Swoku Poeto ... W siedemdziesiątym szóstym w ostatnik dniak pażdziernika ... stare drzewa ( jasienie i buki ) napęcniałe kręgami roków zrucajom ze siy struchlałe liście ( Widzioł to siedzący na krawędzi pościeli Swok - poeta Stanisław Nędza Kubiniec ) z niepokojem spoziyroł w nieba powałe na obroz do którego ludzie siy modlom słuchoł upływu casu, muzyki chmur zawiesonyk nad nieoddolnym Giewontem. ( wycisony - ni mog siy nacudować ) Od Stanikowego Źlebu – migrująca źlebem wąwozu jakosi zmora / fobia / widziadło w okulałej rzecywistości włosnego cierpienio ręka wsparto na sękatym kośturze dygoce na spokrewnione troski z braku perspektyw kręcom głowami na Nędzówce siyły jednocom kiedy cel jawi siy mgliscie przez całom noc nie spuscajom ocu Chałupa, wsród rymowanych wersów od kołyski bytu ośklono weranda ( mo sosrąb i serce cieśli ) w starym zwyku kwiecistych motywów ryzowane stołki - chełpiom siy sobom. ( kozdo historia mo swoj pocontek ) Niescęście * z hukiem drastycznej sceny ciche tykanie silnika i droga nie przejezdna bez pozegnanio z gardła ostatnie tchnienie ni ma nadzieji - ciekawscy stanyni wokoło pociesajom siy w myślach cokolwiek pomyśleć paść na kolana pokornie spróbujmy przetrwać. ( kozdy mo swoje odciśnięte myśli ) Markotno izba – w niej ból - męka - łzy płacu Poeta - niemocom wieku do pościeli przykuty broni siy przed ciała bezwładem za słaby sprostać dzisiejsym realiom. Pióro wymyko siy z palców, cięzko duchota i głos nieśmiały z niskiego pułapu cornej izby patrzy na chmur zogony – po niebie barwami jesieni siy przewolajom. Zyciowy labirynt i noc na przemyślunek w mroku majom swój odpowiednik w obawie przed płochliwym niebytem ocy na ościerz ozwarte ... znikajom w odgłosie ciemności tworząc beśpiecnom przestrzyń - palce skrzyzowane dlo pokrzepienio dusy ( tak rzodko o niej myślimy ). Na znak wiecnego spokoju kościół wypchany po brzegi wzruszony oprawom puls skrzypków echem ślochanym w oddali cmentarny głaz na Pęksowym Brzyzku kości i śmierć w nik uwikłano słowami tropacji zaciśnięte powieki nicym cierń ostu nieustępliwy pociorek łez językiem smutku rachuje siy z kozdym na poziomie śmiertelnej powogi. 2 Z Nędzowki mgła nicym mlyko z gielety siy ślywo nad Zokopanem w gryzącym smogu siy pławi kilkaset dni w zatorze drogi do nieba kozdy dostaje to na co zasłuzył ... Przesłość w Polanak, mo nowe schlybiania. Po ul. Nędzy Kubińca, kulig, zynie w porywak norymności, sonki ciągnom góralskie koniki Wcora i dziś uniesieniem nasiąkniynte śpiywy Odgłosem raźnym / na homontak / brzękolom turliki. Ozjorzone fakły / pochodnie / skrzom siy w ciemnościak noc wschodzi promenada gwiozd urokiem sylwestrowej nocy - migotajom - syndyj ik pełno. Następnego ranka patrzymy z Józkiem Bukowskim Tyrałom w okna sąsiada ( z pod Ludówki ) ... Romek Siecka – gęśle przycisnięte pod brodom Dwa esa wąskimi sparami do ucha ślom odgłos Na takie okazje ocy przymknięte z fantazjom zgrzeblawe palce, hipkajom po dydze - lawinom nut. Jest muzyka; Chotarski, Karbowiec, Cesławek ... w kumoterkak – Polaniorze – jadom – w paradak Liście podstolu - wetkniynte za kłabuk ... i uśmiech niesom dziywcęta, ramieniem objęte w ocak namiętne, opaterne, troskliwe wyrazem do potęgi, droga utytłano losowo nicym przesłość sfatygowano starzeje siy w ocak. Posiady na Nędzowym Groniku – w cornej izbie gowiedzi gwor – dziawkajom, holofiom, śpiywki siy rodzom i brzęk basów ... odlatuje pokornie pod niebo, tłem precki ... – sto se jedna sto se dwie ... w poprzek Pitoniówki ... cwoło grzbietem Kierpcówki, coby siy kiedykolwiek odnalyść. Polany moje - - - rodno wsi - - - skolno ziymio od dowien downa - - - zawse tak samo ozrucone pod Regli stopami ... Smreki dorodne za oknem - - - las ozcesany grzebiyniem holnego Wiatrołomów – krocie – tak w koło i w koło na nik wzrok zawiesony. 3 W tyk samiućkik rokak ludzie moc narzekali brak prądu codziennym zjawiskiem Węgiel, cement, pustoki, limitowane przydziały w GS-sie na Nędzówce ... dłuuuuugie kolejki ! Miyso, mąka, kawa, cukier ... na kartki ... Na półkak muśtarda i ocet ! Rówieśnicy skrycie marzyli o obcyźnie Tu – nie uświadcys przysłości – jes’t kryzys ! Choć tu nasa dziedzina – Swoku Poeto ... ino nie kontrakt – za jakie grzychy? Skoro zyjemy ... umrzeć musimy ... teraz ... ostaje ino ... to drugie ... na pore chwil / miejsce na wyznanie /. Przyńdźmy sie końdek po Podholu Nic nie jest tak - - - jak drzewiej było ... - - - koryto Dunajca zamulone, spowolniało w rytm marszu, - - - do pasa zaloło zasiedziany Ciorsztyński zomek ... - - - Kostka Napierski ( desperat ) nabity na palu ... - - - w poemacie dumnym - bo chłopskim ? - - - Wtoz siy dziś nad nim ( do cna ) uzoli ? PS. *syn poety Jan Nędza Kubiniec, niecały miesiąc przedtem zginął w wypadku samochodowym, jadąc w odwiedziny do szpitala, gdzie leżał chory ojciec. Ojciec do końca nie dowiedział się o śmiertelnym wypadku syna. Swok; poeta Stanisław Nędza Kubiniec był krewnym po mieczu mojej matki Julii z Nędzów, serdeczny przyjaciel mojego ojca Stanisława Pitonia Kubowego. W czasie okupacji przez pewien okres ukrywał się u nas.
