i czar dzieciństwa mom przed ocami marzeń przędziwo przędom gaździnki z wieśnianym zapałem miyłość odżywo i ziymia kiełkuje Na polany wyńdom gazdowie. W czeluściach przestrzeni Naski świat ... zdeterminowany czasem staje wobec żywiołów gasnącym blaskiem cały ten wszechświat w starej nowej rzeczywistości cierpi z jakiegoś powodu sprawia innym cierpienie słów niekiedy brakuje wbrew nasej woli nadzieja jest trwogom zatajonom wolnościom ludzie w swoistym stropieniu majom nad sobom wyżsość gór po barykadach wezwań pnom siy ku scytom som - worci - tego niek hyr (rozgłos) siy niesie Ciepły u Tutki ... na sztaludze szkic i słabość do pasteli Poorane jesienne pola żółknom wysknięte kopy i dom po tamtej stronie grapy w kolorze sieny pyndzel artysty ` zno trzepot jastrzębich skrzydeł górskiej kozicy przyzwycajenia przywyknąć do wysokości i do tego co dzieje siy wokoło Naskiego zwyku widmo z fantazjom piscołek z trombitami tupkanie w rytm korzeni śpiewka za śpiewkom dajom o sobie znać dusa płynie w nowym kierunku i puls ( tyj ) ziemi echem siy niesie na płaśni grajom Trebunie - Tutki PS. obrazkowo patrząc na szkice i malowidła - Władysława Trebuni -Tutki ... ”Przeminyno z holnym” – to temat ... o świecie mijania ... poślizgu kropel po klepsydrze ... taki – podwojony tryptyk w sześciu sztychach.
[ Ona ] …
( sama z sobie wysła )
Sukom słów opisać - co siy dzieje wokoło ...
Kiedy, widzis w krąg gazdów na bioło ubranyk,
w kapelusak syrokie skrzela,
opadujom na płomiynne ik głowy.
Kryjom twarze, biel zębów siy scyrzy,
zadziorny charakter
Upstrzony w orle piórka - magicny gwizd
Z zycio wzięto radość - samego istniynio.
Babskie spódnice podobne łąkom ...
Skrywajom kształtne nogi i wobne ciało
Przyjazne tym co radzi poźiyrać po syćkim .
Na weselu, podrucajom panne młodom ...
W porywie kwili kcioł-byk opedziyć ...
O drycnym smycku - muzykanta prymisty
O wzroku, zaplecionym w długie powoje warkocy
O dziywcynie, bockującej zalotnie
(nicego nie podejrzewając ) ...
W szaleństwie przymkniętyk źrenic ...
ktoś - świadomie śpiewoł za jej plecami.
Zmysły młodości zachowały smak.
Prymista; z pamięci groł pod noge
Wydając dźwięki cyste, donośne.
Z zamkniętymi ocami kołysoł głowom na boki
Drumkoł po strunicach jaworowy(k)ch gęśli.
Koniuskami zgrzeblawych palcy - onacył
z fantazjom niesiony zmusoł ocy do zmruzanio
splotem wzroku w kierunku sensu - hetki na tyle głowy.
[ Oni ] ... sukajom siy w tońca wirze ...
Spodnica - jak mgnienie oka - wabi
Zagadkom, postrzympione światło
W majestacie gestów - tupot kierpcy
Poklask z lekkim muśnięciem dłoni.
Przymilnym uśmiechem - ku sobie siy łasom
W paradzie krokow - powody to główne
- - - jak na pocątek - - - wystarcy !
2.
Zaś, nachylo siy ku muzyce ...
Z tradycjom, wkłado do basów „ dulara ”
Jego śpiyw domogo siy potwierdzynio
Wysypujom siy śpiewki ...
Barwne tony, wynosom siy wyzej i wyzej.
Za nimi - w ślad kiyrpcy - krocy - nóg obłęd ...
Kroki z pamięci wyucone, "po dylu" siy przechodzajom
Rutynowo ( z niedobocka ) jak cietrzew siy skrado ...
Przystaje ( przez ułamek kroku jest cicho ) coby oddech ułapić.
Hop ... ( trzy razy podskok i po razie do tyłu ) - - - przycup ...
Ale, na tym - jesce nie koniec . . . wiwatu.
Trzymajęcy siy drycniy pod boki ...
Prześli po dylu - na przeciwnom strone ...
Pięta - palce - pięta - palce - w zgrabnym, chwiejnym kroku.