Ks. Władysław Zązel Jest w Beskidach dziedzina ... ( tako se haw - bajda ) Jest ogromno tułaco rodzina Ozprosono po calućkim świecie. Brat o bracie nie śmie zapominać Poznawać siy w śnieżne zamiecie Podążając do celu w chwili dostojnej W góralskiej pielgrzymce dziejowej Krocać uparcie krokiem miarowym Od wieków bywali owiecek pasterze Bacowie na bacówkach przy watrze Ręce po łokcie w bacowskim ukropie Coby rzec w posłudze nabierała rozpędu Spomiędzy beskidzkich gronicków Z poszumem anielskiej ciszy bez granic Dojechoł tu ku nom i stanon wśród nos. Pokwolony – jakoz siy mocie ? Witomy Wos w gościach – Jegomościu. Mitygujemy siy ino, cemu tak nieskoro? Cy Wos nie kciały „władze” wypuścić ? Uciekać stamtela, siy dziś nie opłaco. Drogom zeście, krapecke zmęceni? Słychno jak serce Wom w piersiach kolace. Pozwólcie, spocnijcie kolwicek... Daleko od Dębna od Kamesznicy Wpisanych mocno w pamięć Odpocnijciy se pośród nos ks. Władysławie, Podhalan kapelanie Straśnie Wos dziś momy w zocy Przeciy ześciy swój nie obcy Dlo Dębnianów Władek Zązel ( rodem z Dębna ) Choć zmęcenie znać na twarzy Pocerniate, księzkie spodnie Widać dobrze gospodarzy Bo siy trzymo hardo, godnie. Hań, na samym scycie góry Przy kościele, słychać o tej porze dzwony. Dzwonnik dzwoni na paciyrze. Rozkołysoł dzwon na sznurze. Rozpędzony, rozpęd biere. Roz przy ziemi ... Zaś jes w górze ... Mo tanecne płynne ruchy. Bijom dzwony... Śmieje siy coś w nik i płace. Dziś dzień zacon siy inacyj. Słonko w złotej aureoli z Kamesznicy nos otulo Cichnom głosy z gór i dolin i nastaje wielko cisza. W ciszy słychno turkot kół Weselnicy jadom w dół. Pcho siy druscka i kumoska Na wór siana do półkoska. Koń siy z wielkim wozem zmaga i choć zwiesiył głowe w dół Jest pokorny jako wół. Nie wiy konik ani gazda cemu taka bodej jazda. Podziwiajom bierom przykłod Sprawa bądź co bądź nie zwykło. ( ... ) Wesel hucnyk nie urządzać Jak siy bawić nie umiycie. Bez gorzołki do siy wyzyć Modno sprawa dziś na świecie ! Nad miskami, nad dymioncom Tlustom strawom Biesiadnicy siy kiwajom Spoziyrajom w dal niemrawo. Mało zjedli – nic nie piyli ... ani siy im w głowach kręci. Moze siy im dziyń przestawiył Bo som jakby z krzyza zdjęci. Tu – wesele, radość, krzyki Życie mknie jak potok z góry, A ci – godać nie kcom z nikim - moze smutni som z natury ? Skąd-ze przeciy – skąd-by znowu ! Majom dziś zmortwiynio powód Najweselsyk chłopów ze wsi Tyz casami gnymbiom troski. Jak być z kumem i nie wypić ... Coby nie wpaść w osąd boski ? Oto Paweł – swagiyr Bąka Rudy Scepon – co siy jąko Gustek Głombów – z leśnej młaki Kuba Bystroń – piykny taki Michoł Kocjan – co był bacom i Dominik – tyn ladaco. Siedzom razem ... Ka popadniy tam siy dropiom Drapiom siy roz w kark, roz w brode. Wspominajom, jak pod lasem GS. ( giees ) karcme mioł i casem posiedzieli przed szynkwasem. Z karcmy blisko do kościoła Zaś plebania jest naprzeciw. Chocioz nigdy Zązla noga ... Nie stanyna w karcmy progak. Wiy On zawse – w kozdyj chwili którzy chłopi – w karczmie byli. ( Lepiej siy tam nie obracać ) ... Powracali przez pagórek ... Gapiąc siy na mur scyrbaty, Przykościelnych ludzi chaty Scyt Beskidów siymieniaty. Za to teroz momy – ł a s k i ! Kajsi przepod wiatr orawski. Śnieg nie skurzył w środku lata. Grod nie młóciył od miesiąca. Nie przykrywo – baba głowy Zrąbkiem smatki kolorowej Kiedy leci na nieszpory. Dysca nima od Wojciecha ... Widać cystom Babiom Góre Ino – owsa – ledwie fure Ze stajonka siy zebrało ... Odmówiyli syćka chórem , Trzy pociorki – posły w gore. Nie urosła ludziom rzepa Więkso jako w łońskim roku. Jarzec nie przysporzył chleba, A groch – przepod juz na tłoku. Nie udała siy kapusta Bób, korpiele i buroki Bo, choć wiater – cołkiem ustoł, Nie ustały inse plagi. Polne mysy i nornice Pustosejom okolice. Kretów kopce – jaz do kolan. Zryły wokół ludzkiy pola. Gąsienice, stonki, mszyce Kcom przeorać w poprzek glebe Dziko świnia – to zwierzątko Przy nik dziś jak niewiniątko ! Tak – gazdowie – idąc wolno Krajem drogi, ściyżkom polnom Gwarzom – o tych – plagach roznych. Kto zawiniył – medytujom ... Kto narobiył taki – krązel ? Syćkim serca mocniej bijom Ocy patrzom na plebanijom ! Mało zjedli – nic nie pili W głowach im się – nic – nie kręci. Moze im siy dzień pomylył. Moze insy kac ik męcy ? Ps. Zacnemu ks. Kapelanowi - Władysławowi Zązelowi ...co dziś nas zaszczycił swoją wizytą , na powitanie pozwoliłem sobie dedykować taką na wesoło - humoreskę. Ks. Wladyslaw , wsławił się w Polsce urządzaniem – wesel bezalkoholowych... Chicago , wrzesień 1991
( z zokopiańska - - - po góralsku , troche z pańska ) – 27grudzień 1991roku. Uzdajoł Jędrek Pitoń – Kubów , specjalnie na Bankiet 15 – lecia powstania Koła Nr. 34 – Zakopane przy Związku Podhalan w Ameryce oraz zespołu regionalnego HYRNI działającego przy tymże Kole. Dziś w „ góralskim „ w Wielkiej izbie i przyległych izbach , izbie w gęstym ścisku , tęgiej ciżbie w dymie z cygar popielatym co to pod powieki wpada zokopiańsko dziś - parada... Juz 15 roków przecie „ Hyrni „ znani som na świecie. Telo roków mo i Koło Hyrnym z kołem jest wesoło. Hyrni , Koła som ozdobom Powolali sie „ za Wodom „ Dziś rocznice świętujemy Sto lat obom więsujemy. Z kozdym rokiem, z kozdym świętem Choć to prawie nie pojęte Hyrni - byli tym prezentem, który swom magicnom mocom wspieroł Koło dniem i nocom. W Hyrnych, kozdy tońcyć umie. Kozdy z kozdym sie rozumie. Do muzyki , dzwięcnej fale Oni tu - - - tońcujom stale. Tu, muzycy majom talent Stąd wywodzom sie zapewne Ik nucicek cary śpiewne. Dziś na płaśni w kółku zwartym Tońcom panny i kokardy Juz nie cujom panny nózek Roz na ziemi, roz som w górze. Zatacujom zgrabne kółka Lotne w tońcu jak jaskółka. Zamykajom w kółko przestrzeń Jak jaskółka, tuż przed dyscem... Teroz witom , miłych gości. Kieloz zocy i radości W sercach nasych dzisiok gości. Zeście przyśli nie zgardzili Bóg Wom zapłoć , moi mili... Tyn , co dostoł – Zaproszenie spotkało go wyróżnienie kto nie dostoł niek zrozumie Jubileusz nie wesele a to w sumie znacy wiele. Jest to wyraz życliwości Wyróźnienie nos przez gości. Dumni my som z nasych gości. Momy poru – jegomości... Witom , kśiędza kapelana co sie modlił dziś od rana i prezesów , dyrektorów co tu siedzom wokół stołów. Jesce roz Wos piyknie pytom mnie na imie Jędrek Pitoń. Z mojej lewej, Nasa - „ prawa „ Miss Lukaszczyk Stanisława. A cy lewa , cy jest prawa Nie moja to wprowdzie sprawa, Aby dobrze poznać Stasie Poronianka w pelnej krasie. Obwód w biuście w biodrach w pasie skoda godać po próźnicy kielo Stasia w biedrach licy. Nasa Stasia , dzisiok jakby w dwóch spódnicach w bluzce biolej i smatecce tybetkowej dwoi sie i mienio w ocach skoda ino jej warkoca. Na goralskiej bluzce lnianej co mo rękow dziurkowany, w pełnej krasie kwiat gencjany. Krojem swoim , ksztaltem swoim gorset świeci sie rzęsiście ornamentem w osty, liście kocie lapki i powoje prezentuje wdzięki swoje. W tym gorsecie w pasie wciętym, wygląd mo dziś wprost odświetny. Bądź co bądź w Zarządzie rządzi Słuzy ludziem i nie mąci. Preferuje demokracje Nie bez racji mo tu racje Sprawiedliwa w swym osądzie Przez to miejsce mo w Zarządzie. Nie zaginie Stasia w chmurach ani w polu przy robocie. Tako Stasi juz natura z downych casów ze , na plotki ni mo casu ... niek tu padnie słowo - Amen. Ej ,,, jak chyce kłonice Ej ,,, jak cymsik cie zdziele Śpasów ci sie zachciewa Tego juz jest za wiele. Ktosi powie , ze pewnie Stasia mo tyn stan gniewny, z rozzolenio ? Zarząd Kola dziś na przedzie bedzie siedzioł przy obiedzie. Bo do siela sami wiecie bądz robili przy bufecie bądz , bilety kasowali zawse z tyłu obcowali. Pracowali w pocie czoła Poswięcali siy dla Koła. Dzisiok , zasła pewno zmiana dla Zarządu som uznania. Święto swoje dziś świętujom w pierwsym rządku obiadujom. Tak zarządził prezes Bobak ale , zanim sie odwozył okulory na nos włozył medytowoł i rozwozoł po cym syćkim tak odkozoł ... --- stojąc przodem --- z owróconom bokiem twarzom , --- w geście co wyrozo / power / siłe... Godoł ostro i odwoźnie ale , patrzoł dość przyjaźnie --- jak widzicie dzisiaj sami ... --- Widać, długi stół i miski. Nad miskami , nad próżnymi Nasi goście sie kiwajom spozierając w dal niemrawo. Nic nie jedli - nic nie pili A za „ tykiet „ – zapłacili, ani sie im w głowach kręci siedzom jakby z krzyza zdjęci. A tu Bankiet , Jubileusz. Winna radość być i krzyki. Życie mknie jak potok z góry Cyście smutni som z natury? Jesce troche casu minie zanim humor chłopom wróci, po świątecnym mocnym winie. To tyz prowda, ze choćkiedy nojweselsi chłopi z dziedzin, cęsto majom swoje troski - niejednego boli glowa. Bobak mnie kapelus w ręcy. Pewnie patrzy mnie przeręcyć ale, zanim tak sie stanie musi ścierpieć to kozanie. Andrzej z Frankiem świętowali i u Franka przebywali. Potem syćka w Downtown byli i u Jasia sie gościli. Jasiu gościł tate , stryka. Zjedli wsólnie pół indyka – - - - wieprzowine jedzom stale, Wiecie o tym doskonale. Wypili se gorniec wina. Bo rodzina , to rodzina. Podziwiojmy , biermy przykłod Sprawa , bądz co bądz nie zwykła. A od Janka , zaś do Franka Posiedzieli za szynkwasem. Urodzali mocnym głosem. Długo z sobom obcowali az, narescie zadudali. Tu, uzyli mocnych