We fosztach ( trzescom spary ) sęki - wyzierajom z podłogi.
Słoj przy słoju ( deski były z Łysanek ) wiatrołomy.
Fałdy spodnicy, układajom siy w niecodzienne wzory
Wstązki przy gorsecie - furgajom kolorami ...
Z uśmiechem na piersiach trzepoce siy cyrwień korali,
śtyry wojki ( po babce ) przejęte z przekazu pokoleń.
Zielono - - - z szacunkiem - - - dlo tońca - - - cas - końcyć !!!
Hmmm ? - śmiejącymi ocami igroł - powtórzyniym tońca
Bezruch - - - z uniesieniem ramion wobi - jastrzębiom naturom
Niespokojne piórko migoce siy w biołej z puchu otoce !
Skupiony, gotowy wziąść w ramiona - przytulić ...
Męskościom zawładąć. Pragnienie, głęboko schowane.
Dotknąć, bliskościom stokrotnie wybośkać ( po licak )
Obłapić, całym sobom szczelnie owinąć - mioł chętke.
3.
Wtej to włośnie - do izby wpadła [ Ona ] - chmura piyrzasto !
Blednie ( oślepiono zozdrościom ) syndromem jedynej ...
Wybuchnyna na niego z ( pyskiem ) po grzbiecie wali pięściami
w babskim skowycie, w zgodzie z włosnym sumiyniym !
Niepokój rąk zamiyniył siy w koszmar - gorącego ucynku.
W panice, piyrzchajom myśli - ślepnącego wrzasku !
W biołej izbie - - - zrobiyło siy - - - barz otupnie ...
Ustaje goralsko muzyka - co nigdy nie grała to samo!
Na ławak - nieruchomo - posiadali syćka - skołowacyni.
Cały dzisiejsy zol, potrawom o smaku zgorzkniałego słowa;
Widziałak ciy - - - kciołeś jom wyonacyć - - - zaprowadzić
w nojciemniejsy kąt sieni - - - to takie niesprawiedliwe !
Obydwoje mieliście ogień w ocach i cornej dusy zamęt !
U chłopa, rozumu za nic - po cudze - ręka sięgo chętnie ...
Głuchy, uraz pod sercem, podarowoł jej zwykły przypodek.
Rzec w tym, ze razem idziymy przez życie, w wierności - iść ...
Droga, nie zawse łatwo i prosto. Z obu stron kręto i wyboisto,
Na kozdym przystanku, najyżono kolcastymi cierniami.
Nima innyj drogi - próc tyj ! Zmusała ocy, coby nań patrzył.
Z obu stron ( chwiejno namiętność ) zaiskrzyło pomiędzy wami.
Ledwiyk ustoła ( od w poł do drugiej nad ranem ) serce krwawi,
Pogrzebane pod zwałami wstydu - nie zdolym tego zlekcewozyć !
Ino, powiył siy łasi do piyrsego drzewa, jakie napotko odłogiem.
[ Ona ] chciała uciykać z tego miejsca, jak nojdalej ...
[ On ] kcioł iść stela, ujarzmiony w atmosferze skandalu !
W Y B O C ... ( w ciszy słuchała jego głosu ) ...
Znużyły mnie - - - kawalerskie podboje - - - omierzły ...
Z wykwitem hormonów, cłek - casami - zawiruje dziwactwem.
Kiedy usiedli, przysunon siy blizyj. Cy był to przypodek?
4
Do wtóru gęśli - burcyniy basów - atutem naskiej muzyki.
Dziedzictwem zwyku. Wolor. W siercystym kroku tońca
Zawrot głowy, zapędzo lubieżność w zaułek zazdrości.
Siuhaje w podskoku, hipkajom pod tram sosrębu.
Ozpolone kroki nóg dreptające w kółko pod boki.
Ręce, w krąg zaplecione, w zdzicałym pędzie
Ozpuscone warkoce prędzyjse od wichru.
Uciecha, ze scęściem, wse na dwoje wrózom.
Jak serce pęko, wargom potrza miyłości.
Naturalne to prawo, zatrzaskom w religii.
( Pobozno owiycka, siano zadkiem smyko ).
Jankorne niewiasty bez potaknięcia
Frywolom ręki doprowadzom do dreszczy
Bo jak ciy pacne !
Cobyk siy haf z tego miejsca nie rusyła.
Obraza bosko i wstyd na całom wieś.
Raty, przeraty
ino ci godom ...
dej na siy pozior,
noś Boga w sercu.
nie być łasy
na przekupstwo.