glosów jak przystało na Dudosów, kolędziołke – Małemu... Potem bić poceny dzwony nikt z nich nie był podchmielony. Syćka pośli do kościoła. Tam , plebania jest na przeciw. Ksiądz ich z sieni do sie woła. Chocioz nigdy księsko noga nie stanyna w karcmy progu, wie on zawse , w kozdej chwili którzy chłopi w karcmie byli, co godali , co wypili i cy potem sie modlili. Nieroz probosc rozłoscony, grzmioł w niedziele wprost z ambony. Kto i kielo razy zgrzysył i jak diabła tym uciesyl . / juz za chwile bedzie / ... Amen Jędrzku, Franku ... Przepytujem obok razem. Chcecie klękne przed obrazem. Cy tak było , cy nie było w Swięta jednak zawse miło. Teroz na mnie kolej będzie. Jo , to zawse w drugim rzędzie. Jo , se chwole nie narzekom od piyrsego wse uciekom. Bo, to wiecie , ku piyrsemu Syćkie baby nie wiem cemu Syćkie pchajom sie ku niemu. Bobakowi to pasuje. Niek nom długo prezesuje. W zdrowiu , scęściu i radości ku pociesze nas i gości. A o reście syćko co wie juz kto inny Wom opowie . o Sulejach i o Rybkach o Bachledach , Majerczykach mom tu jesce dlugi wykaz nie zabocme o Koenikach o Kubańskich i o Bzdykach o Fiedorze sycko co wie nasa Stasia wom opowie. Ale, pokiel tak sie stanie Muse skońcyć to „ kozanie „ . Mój wielebny Kapelanie dlo Wos , tyz sie cas dostanie. Zmówcie modły , rytuały Jesteście w tym doskonały. Bo, po wasym slowie – AMEN... Bedzie w izbie wielko wrzawa Dojdom na stól, miski , strawa Koło misek stawiom łyżki, ( może - whisky ) Pocnom chlipać , degustować Wy - pocnijcie kolędować Kolędować Malemu ... Jezusowi , Chrystusowi – swiezo , Naro-dzo-nemu ... ( teraz odśpiewać kolęde )
Klub Narciarski „ TATRY „ – uroczysty bankiet XX – lecia istnienia Klubu. Przyjdzie biała zima ... Dziś naprawde wstołek rano Na zadatek jeść mi dano Nic nie robie Gwizdam sobie A tu przecież ludzie inni Byli w Klubie bardzo czynni. Julian gonił, choć stary Bobek zliczal „dulary” Kaczor czyścił puchary Jola w kuchni się krząta cosi w kśiążkach pisze Potem wnuki kołysze i szyje i pierze każdy się do czegoś bierze ! A jo mom być próżniakiem ? Po pytaniu takim W głowie sobie myśle : Niechaj cośi zrobie - Zaostrzyłek patycek Wyzdajołek wiyrsycek. Dziś rocznice swom świętujom Huczny Bankiet celebrujom, ale zanim tak sie stało różnie w Klubie tym bywało. . . Już 20 roków przecie TATRY znane som na świecie Klub ten naszom jest ozdobom powołali sie „ za Wodom „ Dziś rocznice świętujemy 100 lat Tatrom więszujemy !!! W „ Tatrach „ każdy zjeżdzać umie Kazdy z każdym się rozumie Tu, Narciarze mają talent chociaż nie trenują wcale Stąd wywodzą sie zapewne ich sukcesy - czary zwiewne. A niektórzy bez uroku Jeżdzą w Tartach 20 roków Od narciarzy witam gości Kieloz zocy i radości W sercach naszych dzisiaj gości Żeście przyszli nie zgardzili Bóg wam zaplać moi mili. Serce mi dziś głośno bije Tłucze sie tam we mnie Slychać . . . . prawda . . . ? Chce go sciszyć , ale na daremnie. Gaśnie jesień ulubiona Przyjdzie biała zima, Wszystko wokół sie pobieli Puchem jak w pościeli Radość dla narciarzy. Przypniemy więc narteczki , pozjezdżamy z góreczki. . . Ludzie różne „ hobby „ mają , jeżdzą dobrze – wygrywają. Młody , średniak , czy stary Chce zdobywać puchary . . . Narty jakiś urok mają Dają sprawność - zdrowie dają . . . Niechaj zbiore myśli jakie i przypomne fakty takie . . . - Są zawody - - - Gdzie Pyzowski , Jeżdzi w grupie z Romanowskim. Tu zawołał rzewnym głosem , p u c h a r - uciekł mi przed nosem. Działo sie tak moi mili , na Mistrzostwach - Polonii . Krzyknąl starter – ruszyli Na całego puścili . . . Pierwszy jedzie Ratyński , za nim drugi Orawiec, a za drugim – trzeci jedzie zjechał pewnie bez przygód nasz „ veteran „ - Andy Sykut za tym trzecim – Jędrzejewski jedzie jako czwarty. Dziś dla wszystkich polonusów tor został otwarty. Jedzie Jasiu, jedzie Ela Simeona i Aniela dwie Hanusie , dwie Marysie Bernadetka z bratem Czesiem Józek z Jędrkiem , Ewcie , Zosie dwie rywalki – obie Gosie Adam , Bolek , Casey , Tedy jest rodzeństwo od Bachledy. . . Jan Bachleda, Stach Bachleda, po Bachledach jedzie scheda . . . Marcin , Szymek , Kasia , Klimek W dole slychać poklask tłumów jadą szwagrzy od Trzebuniów, Bronek , Adam , Helcia , Basie baby zgrabne, wcięte w pasie. Ród ten znany w dzieci liczny jest tam córek kilka ślicznych. Uśmiech im nie schodzi z liców chcą prześcignąć Gąsieniców. . . Jedzie . . . Dana – ciągle mloda , co sie śmiała pod welonem gdy jej ksądz obrączke wkładał wiążąc ślubem z Kotelonem. Są na starcie co sie tycy jeszcze inni zawodnicy. Pozierojcie ludzie z drogi na ich strój paradny , drogi. Staszek Hędrzak w swetrze w krate Andrzej Mach ze swoim bratem Para , Pitoń , Kaczor , Gajda. Jest - Lach Casey, jest Wolicki Trudno mi wyliczyć wszystkich. Nie dziwota , że w ferworze Nikt już poznać sie nie może ... Wszyscy na mnie , żem gaduła , że gadam za wiele Gośka do mnie pięściom grozi, że ozorem miele. Gadasz dużo, robisz mało Tu coś więcej by sie zdało Innej rady ci udziele Rób coś więcej , mów nie wiele. Ja naprawde mało mówie Tylko tak sie składa, Ze wciąż na mnie – choć niewinnie Jakaś wina spada. A bo co ? Stać mam tutaj jak niemowa Jak bez głosu ryba Lepiej jak wam wszystko powiem Nim sie sprawa wyda. Siedzcie wszyscy spokojniutko i nie róbcie wrzasku. Rozglądajcie się dokola tak jak na obrazku . Ja zaś pragnąc zająć gości opowiem Wam . . . cuda . Nie wiem wprawdzie moi mili czy to się mi . . . uda ? Wielkie dziś nieszczęście na nas chlopów spadło. Potrzebniśmy babom jak świstacze sadło. Nasze lubiom w objęciach pod melodi modnej granie. O tym jak jesienne slonko pieści trawy na polanie. Pozierojcież bacznie chłopi ... Jako panie radzom sobie. Jola Kaczor nóżkom drobi Kazik , rzuca kwiatek żonie Daniel staną przy dziewuchach stroi sobie żarty Staszka ślubną w ucho ugryzl figlarz nieodparty. Mach sie przysiadl do kapeli Stąd najlepiej widać wszystko. Jego Krysia z gracją w bieli w tańcu sie przytula blisko. Rytm muzyki, śpiew i taniec czynią pewne zamieszanie. Rysiek Daniel z Bolkiem gwarzy; - narty winny nieść narciarzy ? Do tej prawdy dziś doprawdy Obaj latwo dojść nie mogą. Trudno sprościć ich wywody w głowach szumią im zawody. Bobek , Gacka w kącie dopadł i coś mu tam wciska w uszy czyniąc przy tym hałas duszy. - Staś sie śmieje, - Jędrek , zatkał oba uszy. Syćka święci , coś sie święci do dyskusji Lach sie wtrącił. Kazek wrzeszczy, nic nie słychać do rywali się przepycha . Jo – rzekł - Kazik poruszony Jo – bym nie tknąl cudzej żony Gotów pięścią poprzeć slowa Jest jak indor , jak niemowa. Ostre gesty i protesty Wrze jak w kotle Jędrek gotów bić na odzew dawniejszego przyjaciela. Może lepiej odejdź stela - źli na siebie bicz kręcą Lach się wdzięczy udręką. Zły jak indor przed jarmarkiem Mocno rozparl się o bare. Niechże zbiore myśli jakie ? Niechże wspomne fakty jakie ? W brzuchu pusto, w duchu ckliwo Jest tu może jakieś piwo ? Widząc swych przyjacól troski W akcje wkroczył pan Pawłowski. Piwa nie ma , lecz jest wino a po winie troski miną , i wyciągnął gąsior wina Tatry przecie to rodzina. Za ramiona objęci Dziwnie słabi w kolanach Stoją , świat im się kręci Jak barylka pijana. Nie wypada czynić zwady Narciarz zjeżdza od parady Jezdzisz dobrze , brak mi tchu Czyjim jeździsz B.M.W. ? Tere, fere braciszku takiś mocny dziś w pysku . . . Hejże ino z Nowym Rokiem zakopiemy zlość pod krzokiem. . . Hejże ino komu źle kogo czyjaś zawiść żre Bo zrobimy w desce dziure przewleczemy przez ną skóre. Aby Klub nie popadl w krach Czuwa nad tym Andrzej Mach . . . Może by tak wkrótce, kiedy ? Stawiam wniosek - do Bachledy ! . . . ma być puchar za tenisa ! . . . wnosze sprawe do prezesa . . . musi tak być (basta ) zgoda ! Wniosek poparł . . . W. Niezgoda . - Ja panowie, chce do zgody - w tenis grały trzy Niezgody - zgodne miejsce wywalczyły - między siebie podzieliły. Staszku , panie Bierze mi się na płakanie. Pan jest urzednikiem wysokiego stanu Pan ma służyc klubowi, a nie Klub – panu. Czy ja jestem w Klubie wieszak Ze, sie na mnie wszystko wiesza. Zaiście miłe, jest panów mówienie Ale, milsze by było , wszystkich Was – milczenie . . . - - - Nie huc tyle . . . Ino słuchoj grzecznie - chwile ! ! ! - - - na podloge spadla szklanka - - - z taaakim gardłem wrzasła Hanka !!! Honorowa , wesoła Rozeźlona , tym czasem . . . - - - Przypatrzcie sie - jaki ważny - - - Przypatrzcie sie – jaki gibki Niewidoczny spod niewidki... - - - Trzęsiesz Klubem - - - Co chcesz - konasz - - - Bo bicz trzymasz - - - W swoich dłoniach... Ja otwarcie, gadam szczerze Jakoz jechać na tej furze ? Głowa w dole, nogi w górze ? Moja krzestno-matko, cy Wom tak przystoi przy ludziach przy wszystkich na Bankiecie broić ? Krzyknąl Szymek do Taty że , coś kryje sie za tym ? Staszek patrzył z przerażeniem czy nie zdzieli ich rzemieniem ? Tu , podrapał się w czuprynę Twoje slowa są – na kpinę !!! Widząc swych przyjaciół troski W akcje wkroczył znów Pawlowski Znów wyciagnął gąsior wina Tatry przecież to rodzina... - - - Niechże zgoda nastanie - - - Po co próżne gadanie ? - - - Kumoterku drogi ... O coz Ci tak chodzi ? Jak sie zachmurzylo, - - - Dyć sie rozpogodzi !!! 9 pazdziernik 1993 rok ...Wyzdajal - Andrzej Pitoń - Kubów PS. Specjalnie na Bankiet XX- lecia istnienia - Klubu Narciarskiego „ TATRY „ którego jesteśmy czlonkami od kilku już lat, a dziśiaj piastuje zaszczytną funkcje - przewodniczącego bankietu...