Takeś pedziała
i tak mo być !
- - - a potem?
- - - nej ...
- - - a potem
- - - wlekli siy
- - - obłapieni
- - - nie wiedzieć
- - - co to zol
- - - ku chałupie
- - - jak by
- - - nigdy
- - - nic - siy
- - - nie stało.
Od siela ...
Wse idom razem
Tak blisko
Jak ino mogom
Najbliźsi sobie ludzie.
Ludzmierz …
( na śtyry zdrowaśki ) 1. Słońce niebo farbuje, kolorami spada na ludowe stroje na gorsetach puls kwiatów, wydźwięk i pieśń żywą logiką wiara w zakamarkach obcuje i własną obecność podkreśla na krawędziach pól, tłum ludzi idących dostrzegam. Kwiaty lata co wzeszły z wiosennym deszczem ... chłodne powietrze u podnóża Tatr, modlitewny śpiew zwiewną nutą pod nogi, na szczyty gór się wspina, ku niebu, wydźwięk basów i gęśli płynie modlitwa. 2. Moja dusza skrzydlato, ponad spienionom rzekom czasu w konarach rozćwierkana plejada, w pejzaż wpisana. Od Ludzmierza ku Tatrom, lawina wspomnień i groby w wiecznym spoczynku, czuwają, spojrzeniem ku wierchom. Moje korzenie wystają z „ Tej Ziemi ” latami wspomnień nie przypadkiem tu jestem znów ... moja dusza młodsza i góry widziane po tej i tamtej stronie, odgłos domu słyszę w każdej uliczce, dzień taki szary, halnego dzikość sroga . 3. Z kopulastej wieży na przełaj słychać dzwony. Na Anioł Pański, modlitwa i serca bicie. Gdzieś echo woła, uczynkiem wiary. W siną dal wiatr tęgo wiał naszym przodkom, gdy ziarno siali z otuchą blasku, przed deszczem, suchy kamień oplątują korzenie. Dzwonki owiec zbyrkają (hań) na polanie opary dymu z szałasów po łąkach krokusy się stroją w fiolety bajkowej fantazji. Na skalistej ziemi gorliwie się modle - boś Ty naszą ostoją Najświetszą Posłysz, z tej wyniosłej krainy - stąd jak nigdzie najbliżej do nieba. 4. Ku krańcowi ogrodu idę, do żródła, w bieli kapliczek wytchnąć. Westnieniem zagościć, wszędzie tam, skąd niebo mówi do serca Patrzeć trzeba i oczy przetrzeć trzeba i słowa umyć trzeba, Z wiadomych powodów, wyjątkowe to miejsce - Kogoś tu spotkać .
w szarudze i plucie
dni, pory roku co ze mnom ostały gotowe do wędrowki chwilami przysłość wzdyma siy sennie brakuje słów za podwójnom gardom kotłujom siy myśli syćkie podobne smutno pociecha los tli siy knotem uwięziono tęsknota z blaskiem poranka kruk krace w zaparte dzień wstaje na Syćkik świętyk zaduszne wspominki znakiem pamięci łzy okapujom w noc bez księżyca zdemolowano nagrobki nikt na to nie zna skutecznej rady.
Wantule … ( czy takie jak kiedyś ) ?
( ... strącił je grom ze skalnej grzędy , bo zbuntowały się przeciw) ... osypisko ... skał i głazów aglomeracja nieładem w dolinie zdanej na łaskę losu zapadają się w ziemię bez promyka nadzieji ze wstydu nikną powoli toną w szarych kolorach w niepogodach skręcane z zimna tęsknią dyskretnie do słonka. wierchy ... śnieżnym grzbietem rysują się na niebie buki złocistą barwą majaczą na tle Wielkiej Turni ścieżki na rozdrożu drogowskaz postawiony przez kogoś kto wcześniej tą drogą pobłądził wcielenie ... w (prze)ogromnym splocie want wszędzie toczy się walka między skałami drzewami ludziami o miejsce o przywilej o władzę w galopie człowiek się zapędza po przeciwnej stronie próg urwiska w białej sukni potok wartki w półśnie przeskakuje z kamienia na kamień bryzga siklawą wodny warkocz mgielną kurtynę widać wyszła pospołu z grzybami w zabłąkanych zaułkach prawdziwki w kapeluszach na głowie szlachetną twarzą patrzą do słonka jak smrekom rdzewieją igliwia ich los kornikiem się żali bezsilność klęską w szyku lasy niszczeją od spalin spójrz na martwy horyzont w przestrzeni szałasów, zabójcze chwasty ! PS. Jezu Chryste ... drogie mi strony ojczyste ... dałeś im życie za życia skazując na śmierć !