fot. Bartłomiej Jurecki Gaździe - Józkowi Szczepaniakowi ( z Budzówki ) Znacie go napewno syćka ! ! ! Dziś w Góralskim – zabawa . . . Som jest starzy, średni , młodzi Tyn wychodzi tamten wchodzi Wieś paradno , gniew, rozwaga W dusy hardość i odwaga. Baby „ jarkie „ zloto w ustach Chłopy tońcom w kapelusach. Tońcy chłop to ziemia wroz ś nim W pracy zwinni w tańcu lotni Tońcy dzisiok cało wioska Polaniorze z Kościeliska... Jest tu taki między nami Co siy rozstać myśli z nami A .... to ten , a .....to ten Jo dla niego - skleciył rym ... Znacie go napewno syćka On pochodzi z Kościeliska Jedzie se ku Tatrom, haniok Nas kolega Joe Szczepaniok Zawse w ruchu Zawse w pędzie Słowo grzecne Zdania długie Goda jedno Myśli drugie Przyjechołl tu na pół roku Od swych bliskich, bab i wnuków. W kraj oddalny no i obcy. Siedzioł krapke - dutków zwysył. Swiata użył - - - może zgrzysył Kto dziś wie ? ? ? I w tej włośnie woznej chwili Z nawy anioł siy wychylil Za nim drugi, trzeci, cworty Bijom w tarcze, halabardy Wzrok przebija siy przez chmury Kie na Józka patrzom z góry. Anioł Stróż mu wracać koze Głowniom miecza pcho do fury Kto z aniołem w świat wyrusy Nie pocuje żolu w dusy. Westchnon Józuś ... Westchnon z ulgom ... Pełen scęścio i radości Wnet pojade na swe włości. Wódka co na „barze” gości Mo niezwykle wlaściwości Jednym daje lepsy rozum Mogom zmieniać kolej losu Drugim daje ocy smutne Niknie pamięć przykre w skutkach. Babom słuzy zabawa Stół nakryty, zasysajom paliwo Prosty dowód, kcom zagłusyć muzyke Oznieść świat na językach Jedna plecie trzy po trzy Joe Szczepaniok jest mlodsy Na św. Morcina Cworty krzyżyk zacyno Drugo baba klamoci Ze, Szczepaniok bacowoł Z oscypkami obcowoł A tyn ser co zrobiyli Jest je z takiej koliby W której strasy tak straśnie Ze kto syra sprógowoł Ten do rana nie zaśnie . . . Trajkotajom kumoski Siejom wokół pogłoski. Wiedzom komu w tym roku Źle siy wiedzie z uroku Kto rod chodzi do prawa Cyja dziywka zgrzeblawa. Pozierajom sąsiadki Jakie dziywki ich matki ? Ta paradno - ta sprosto Tamtej ino nos ostoł. Ta ma jeden ząb w gębie Hańta – ocy jastrzębie. Głucho , sucho , dziubato Piegowata , garbato . Ludzie tońcom w pół objęci Podskakujom nad podłogom Józek siy na pięcie wierci Drugom w bok zamiato nogom. Tanecnice, dzwignon w góre i nad swojom trzymo głowom. Dziywce piscy, jakby . . . śniej ktoś zdziyroł skóre. Spódnica siy w góre wzdyma Przeciyz ona majtek nimo ! Wnet zawisła u powały Majom widok niebywały. Przestoł tońcyć . Stanon – sapiąc W tanecnice bystro patrzy . . . Piykne dziywce, rzodki okaz Scupło, drobno i dorodno W piyknej halce i spodnicy I gorsecie w pasie wciętym . Wygląd mo dziś wprost odświętny. Cyjaz ześ ty ? Skąd siy wziynaś ? Buśka piykno Krew gorąca . Moze by siy śniom umówic ? . . . Myśli grzysne Zdania długie Goda jedno Myśli drugie . . . Ale jego włoso baba Najfajniejso w całym świecie Rosło, zgrabno, no i ciepło Jako piecyk przy obiedzie. Hajbok w śklance, toast w toast Za Jagniesie, za wybranke Niekby w życiu była zdrowo Razem orzom, razem siejom Wierni ziemi ojców cieniom. Cy w robocie, cy zabawie Jedno serce, wierne sprawie. Przyjaciele, biercie przykłod Sprawa bądz co bądz niezwykło Ino kiedy nikt nie patrzy . . . Ruchem zwinnym, ruchem wartkim Ręka pod stół - do sąsiadki . Scyrwieniały lica babskie nicym w słonku róża. Na bok patrzy, stroi miny A kolanka stóżo . Siedzi chwile nicym strusia Cicho, niemo ... Ocy - wznosi ku powale Trwo w bezruchu. Na podołku, nad kolanem Trzymo smatke haftowanom. Cena tej gry, strachu wortno Bo sąsiadka, grzechu wartno. Cuć pod rękom ciepła piętno Maca ręka w łokciu zgięto. Gładzi ruchem delikatnie Ręka wse rozumu nimo Myśli grzysne mu siy plącom Chęci dalej w głowie mącom. Myśli grzysne Zdanie długie Goda jedno Myśli drugie. Westchnon Józuś ! Westchnon z ulgom ! Pełen scęścia i radości. Ciężko chłopu na tym świecie Ze tak dlugo musioł pościć . . . Przysła jesień i umyko Słonko po ubocach bryko Snopki siy na stoku złocom Przy miesiącku, blednom nocom. To Jagniesia z zięciem, z córom Zwieźli syćko jednom furom. Jakoz w takich dwóch uściskach mus gazdować na tych brzyzkach. Owce, krowy i koń w sopie Protestują w niebogłosy. Kciały by na stok do lasu A nik dlo nik ni mo casu. Anioł stróż mu wracać koze Głowniom miecza pcho na fure Kto z aniołem w świat wyrusy Nie pocuje żolu w dusy. Światu’m użyl - dutków zwysyl ... Wódki’k wypiył - przez tok zgrzysył Wódka ludziom niek siy leje ! Gębusia siy Józka śmieje ! Chicago, 14 listopada 1991 roku Ps. Józkowi Szczepaniakowi, słowa te na pokrzepe serca odemnie i od członków tutejszego Kola nr. 54 Kościelisko – Polaniorze.
O Przednówku w Polanach; trochę wspomnień, aby nie uleciały z niepamięć. Odział Zwiazku Podhałan w Koscielisku, miał swoją siedzibą na Wojdyłówce w budunku istniejacej tam poczty. Jedna wykończona w stylu regionalnym izba wystarczyła nam na zebrania Zarządu. Prezesem Oddziału Zwiazku w Koscielisku, byl Jozef Bukowski Tyrała, czlowiek wielce oddany sprawie Koscielisk. Ja byłem jego zastępca jako - Vice.Pezes WALNE ZGROMADZENIA ZWIĄZKU PODHALAN w KOŚCIELISKU po reaktywowaniu Związku w 1975 roku. Na posiedzeniu zebranych członków 24.09.1975, został wybrany Zarzad Odziału. Prezes: Józef Bukowski-Tyrała Wiceprezesi: Andrzej Pitoń Kubow, Maria Łaś Skarbnik: Jan Klaper Zarząd nawiazał dobrą współpracę z Wojskowym Domem Wczasowym w Koscielisku, a konkretnie z kapitanem Korzeniowskim, który był odpowiedzialny za dział kultury, dla wypoczywających oficerów organizował różne imprezy kulturalne oraz spotkania z góralskim folklorem. Nasi Koscieliszczanie – Bolesław Karpiel Bułecka, Józef Pitoń byli swietnymi prelegentami, posiadali duzą wiedzę o góralskim folklorze – o tancu, spiewie o muzyce, o naskich tradycja pasterskich, które wczesniej mocno zostały ograniczone przez Tatrzański Park Narodowy. Owce i bacowie zostali z Tatr wysiedleni. Niszczały szałasy.O takich sprawach, trzeba było mówić głosno, a to wyjątkowo składnie potrafili przekazać własnie nasi prelegenci, którzy dla ozdoby zawsze zabierali ze soba kilka par młodych tanecznikow, najczęsciej z Koscielisk. Nasza wspołpraca z WDW, naprawde układała sie wyjatkowo przyjaźnie, nieodpłatnie korzystalismy z sal bankietowych, organizowalismy wieczornice, spotkania z Kurierami Tatrzańskimi. Spotkania takie przynosiły obustronną korzysć. Wczesniej kapitan Korzeniowski powołał do istnienia kilkunasto osobowy zespoł goralski, który całkowicie wyposażył w stroje regionalne, ale jako zespół nie posiadali instruktorów aby się rozwijać, udoskonalać w tańcu i spiewie. Zarzad Oddzialu Zwiazku Podhalan w Koscielisku zaczał negocjować z WDW, w sprawie przejęcia opieki nad tamtejszym Zespołem. Jak to w wojsku bywało, trwało to kilka miesiecy, aż w końcu przyszedł sukces. Istniejący przy WDW zespoł wraz z całym ekwipunkiem stał się zalążkiem zespołu Polaniorze. W zamian za taki uklad, przez pewien okres musielismy jednak swiadczyc pełne uslugi dla WDW. W 1977r. Powstaje więc nowy zespół, który przyjmuje nazwe Polaniorze, gdzie spotykają się dwa a nawet trzy pokolenia - starzy i młodzi, to umożliwia bezpośredni przekaz zanikających tradycji muzykowania, śpiewu i tańca. Kierownikiem zespołu zostaje Andrzej Pitoń-Kubów syn przedwojennego działacza Związku, Stanisława Pitonia. Nowo powstały zespoł Polaniorze w oczach sie rozrastał, przybywali nowi chętni młodzi członkowie, Ale naszym jako zarządu celem było, aby w zespole zjednoczyć ze soba te dwa a nawet trzy pokolenia, Stąd zaczęła sie wędrowka po domach, namawiając do wstąpenia w szeregi Zwiazku oraz Zespołu, Znanych we wsi zdolnych spiewakow, muzykantow, tancerzy, osoby charakterystyczne, aby młodzież miała wzorce do nasladowania. Nie do wiary, ale nam się udalo. Polaniorze, byli barwni i wysmienici w swoim rzemiosle. Zespół skupiał przedstawicieli rdzennych, kościeliskich rodów: Sobczyków, Chotarskich, Kordusiów, Karpieli, Bukowskich, Trzebuniow, Szczepaniokow, Pokuscorzy, Dziadusiow, Stopków-Cięzorów, oraz ludzi z rożnych rozrzuconych polan - utalentowanych tancerzy, śpiewaków, instrumentalistów, mieszkańców Kościeliska i okolicznych miejscowości. Trzon zespołu stanowi młodzież, która jeszcze wczesniej nauki pobierała w szkolnym zespole „Polany” przy Zespole Szkół w Kościelisku. Zaczeto sie nami interesować, Dzieki Pani Janinie Trzebuniowe – Kubin, zawarlismy kontrakt na płatne impezy organizowane dla zagranicznych turystów oraz Polonii Zagranicznej – organizowanych własnie przez Biura Orbisu. Występowalismy w plenerze, orgazowalismy watry, ogniska, pieczenie barana przy muzyce spiewie i tancach na Polanie Chocholwskiej, występowalismy w Siedmiu Kotach w Obrochtówce. W 1977 – 1978, na okres zimy Dom Ludowy, dawna siedziba i własnosć, po II wojnie podlegał pod Skarb Panstwa, był wykorzystywany jako magazyn, składowisko cebuli, burakow , marchwi i innych warzyw dla Spoldzielni Ogrodniczej w Zakopanem. Wszystko było rzekomo przykryte słoma, ale na wiosne, po zabraniu worków, cała podloga i scena w Ludowce, wygladała fatalnie, mokro, smród po zgniliźnie, żal nam dusze sciskał, że taki zasłużony dla Koscielisk obiekt znajduje się w takim opłakanym stanie. Jako Zwiazek Podhalan, napisalismy kilka pism. Po kilku tygodniach otrzymalismy list od Urzędu Miasta w Zakopanem, aby się spotkać w tej sprawie. Pojechalismy tam z prezesem Bukowskim Tyrałom reptezentując Zarzad. Spotkanie prowadził zastepca Naczelnika - Stanisław Slodyczka-Pigos, pochodzacy z Czajek, czyli z serca i duszy rodowity Polaniorz – bardzo sprytny i kompetennty negocjator. On, wyjatkowo życzliwie nam pomogł sforsować istniejace prawne bariery ustaw. Wnet jako Zwiazek Podhalan w Koscielisku