z Gubałówki na Krupówki …
( z Gubałówki na Krupówki szusowałem sobie raz niosłem narty na ramieniu i to przez cały czas ) Ześliście siy tu po nic - chyba ino wzbudzić pogarde prowdzie? Doniosłym głosem ( z oddali ) gaździnka w serdoku, tybetkowej smatce. Ozpajydzono do imentu - kipi złościom z ocapionej sieni. Oni tyz tu ? Po diaska ? ( pokazuje palcem na zorganizowane gremium ) ( ... ) Nase - i - dzieci - - - chaw som mapy - - - w kuferku - - - zwinięte w rulon. Z nadanio - od Ojca, od Matki, w spadku majątek. My haw jako – monady ! Bicie piany z deklaracjami praw cłowieka, nalot na naskom demokracje! Na przyzwoitość obywatela – dziś to takie typowe – zniewolić naród Hej ! Hej ! Ino – coby my siy nie musieli – wygrzebować z grobu ! Kozdy was zamiar był i jest jak zabłąkano kula, na przekór. Po próżnicy wase obziyranie polików. Spektaklem - deptanie trawy po zogonie Coby po roz którysi - odseperować prawde w mozaice wasyk pokręconyk uchwał ! W wirze rozsądku nakurzyło, naduło - ze hej ! Luty, schowoł siy za Uboc. Zima udała siy śniyżno – ino hań ( na Białce ) takiy zycie mo syns . Tu ( ojcowizna ) koze stoć z nosem przykutym do syby ( w kolejce PKL ) Kozde, takie zdarzynie jest zingrom z żaru, co spopielo włosne osądy, bez gremium ławy przysięznyk - jest prawo - wstrzymane przez sprawców. Tak cy owak - - - Shańtela – ni ma siy jako wrócić – ani na nartach pospuscać !
precki …
trza było stela uciykać sukać drogi do sedna życie biyło po gaciak po wygłodniałej dupie nie dowierzając obawie jak długo potrwo w państwie policyjnym zerwać siy z łańcucha zwiywać stąd - LOT - em abo, jako kto umioł.
Pamiętom…
Piec był ze skoli, sajtami, syskami siy hajcowało W zelezioku na blachak warzyło siy strawe Bryja sapkała ospale, dzwigała pokrywke. Na drugim końcu framugi, parzyła siy siecka Śturkajęcy zagiętom kociubom, przetykało siy rośta Tysiące, wyłuskanyk zingier, zasypiało w popiele. W tej samej izbie ; bliscy zaludniajom pamięć Jak jeden odeseł, na jego miejsce pojawioł siy drugi. Zawse ktosi musi przezyć ( coby ) dzieci na świat wydać. W potwornych mękak ( w sobie ) cekała na rozkaz Bogów Przez mgłe patrząc w dal - kiedy Mu, przydom na to chęci Swym wpływem siy zaskarbi - - - po trzecim - - - cworte. Od powały zwisała ( zaklyscono ) w tragarzu kołyska, Do dziś jej echo zyje, umiyłowanom śpiywkom oznosi. Płazowe ściany, od nocy do nocy, kołysanki, lulanki. W bladym świetle, gajsowej lampy - święte obrazy ... Włosne bogactwo; proste drewniane półki, półmiski Pościele, wypchane słomom sienniki, kilimy, makatki.
Układ
Synu; gazdowke co jom kces dostać w spadku Nie ostawioj w takim opłakanym stanie ... Za oknem zycie uwijo siy ( wartko ) pre do przodu Nie zatrzaskuj dźwiyrzy - miyj chęci i odwoge. W wieśniany cas, chyć za pług i głębiej przeoroj Spod owiec wykidoj, wywiyź i wzmocnij rodzicielke Pod piyrsom skibe, zakopoj poświęconom bazicke Przed miedzom, okopoj fose, poukładoj skole na kępe. Wrony, śtyrnadle, przeganioj z rajskik jabłonek Z porzecek, wytnij zbędne, poplontane gałęzie Dopuść słonka, wzbogać zieleń, okopoj grządke W dobrej nadzieji, posiej - zdrowe, świyze ziorka. Idź, ku potoku do źródła, gieletom zacerpnij z nurtu Przynieś, krystalicnie cystej, nieskażonej wody Uklęknij, wznieś ocy, zamocoj wierbowom gałązke Pokrop, poświęć, okadź, wygnoj z kosora złe moce. Być dobrym gazdom, bacom, pasterzem, juhasem Choć mogom niekiedy przytrafić siy casy zgryzoty W Reglu, przerzedzom siy mocno zasiedziane drzewa Trzeba siy pochylić, z chęciom wse mozno siy dogodać. Nie boj siy ... jądrowej zagłady, ani płynu na chwasty Zbiyroj plony, wytnij krzoki, chuścioki, wyromboj chodnik! Do walki antyrakowej, brak jarzyn w diecie, jako witamin Osłabio kręgosłup moralny, być wse po włościwej stronie.