stalismy sie prawomocnymi uzytkownikami – odzyskując na własnosć Dom Ludowy. Chyba pod koniec Marca albo na poczatku Kwietnia 1978 roku, przy ładnej pogodzie zebrali sie członkowie Związku oraz zespołu Polaniorze, aby wspólnymi siłami doprowadzić Dom Ludowy do stanu używalnosci. Kobiety i chłopy po kilkakrotnie szurowali podłogi i sciany aby pozbyć się stęchlizny i zapachu cebuli. Wydział KulturyUrzędu Miasta w Zakopanem pomógł nam sfinansować elektryczne ogrzewanie, aby móc jako tako ogrzac budynek podczas naszych prób. Mając scene do występów zaistniała koniecznosc, aby nowo pozyskany Dom Ludowy, zaczął życ swoim przeznaczeniem. Ja, jako nowo wybrany kierownik zespołu, postanowiłem zadbać o to aby powołać do życia Impreze, ktora mogła by na stałe wejsć do kalendarza zespołu Polaniorzy. U nas akurat w tym własnie okresie była wiosna, nazywana przez starsze pokolenie - Przednówkiem. W dawniejszych czasach był to trudny do przeżycia okres nie tylko dla Koscielisk, ale również dla mieszkańców całego Podhala. Brakowało żywnosci, często pokończyły sie zapasy ziemniaków, kiszonej kapusty. Wówczas ludzie gotowali potrawy z pokrzyw, skrzypu polnego, młodej trawy, ktore to nazywali – warmuzem. Pomimo takich uchybień, ludzie wciąż potrafili sie weselić, młodzi sie schodzili tańczyli spiewali. W uzgodnieniu z Zarządem - ułożyłem regulamin i cele dla nowej Imprezy, ktore miały obowiazywać uczestnikow oraz być wytycznymi do oceny przez Jury – nazywanych jako Taksatorów Przygotowi wraz z dokumentacją udalismy sie z Wackiem Przeklasom, jako delegacja Zespołu, do Wydziału Kultury w Zakopanem. I ponownie napotkalismy na wspaniałych ludzi, którzy tam pracowali. Szczególnie na Pania Marie Matejowa, ktorej mąz Stanisław Mateja-Torbiarz, pochodził z Koscielisk. Odbylismy jeszcze kilka bardzo życzliwych spotkań. Pani Maria wygospodarowała krapke pieniędzy, które posłużyły na nagrody dla uczestnikow. Pani Marysia Matejowa, ktorą smiało można nazwać, Chrzestnom Matkom Przednowka. Również ówczesna Kierowniczka - Wydzialu Kultury w Zakopanem – Pani Strachanowska zyczyla nam, aby Wasza Impreza mogła trwać wiecznie. I szy Przednówek w Polanach : miał posłużyc jako przegląd grup rodzinnych, śpiewu muzyki i tańca. Pierwszy Przednówek odbył się w maju 1978, a drugi w czerwcu 1979 roku. Była to bardzo znacząca impreza dla Kościeliska i całego Podhala. „Polaniorze” są zespołem amatorskim, ale prezentują bardzo wysoki poziom artystyczny, co potwierdzają liczne sukcesy i nagrody zdobywane na arenie krajowej i międzynarodowej. „Polaniorze” byli laureatem licznych nagród. Na Międzynarodowym Festiwalu Folkloru Ziem Górskich – w 1978 - Złota Ciupaga w kategorii autentycznej oraz kilka głównych wyróżnień podczas „Poroniańskiego Lata”, „Święta Pasterskiego” w Jabłonce, „Góralskigo Karnawału” w Bukowinie. Informacje o zespole W 1977 roku w Kościelisku powołany został zespół „Polaniorze” im. Stanisława Nędzy – Chotarskiego. Od początku zespół działa przy Związku Podhalan Oddział Kościelisko. „Polaniorze” to grupa folklorystyczna prezentująca góralski taniec śpiew i zwyczaje w najdawniejszej czystej postaci. Zespół zdobywał liczne nagrody, począwszy od prestiżowej „Złotej Ciupagi” na Międzynarodowym Festiwalu Folkloru Ziem Górskich w Zakopanem w 1978 roku w kategorii autentycznej, poprzez „Srebrną Ciupagę” w 2003 roku w kategorii artystycznie opracowanej oraz Nagrodę Publiczności. Otrzymywał również liczne nagrody i trofea na festiwalach zagranicznych m.in. na Słowacji, Węgrzech, we Francji, Hiszpanii, Niemczech, USA, Bułgarii i Serbii. Zespół jest laureatem nagród w konkursach i przeglądach organizowanych na Podhalu, m.in. w Bukowinie Tatrzańskiej, Czarnym Dunajcu, Zakopanem czy Kościelisku. „Polaniorzee” zachwycali publiczność wielu krajów Europy swoją żywiołowością, temperamentem, urodą tańca, kunsztem śpiewu. Urzekli też polonijne środowiska za oceanem. Zespół wielokrotnie występował przed kamerami telewizji. Na jego bogaty repertuar składają się nie tylko góralskie tańce i śpiewki, ale również opracowania sceniczne w widowiskowej formie, przedstawiające zwyczaje i obyczaje związane z kulturą pasterską. Grupa prezentuje programy takie jak: Polaniarski Osod, Sianokosy w Polanach, zwyczaje związane z góralskim weselem, tradycyjnymi zajęciami górali, obrzędowością doroczną. Zespół prowadzony był od 1978 do 1984 roku, a później reaktywowany w 1997 roku i od tamtej pory działa nieprzerwanie do dziś. Młodzież z Kościeliska poznaje w nim tajniki śpiewu i tańca, a także wymogi scenicznych prezentacji. Zespół „Polaniorze” był trzykrotnie gospodarzem Międzynarodowego Festiwalu Folkloru Ziem Górskich w Zakopanem w latach: 1998, 1999, 2004. Ma na swoim koncie również nagranie płyty CD pt. „Polaniorze”.