Oscypek, bryndza, zyntyca
Bacowie ... jest źle ... śkaradniy syćko siy we mnie kotłuje cemu nic nie godocie ... cemu zoden siy nie obezwie ? patrzeć na to ni-moge ... tak dalej być nie powinno musiciy syćka razem siednąć obowiązkowo ustalić reguły wniyść zgode - zawiązek serc ... w kozdej godzinie radzić mądrze i biada tym - co kcom zawładnąć oscypkiem, bryndzom, zyntycom bodej ta kany - Judos winny ... wstyd i nie peć - na to co jest ... sytuacyjo brzmi skandalicniy roz na zawse musi być zdefiniowano nie-wyobrozalne - coby ftosi se umyśloł i cichacem opatyntowoł ... a potem śmioł siy zza rogu sałasa z terminologicnej nieporadności ni moze tak być dalej ... oscypek nas, bacowsko tradycjo niezręcniy zagrozono musimy se wyjaśnić co jest fundamentem ? APK 2002
Nie przebierając w słowach …
Jako ze w górak zawdy bywało cyste powietrze ( Bóg doł ) wcasowice we wsi budziyli respekt! Nie dało siy ukryć lęku. Tyn ( bęś ) do któregosi podobny? Zgroza - wokoło tysiące domysłów. Telo piyknego. U zbiegu dróg, wydeptano cęść - kwitnącej krokusami łąki. A teroz patrze jak ta kobiyta, którom w raju pociągoł owoc ( zakozany ) ucieko wzrokiem - w ciasnej przestrzeni ślepia kieruje w mojom strone. Tako, zawdy wiy co powiedzieć raniąc. Wkurza mnie jyj dwulicowy uśmiych. Chodzi za mnom jak cień. Myśle i myśle, bo myśleć o tym muse. Przeciyz mogła zyć w swoim raju do dziś. Przymykając powieki śnić. Nie oszukiwać ( bo prowda ) nigdy siy nie starzeje. Ino, gaździnki od zawdy ( rade ) przemycajom plotki. Skarżom i kłamiom. Do św. Trójcy Na duzych pociorkach odmawiajom - Ojce Nas, zaś na małych - Zdrowaś Mario. Jak na dłoni, wieże kościoła zasłuchane pociyrzem. Smuga światła chcąca ukoić ból na krzyżu. Całość zamknięta, solidnom drewnianom konstrukcjom. Na wystawnej ścianie parafialne wota, Uprzątany teren. Z wolna poprawiajom stary drewniany płot. Potrzebujom jesce troche casu. Przykładem dlo innyk - ( sąsiedzi ) z oddalonyk o kilkadziesiąt metrów domostw ( za Bóg zapłoć ). Przy głównym wejściu, po prawej i lewej - garbiom siy słuchalnice. Cięzkie perły kłamstw ik gnębiom. Ucho, szczegóły węszy w jednoznacznym geście Z nakazu Boga na pokute ( żarliwie ) odmawiać modlitwy. Coby otrzymać łaske, Na ugiętych kolanach o litość, błagalne pociyrze - słać ku niebu, Daj pokój Panie, żywym i umarłym . Mimo chłodu, spowiednik wytrwale na swoim miejscu. Słowa kluczowe, ostrzem milcynio wśród figur i ludzi. Jest haw - (uwielbiano feministka) z miejscówkami samotności, dwie abo trzy jej koleżanki – dewotki. Trzymajom różaniec ( cule ) przy wąskich wargach, coby przypodobać siy Jegomościowi. Lekko siy garbiył ... Intrygowała go złożoność ik psychiki ! Słysałak - - - uchyla tako kufe, ( do siedzoncego za krotkami ) ... Cy tako wywłóka ( ta - co za mnom ) nie powinna dopuscić, coby ( taki drań ) pozwolył odebrać jej pierworodny skarb! Widzieli jom ( z przyjezdnym ) jechali w powozie - blisko sobie. Fijokier - zawiózł ik do Kuźnic. Odprowadziłak ik wzrokiem - hetki do końca ... Tam ik serca wybuchły! Na to zbereźnictwo ... niekcęcy patrzyłymy ( z kumoskom ) z perspektywy okna. Zgroza - szósty zmysł tego świata. Po piątym ( ogarnyny nos ) zawroty głowy. Świat ze złyk mocy. Nie na ( moje ) stargane nerwy! Nie naginom rzecywistości. Siedząc w zakamarkach sieni ( ona z lornetkom ) zyrko wokoło osi. Za płotem - kiwajom siy krzewy buszpanu. Ku upadkowi chylył siy płot - który, możno by było Przeskocyć bez rozbiegu, ino nie wypodało nom siy sarpać śnim w Piyrsy Piątek. Naprzeciwko, Sfrustrowano (przypsiółka) - ino juz jej nie trowie ( od marca ) w cornej smatce na głowie. Kozdyj wiesny, trzepie trzepackom zogłówki, przewiysone na żyrdzi. Kołyse siy przy tym, nicym huśtawka. Zamyko ocy - otwiyro - zaś zamyko, otwiyro do pierzyny ( na wysokości jej ramion ). Mo problemy, z konkretyzacjom ( jednych od drugich ). POgardliwie wypina siy do koalicji. Przezorniy ... Staromy siy - coby nie wchodzić sobie w droge. Chwilowo – ( straciła siy nom ) z pola widzenio. Od śmierci starego ( źle sypio ) pościągały jom zmarscki. "Piekielnica" zaniedbała siy hetki! W jej zapusconym ogrodzie ( wybuchły pokrzywy i osty ). Po dyscu - slamazarniy pełzajom ślimoki. Bez żenady ( bałamuci ) wywołuje imiona świętyk ( jednego po drugim ) chcący ik syćkik zrównać. Trzaby okozać rąbek skruchy, Wielkanoc nadchodzi. Trza to wyraźić skruchom - A cemu płaces ? Bo ucierałak chrzan !
Wolarcyk
( opowiostka orawsko ) Wolajom siy góry i lecom kamienie a jo i tak bede chodziył ku dziewcynie. Orawski wiaterek (spod Babiej) porwoł jej smatecke kiej, na zielonej polanie - gąski pasła W dyrdy lecieć pocena za frędzelki jom łapać z biciem serca z odgłosem pięt chipkać po kamieńcu. Cysto-pieknie siy skrony-te załomała - bo jom przecie od mileńkiego dostała i skoda by było utracić - to cosi co, siy serdecnie zalubiło - - - ( zarumieniono ) w niescęściu, zastawiła siy przy wykrocie tam pore-noście owiecek stoło w kosorze. / a moze, jest je hetki w dole – tam kany jeleń pije wode ? / Na koniec horyzontu w dyrdy pocyna cwołować sfrustrowano w plisowanej sukience od ciotki z kwioteckami fartusek z lnianego płótna naturalno blondynka bez zadyszki leciała po miedzy z dala od zgiełku nogi potraciyła Parobecek jej smatke – mioł scęście ułapić On, w kozlim serdoku takim na wyrost kacki puscoł po tafli - - - Orawskiej Prehrady ( hań, kiedysi drzewiej suścioł uschnięty las ) przed ocyntami jej stanon nie umiała ( onemu scęściu ) zaprzycyć ino ślypiami przytaknąć Był to wolarcyk, co woły od much wiechciem oganioł trzy noce ( hetki do świtu ) strzyloł na bicu i swoje występki młodzieńcom głupotom tłumacył, zaufaj mi - - - jej dłonie uchyciył swoimi po gębusi gładził włosy spocone W objęciu lezała ze smateckom na piersiak z upojonom radościom z jej twarzy odgarnon kosmyk blond włosów wzbudzając uśmiech w objęciach spoglądoł w jej ocy śmiejące ... bo miyłość nie jest dziełem przypodku. PS. Tak jo tym syćkim ocarował ze w jej serdecku ucucia końdek pobudował oddoł jej smatecke som dalej powędrowoł a skoda - bo w głowie jej świat zawirowoł